X Kiedyś

187 14 5
                                    

Bok przy boku, ramię przy ramieniu, wspólnie wpatrywali się w niknący w oddali zarys łodzi, na pokładzie której ich nowa przyjaciółka zmierzała w stronę upragnionego domu. Morska bryza owiewała ich twarze, a ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały ich zmęczone, choć radosne, nareszcie spokojne oblicza.

W gruncie rzeczy, sceneria była bardziej niż romantyczna.

Wtedy właśnie uderzyła go ponownie.

- Hej! - zawołał, posyłając jej pełne żartobliwego oburzenia spojrzenie i pokręcił głową, widząc jej przekorny uśmiech.

Zdążył już do tego przywyknąć – nie raz i nie dwa zdarzyło mu się poczuć jej knykcie na swoim ramieniu, jednak zwykle nie wyrażało to niczego, prócz sympatii. Prawda, że był to raczej nietypowy sposób okazywania uczuć, ale cóż, jeśli w niej wszystko było nietypowe.

- Na Thora, Astrid, naprawdę jesteś brutalna.

Jasnowłosa dziewczyna zerknęła na niego lekceważąco i tylko wzruszyła ramionami, ponownie utkwiwszy wzrok w linii horyzontu. Przez dłuższą chwilę ani ona, ani jej ciemnowłosy towarzysz nie wyrzekli ani słowa.

- Rozczarowany, co? - przerwała w końcu milczenie wojowniczka, wywołując naturalne zdumienie stojącego obok niej chłopaka.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odpowiedział szczerze.

- Och, nie udawaj. Myślałeś, że cię wyściska.

- Ja... nie... skąd...

- Widziałam, co zrobiłeś – raz jeszcze szturchnęła go, tym razem o wiele delikatniej – I jaką miałeś minę, kiedy odwróciła się do Szczerbatka. Jak cię to pocieszy, to też spodziewałam się, że prędzej zarzuci ręce na szyję tobie, niż mi.

Czkawka przewrócił oczami, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Myślisz, że jeszcze ją zobaczymy?

- Kto wie. Ale jeżeli tak, to na pewno w najmniej spodziewanych okolicznościach – podsumowawszy sprawę w ten sposób, Astrid ziewnęła przeciągle, równocześnie obracając się na pięcie i wyciągając ramiona w górę – To był zdecydowanie zbyt długi dzień. Co ty na to, żeby wrócić do domu, rzucić się na łóżko i odespać to wszystko?

- Brzmi jak plan – chłopak zaśmiał się cicho – Chociaż ja mam jeszcze kilka drobiazgów do dokończenia w warsztacie; ale oczywiście za największą przyjemnością odprowadzę cię pod same drzwi.

Uniosła brwi, przyglądając mu się ze sceptycyzmem.

- Nie musisz mnie odprowadzać.

- Przecież i tak idziemy w tę samą stronę.

Wojowniczka chciała odpowiedzieć jakimś bardziej kąśliwym komentarzem, ale ostatecznie machnęła tylko ręką i ruszyła w stronę osady, pozwalając, by Czkawka dołączył do niej wedle własnego uznania. Zadrżała, gdy owionął ją chłodny morski wiatr. Naprawdę robiło się późno – słońce właśnie ostatecznie schowało się za odległą linią oceanu – i z każdą chwilą coraz ciemniej i zimniej robiło się na Berk. W dodatku, naprawdę czuła się wyczerpana wydarzeniami ostatnich kilku dni, nie tylko i nie przede wszystkim z powodu wysiłku fizycznego.

Cieszyła się na myśl, jak dobrze się to dla nich skończyło; ale najbardziej cieszył ją fakt, że całe to zamieszanie mieli już za sobą.

Zerknęła na chłopaka idącego obok niej i uśmiechnęła się, widząc jak ze zdenerwowaniem pociera kark, wyraźnie pragnąc poruszyć jakiś temat, ale nie mając odwagi tego zrobić. Był to gest, którego do tej pory u niego nie zauważyła i nie mogła oprzeć się rozmyślaniom nad tym, czy było to jednorazowe zachowanie, czy może nowy nawyk, który Czkawka z jakiegoś powodu nabrał właśnie teraz.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz