XIV Coś w nich pękło

192 16 1
                                    

- Trochę w prawo, nie, nie aż tak, ciągniesz tę linę zbyt gwałtownie, zaraz uderzysz w... o, czekaj, teraz powinno być w porządku. Możesz wciągać!

Śledzik ostrożnie zsunął się z siodła Sztukamięs, z uwagą przypatrując się trojgu przyjaciół, z zapałem pracujących przy naprawie dachu. Szpadka siedziała na samym szczycie domu, niedbale opierając się nogami o wąskie bale, przejmując i układając dachówki, które przy pomocy prostego mechanizmu wciągał na górę Mieczyk, kierowany z kolei uwagami Szeptany. Wym i Jot latali wokół, łapiąc w locie dachówki, które spadały na ziemię przy tej okazji.

Naczelny kronikarz Smoczej Akademii poklepał po szyi swą wierną smoczycę i, zbliżywszy się do tej z dziewcząt, która wciąż jeszcze znajdowała się na ziemi, pokiwał głową z uznaniem.

- Rzeczywiście wygląda na to, że tę część macie już prawie za sobą – oznajmił głosem pełnym podziwu – Przyznam, że kiedy dostałem tego Straszliwca od was, nie bardzo chciało mi się wierzyć w to, co czytam. W życiu nie spodziewałbym się, że można się z tym uporać tak szybko.

- Cóż, to były bardzo intensywne trzy dni – odparła Szeptana z westchnieniem – Zresztą, nie bardzo możemy sobie pozwolić na rozciąganie tego w czasie, bo też wcale nie mamy go tak wiele. Kto wie, jak długo będziemy mogli cieszyć się tą pogodą.

Śledzik ponownie pokiwał głową.

- Co prawda, to prawda. Wiadro mówi, że jutro jeszcze powinno być w miarę słonecznie, ale co do kolejnych dni nic nie może obiecać.

- Do jutrzejszego popołudnia dach powinien być już całkowicie wykończony; wtedy będziemy mogli skupić się na wnętrzu, a tam już nie będzie trzeba przejmować się pogodą. Pod warunkiem oczywiście, że Szpadka dobrze ułoży pokrycie, ale jak na razie wygląda na to, że wszystko idzie jak należy.

- Na naprawach dachu bliźniaki znają się akurat całkiem nieźle – chłopak uśmiechnął się pod nosem – Nie jestem w stanie powiedzieć ci ile razy ich zabawy kończyły się uszkodzeniem któregoś z nich, a Stoik zawsze upewniał się, że poniosą konsekwencje tych wygłupów. I, o dziwo, jego metoda zadziałała.

- Mówisz to tak, jakby zwykle jego metody nie działały, podczas gdy ja nieustannie słyszę, że Stoik Ważki był najlepszym wodzem, jaki kiedykolwiek tu panował.

- Nie, nie, to nie tak. Nie chodzi o to czy jego metody sprawdzały się, czy nie. Po prostu zwykle na bliźniaki nie działa nic.

- Wiesz, że cię słyszymy, nie? - wtrącił Mieczyk, stojący zaledwie o kilka stóp dalej – Znaczy, nie wiem jak Szpadka, ale ja słyszałem każde słowo i powiem ci, przyjacielu, że nie jestem pod wrażeniem. Szpadka pewnie też by nie była. Hej, siostra, słyszałaś co Ingerman przed chwilą powiedział?

Chłopak zamilkł, uciszony potężną dłonią jasnowłosego wikinga który nieco zbyt późno zorientował się, co jego towarzysz ma zamiar wykrzyczeć. Mieczyk szarpał się przez chwilę, ale z dłońmi wciąż zaciśniętymi na linie nie mógł zrobić wiele ponad to; zmrużył oczy i spojrzał na swego oprawcę z wyrzutem.

- Nie ma potrzeby tak tego rozgłaszać – wymamrotał Śledzik, zerkając niepewnie w stronę usadowionej na dachu dziewczyny – Poza tym, wiesz, że to prawda.

- Wiesz co cokolwiek Mieczyk chciał mi powiedzieć, kneblowanie go tylko sprawi, że tym bardziej będę chciała się tego dowiedzieć – zawołała ze swego miejsca wojowniczka – Lepiej puść go zanim lina znowu wyślizgnie mu się z rąk i stracimy kolejną partię materiałów. I pospieszcie się z tym ładowaniem, nie będę tu czekać wiecznie!

Kronikarz niechętnie odsunął się od młodszego z dwojga Thorstonów, mrucząc pod nosem niezrozumiałe uwagi na temat tego ostatniego, podczas gdy Szpadka szczerzyła zęby w triumfalnym uśmiechu. I w tym właśnie momencie drzwi chaty otworzyły się gwałtowanie, a z jej wnętrza wychynął zadowolony, jak zawsze pewny swego Sączysmark.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz