Rozdział 11

61.1K 3.8K 420
                                    

      Pov. Nathan

Ja pierdole, jaka ona jest uparta. Zaraz jak ją odwiozłem do domu, pojechałem do sklepu zrobić jakieś zakupy do domu. W lodówce nie było nic do żarcia, więc musiałem zatroszczyć się o swój tyłek i pojechać po coś do sklepu. Wróciłem do domu ok. 14 i obejrzałem jakiś mecz. Nudy. Czas mi się tak dłuży do 16... Muszę poznać tę laskę w jakiś sposób. Podoba mi się w niej to, że jako nieliczna osoba potrafi mnie wysłuchać. Dziwne, nawet moi przyjaciele nie chcę słuchać o takich pierdołach. Sam się sobie dziwie, że powiedziałem jej o Davidzie. Co mi się stało? Jakiś przypływ adrenaliny czy co? Niektórzy z was mogą pomyśleć, że się zakochałem... nie, nie. Ja nie wierzę w coś takiego jak miłość. Nie widzę w ogóle sensu tego uczucia. No bo, po co być z kimś w związku? Tylko po to, żeby druga osoba mogła zdradzić, zerwać lub coś innego? Bezsensu. Przynajmniej, tak to sobie tłumaczę.


    Pov. Rosie

Mamy się spotkać w naszym miejscu, przy niewielkim wodospadzie.  Jestem tam przed 16. Uśmiechnęłam się na widok rozłożonego na trawie Motocyklisty.

-Widzę, że ktoś tu leniuchuje - odstawiłam motor i położyłam się obok.

-Trochę lenistwa jeszcze nikomu nie zaszkodziło - powiedział  chłopak, odwracając twarz w moją stronę. Leżeliśmy oboje na trawie, wpatrując się w niebo.

-Co dzisiaj robiłaś?- hmm..., co dzisiaj robiłam? Miałam bardzo udany poranek, spałam z największym kretynem na świecie i paradowałam w dresach ze szpilkami...

-Dzień, jak co dzień. Nic szczególnego się nie działo. A ty?

-To samo - na tym przystaliśmy i nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka minut - Widzisz tamtą chmurę? - pokazał palcem na wielki, biały kształt na niebie.

-Tak.. chyba tak. To ta, co przypomina wielkiego żółwia? - spytałam.

-Co? To jest królik - powiedział z zażenowaniem chłopak.

-Królik? No co ty. Zobacz jeszcze raz!

-Jeżeli to jest królik, to ja jestem batmanem - powiedział tak poważnie, że nie mogłam się nie zaśmiać - To nie jest śmieszne! - zaczął tłumaczyć, na co ja zwijałam się ze śmiechu.

-Zachowujesz się jak dziecko - powiedziałam rozbawiona, na co on pochylił się nade mną. W kasku, rzecz jasna.

-Zaraz zobaczysz co te dziecko potrafi - odparł rozbawiony i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się wyrywać z każdej strony i krzyczeć, ale na próżno.

-Stop! - mówiłam, między śmianiem się  - Proszę! - on zaczął się śmiać i przestał mnie torturować, ale nadal zwisał nade mną i patrzyliśmy sobie w oczy. Zaraz odezwał się głębokim głosem, od którego zmiękły mi kolana.

-Kiedyś zdejmę ten kask i pierwsze co zrobię, to cię pocałuję - powiedział z nadzieją w głosie. Zastanowiłam się nad tym. Czy tego właśnie chciałam? Głupie pytanie, pewnie, że tak! Poczułam miliony motylków w moim podbrzuszu.

-A kiedy to będzie?

-Niedługo. Nie chcę czekać w nieskończoność.

****************************

Wracając do domu, miałam tylko wizję naszego spotkania, w którym się poznamy. Do cholery, ja chcę już go poznać! Chcę wiedzieć kim jest. Ale chyba oboje jeszcze nie jesteśmy na to gotowi. Wróciłam do domu i poczułam się zmęczona. Ten dzień mnie wykończył. Na początku konfrontacja z tym debilem, a potem jeden z najlepszych popołudni w moim życiu. Szybko się ogarnęłam, rozczesałam włosy, umyłam zęby, założyłam moją ulubioną piżamę (czytaj: bluzka mojego taty, sięgająca mi do kolan) i położyłam się do miękkiego łóżka.


Niedziela minęła szybko, a potem czas było zmierzyć się z poniedziałkiem. Założyłam ciemne, jeansowe rurki i czarną, obcisłą bluzkę na długi rękaw i do tego białe conversy.

Kiedy weszłam do szkoły, zaraz na szyję rzuciła mi się Mia.

-Ty głupia idiotko! Próbuję się do ciebie dodzwonić cały weekend, a ty nic! Co się z tobą działo?! - achh, wyciszyłam telefon i nawet nie pomyślałam, żeby go wziąć do ręki. Za bardzo byłam przytłoczona całą imprezą, Oscarem, motocyklistą...

-Przepraszam. Jestem głupia, wiem, nie pomyślałam, że możesz się martwić - powiedziałam, przytulając ją.

-Jak miałam się nie martwić?? Od imprezy zero kontaktu z tobą! - uniosła głos - Ale okej, dobra, jest ci to wybaczone. Ale to ma być ostatni raz! Zrozumiałaś? - odparła i przytuliła mnie drugi raz. Zaraz dołączyli do nas chłopacy i Nicola. Przywitałam się z nimi, na co oni też, martwiącym się głosem, pytali, co się ze mną działo. Z tego co słyszę, to wszyscy próbowali się ze mną skontaktować.

-A tak w ogóle, to nie uszło nam na uwadze, to na imprezie - odparł Mike, kiedy kierowaliśmy się w stronę stołówki po 4 lekcjach, spragnieni jedzenia. Cały czas rozglądam się, czy nie widać nigdzie Oscara. Nie mam ochoty się z nim widzieć. Boję się go.

-Czyli co? - spytałam zdenerwowana. Bałam się, że ktoś wie o tym incydencie z Oscarem,

-Ty się jeszcze pytasz co?! - Nicola prawie krzyknęła, kiedy wchodziliśmy do stołówki - Uwierz mi, że prawie cały nasz rocznik widział cię w ramionach Nathana.

-A poza tym, mi napisałaś, że źle się poczułaś i pojechałaś do domu po imprezie - odparła Mia, kiedy usiedliśmy razem do stolika - Więc, czy coś się dzieje? - wszystkie oczy były wpatrzone we mnie. Nie dam rady ich okłamać, ale nie mogę im tego powiedzieć teraz, w szkole.

-Cały czas chodzisz jakaś rozkojarzona i w ogóle z przerażeniem na twarzy - powiedział Josh. Cholera. Serio jestem złą aktorką.

-Nie, po prostu źle się poczułam na imprezie, poszłam na górę do łazienki. W końcu zrobiło mi się słabo i Nathan się zjawił. Powiedział, że mnie odwiezie do domu, więc napisałam ci sms, żebyś się nie martwiła i byście się dalej bawili - powiedziałam, lekko uśmiechając się.

-Czyli na pewno nic się nie stało? - spytał Max, podnosząc jedną brew.

-Na pewno - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść, żeby zapełnić czymś sobie buzię. Chyba mi uwierzyli, bo zaczęli gadać. Nie chciałam wtrącać się do rozmowy. Kątem oka, widziałam idącego niedaleko nas Nathana, który tylko na chwilę spojrzał się na mnie. Zatrzymał się wzrokiem, po czym najnormalniej w świecie podszedł do Natalie i zaczął ją całować. Hmm... Może tak nie przy jedzeniu. Jednak kiedy spojrzałam na wejście do stołówki, zobaczyłam Oscara, który przypatrywał mi się z daleka. Miał podbite oko. Cholera. Nathan nieźle mu przywalił. Cała się spięłam i w panice zaczęłam pakować rzeczy do torby.

-Hej Nowa, co się dzieje? - spytał z troską Mike. Wszyscy wtedy zaczęli się pakować, żebyśmy poszli na ostatnią lekcję - biologię.

-Co? Nie, nic, nic. Nie chcę się po prostu spóźnić - powiedziałam szybko i wstałam od stolika - Zobaczymy się na lekcji! - krzyknęłam i zostawiłam moich zaskoczonych przyjaciół. Będę się musiała z tego grubo tłumaczyć. W pośpiechu znalazłam się pod salą od biologii i weszłam do klasy. Byłam pierwsza. Nic dziwnego, skoro lekcja zaczyna się za 10 min. Kto normalny przychodzi o tej porze? Chyba jednak znalazł się ktoś, bo zaraz po tym jak usiadłam w ławce, do sali wszedł, przeciekający pewnością siebie, Nathan.

Hej po długim czasie ;) Piszcie co sądzicie o tym rozdziale :P




NowaWhere stories live. Discover now