VII Przed oczyma miał Heather

268 24 6
                                    


Przed domem bliźniaków kręciło się znacznie więcej osób, niż można by się spodziewać. Większość z nich zachowywała się, jak gdyby nie wydarzyło się nic specjalnego – wikingowie niby od niechcenia przechadzali się po okolicy, dla swej obecności mając więcej niż kilka wytłumaczeń, a jednak wciąż nie mogąc powstrzymać ukradkowych spojrzeń, mimochodem rzucanych na chatę rodziny Thorston. Inni starali się trzymać się na uboczu; w ciszy obserwowali drewniany budynek, ani nie szukając wymówek, ani nie próbując zbliżyć się do jego murów, w duchu tylko zastanawiając się, jak się cała sprawa potoczy.

Byli wreszcie tacy, którzy bezceremonialnie podchodzili do drzwi, gdzie, zatrzymywani stanowczo przez pełniącego straż Sączysmarka, żądali wyjaśnień.

A im mniejsze mieli pojęcie o rzeczywistych powodach panującego wokół zamieszania, tym głośniej domagali się ich otrzymania.

Czkawka nie bez zdumienia przyglądał się tej scenie, wylądowawszy w dość znacznej odległości od domostwa swych przyjaciół. Wreszcie zeskoczył z siodła i skinął na Szczerbatka, który radośnie podążył za nim. W miarę jak zbliżali się do celu, szepty wokół nich przybierały na sile.

- To Czkawka! - zdumiał się ktoś.

- A więc naprawdę coś się stało... - skomentował ktoś inny.

- Może powie nam coś więcej?

- Dlaczego Sączysmark nikogo nie wpuszcza do środka?

- Słyszałem, jak Sven mówił...

Dang.

Jasnofioletowe światło rozbłysło, gdy Szczerbatek wypuścił w niebo pojedynczą strzałę ognia. Efekt był natychmiastowy.

- Dobra, Mordko, wystarczy – mruknął jego jeździec, klepiąc go po szyi, po czym donośniejszym głosem dodał:

- Dobrze, dosyć tego dobrego. Nie wiem, co sprowadziło was tutaj w takiej liczbie, ale chyba najwyższa pora rozwiązać to zgromadzenie. Dajcie Thorstonom żyć.

I nie czekając dłużej, ruszył w stronę wejścia, nie bez wysiłku docierają pod sam próg. Powitało go zmęczone westchnienie Sączysmarka.

- No, nareszcie – wiking stęknął, opierając się o framugę – Masz pojęcie jak długo tu tak stoję?

- Absolutnie żadnego – odparł jego wódz, odwracając się i spoglądając znacząco w stronę pozostałych na miejscu ciekawskich. Niektórzy wciąż ociągali się z odejściem, ale, widząc stanowcze spojrzenie chłopaka, ostatecznie zastosowali się do jego poleceń.

- Ha, ha. Znowu to samo? - wymamrotał Sączysmark z przekąsem – Naprawdę, Czkawka, ten twój sarkazm na nikim nie robi już wrażenia.

- Obawiam się, że będę musiał jakoś to przeżyć.

- I dalej swoje. To co, wchodzisz do środka czy czekasz na specjalne zaproszenie?

- I to mój sarkazm na nikim nie robi wrażenia?

- Na brodę Odyna, po prostu tam wejdź!

Młody przywódca przewrócił oczyma, rozbawiony. Oparł dłoń o zamocowany na drzwiach uchwyt.

- Szczerbatek, ty zostajesz. Bądź cicho i nie ruszaj się stąd... O, nie, nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz, że nie pozwolę ci tam teraz wejść.

Unikając błagalnego spojrzenia Nocnej Furii, chłopak delikatnie uchylił drzwi i niemal bezszelestnie wsunął się do środka. Ci, którzy znajdowali się wewnątrz nawet nie zauważyli jego przybycia.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz