V To tylko imię.

447 39 15
                                    


Drewniane łóżko zaskrzypiało, gdy przewróciła się na drugi bok. W ciągu ostatnich kilku minut zdążyła zrobić to trzykrotnie, w nadziei, że mimo wszystko uda jej się zasnąć ponownie. Choć te parę godzin odpoczynku niewątpliwie sprawiło, że poczuła się lepiej, z całą pewnością nie wystarczyło, by przywrócić jej pełnię sił.

Poza tym, jakoś szczególnie nie chciało jej się tego dnia wstawać z łóżka.

Wcisnęła twarz w twardą poduszkę, naciągając koc na głowę. Było zimno; zdecydowanie zbyt zimno, jak dla niej. Wciąż na wpół śpiąca, powoli zaczynała rozumieć, gdzie się znajduje i jak właściwie do tego doszło. Przypomniała sobie dwa miejsca – słoneczną, chłodną plażę i dość przestronny, a oświetlony jedynie delikatnym płomieniem ogniska pokój, w którym najprawdopodobniej znajdowała się i teraz. Zupełnej pewności mieć nie mogła, wciąż skrywając się pod grubym okryciem.

Niezależnie od tego, nadal nie potrafiła połączyć ze sobą dwóch wspomnianych wcześniej miejsc, wiedząc, że w żadnym razie nie była w stanie sama przebyć dzielącej ich odległości; niezależnie od tego, jak niewielka by była. Zrozumiała, że goszczący ją wikingowie – jak to się w ogóle stało, że znalazła się wśród wikingów? - musieli znaleźć ją, gdy nieprzytomna leżała na wybrzeżu. Zatroskani, przynieśli ją do tego domu, gdzie w końcu przyszła do siebie.

Ciąg dalszy pamiętała doskonale.

Z ociąganiem odsłoniła twarz, rozglądając się po pomieszczeniu. Zarówno drzwi, jak i wszystkie – nieliczne zresztą – okna, były pozasłaniane; wpadające przez szczeliny smugi światła kazały się jednak domyślać, że dzień trwał już w najlepsze. Poczuła się nieswojo na myśl, że jej gospodarze są na nogach od kilku zapewne godzin, podczas gdy ona nadal wyleguje się w łóżku. Nawet tak niewygodnym.

Dalej dziewczyno, weź się w garść. Gość gościem, ale twoim dobrodziejom też należy się odrobina szacunku."

Zdecydowanym ruchem odrzuciła otulający ją koc. Poderwawszy się, usiadła, płynnym ruchem przekładając nogi i opierając je na posadzce. Gwałtowność tego manewru sprawiła, że zakręciło się jej w głowie; niewykluczone, że gdyby nie nie przytrzymała się krawędzi łóżka, runęłaby na ziemię. Na szczęście nieprzyjemne uczucie szybko minęło, pozwalając jej skierować myśli na dawne tory.

Jeszcze raz, tym razem uważniej, rozejrzała się po pokoju, nie dostrzegła jednak nikogo. Przyszło jej do głowy, że domownicy najpewniej znajdują się na zewnątrz – jednak i stamtąd nie dochodziły najlżejsze nawet odgłosy.

Czyżby moi opiekunowie tak bardzo cenili ciszę?" zastanowiła się, wstając. Zwinęła koc i ułożyła go, razem z poduszką, w nogach łóżka.

Albo tak bardzo troszczą się o to, by ci nie przeszkadzano", natychmiast odpowiedziała sama sobie. Trzeba było jak najszybciej dać im do zrozumienia, że nie muszą aż tak się nią przejmować.

W tym momencie huknęło.

Aż podskoczyła, zaskoczona nagłym hałasem. Przestraszona, chciała wybiec przed dom, by sprawdzić, co takiego zaszło, bo jedynym, co mogła w tej chwili wywnioskować, był upadek czegoś naprawdę ciężkiego. Niemniej ani metaliczny brzęk żelaza, ani łomot obijanych o siebie belek nie wyjaśniał wiele.

Podbiegła do drzwi, chcąc sprawdzić czy nikt nie potrzebuje jej pomocy, jednak zanim zdążyła pociągnąć za uchwyt, jej uszu dobiegł żeński głos, nieumiejętnie imitujący szept:

- Czyś ty oszalał?! - syknęła zezłoszczona posiadaczka głosu – Jak ona ma spać?!

- Wszystko byłoby w porządku, gdyby twój gad robił, co do niego należy – żachnął się ktoś drugi.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz