XII "I tak wszyscy trzej zaraz stracicie dla niej głowę"

637 14 6
                                    

- Nuuudaaa! - Mieczyk wyrzucił ramiona w górę i, zapierając się stopami o spodnią część blatu, odchylił się gwałtownie, w efekcie zwisając głową w dół i o mało co nie uderzając nią o kamienną posadzkę w Wielkiej Sali. Jego przyjaciele zignorowali ten wybryk; nawet siedząca najbliżej Szeptana zerknęła tylko w jego stronę dla upewnienia się, że chłopak nie zrobił sobie krzywdy, po czym bez zwłoki powróciła do swojego wcześniejszego zajęcia.

Po trzech tygodniach spędzonych w towarzystwie bliźniaków nawet ona przyzwyczaiła się do ich ekscentrycznego sposobu bycia.

- Nudzę się... - zawołał wiking ponownie, wciąż pozostając w tej samej pozycji – Dlaczego nic się nie dzieje? Dlaczego nie robimy nic, żeby coś się działo?

- Pole do działania jest akurat wielkie, tylko przy tym deszczu nic nie jesteśmy w stanie zrobić – wymamrotał Śledzik z naprzeciwka, wzdychając z rezygnacją – Szkoda, że Czkawka nie ma dla nas czegoś, co dałoby się zrobić wewnątrz, ale jak na złość, wszystkie te „domowe" roboty wykonaliśmy w zeszłym tygodniu.

- Łał – odpowiedział mu Mieczyk, podnosząc się wreszcie do pozycji siedzącej – Czy ja właśnie słyszałem jak Śledzik narzeka, że wyrobiliśmy się z czymś na czas?

- Tak to brzmiało – przytaknęła jego siostra, z zadziornym uśmiechem zerkając na potężnego towarzysza – To faktycznie jest nowość.

Śledzik poczerwieniał pod jej spojrzeniem i, odwracając wzrok, bąknął:

- Ja nie o tym mówię. Źle zaplanowaliśmy pracę i teraz się to na nas mści. Gdybyśmy naprawili te przegrody w zeszłym tygodniu...

- Nie mieliście materiałów – wpadła mu w słowo Szeptana – Drewno, które Johann przywiózł od Berserkerów okazało się nie takie jak powinno i trzeba było zrobić jeszcze jeden kurs, pamiętacie? „Domowe roboty" wykonaliście czekając, aż Gustaw wróci na Berk z nową dostawą.

Mówiąc to, ani na moment nie oderwała spojrzenia od trzymanego na kolanach arkusza, który z uwagą zapełniała kolejnymi szkicami. Zarówno Śledzik, jak i bliźnięta wpatrywali się w nią z niemym podziwem, tak, że w końcu ona sama zmuszona była podnieść wzrok; mieszanka zdumienia i ciekawości odmalowała się na jej twarzy.

- O co chodzi?

- Niesamowite jest, jak bardzo zorientowana jesteś w tym wszystkim, co dzieje się na Berk, zwłaszcza, jeżeli chodzi o te niekończące się naprawy – wytłumaczył młody Ingerman – Po pierwsze, skąd w ogóle zdobywasz informacje odnośnie naszych planów, a po drugie, jak udaje ci się to wszystko spamiętać. Chyba jeszcze się nie zdarzyło, żebyś w czymś się pomyliła.

- Mam oczy, uszy i dość czasu i chęci, żeby ich używać. No i Gustaw dużo mówi.

- To na pewno – blondyn uśmiechnął się z politowaniem.

- Zresztą wy sami też nieszczególnie kryjecie się ze swoimi zamiarami, choćby w tej chwili, więc nie możecie mieć pretensji ani do Gustawa, ani do mnie. Na moją pamięć też nic nie poradzę, wygląda na to, że po prostu jest dobra. Jak ironicznie by to nie brzmiało.

Uniosła rysunek na wysokość oczu, przeegzaminowała go krótko i, zadowolona, odłożyła go obok siebie na ławę, na której piętrzył się całkiem spory stos poczynionych już szkiców. Wzięła je wszystkie do rąk i, milcząc, zaczęła układać je wedle sobie tylko znanego klucza.

Deszcz zacinał, uderzając o wrota Sali, pchany wiatrem, który zdawał się wzmagać z każdą chwilą. Wewnątrz poza nimi nie było nikogo; reszta wikingów wolała zapewne doglądać własnego dobytku, spędzając ten chłodny jesienny wieczór w niewielkim gronie własnej rodziny. W porównaniu z takim obrazkiem Wielka Sala mogła wydawać się pusta i nieprzyjazna w swym ogromie – jednak dla czworga zebranych w niej przyjaciół była równie doskonała, co najprzytulniejsze schronienie rodzinnej chaty.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz