Rozdział 43

44.2K 2.9K 482
                                    

Pov. Nathan


Po przebudzeniu zobaczyłem na ekranie wiadomość od Justina, że musimy się natychmiast spotkać. Jeszcze nie bardzo rozbudzony odpisałem mu, że jest rano i śpię, po czym odłożyłem telefon z powrotem na szafkę koło łóżka.

Rozejrzałem się chwilę, po czym przypomniałem sobie, gdzie jestem. Spojrzałem w dół i zobaczyłem na swojej klatce piersiowej burzę ciemnobrązowych włosów. Rosie leżała z policzkiem przywartym do mojego ciała i z rękoma, które trzymała na mnie.

W tym momencie, marzyłem, żeby mieć taki widok codziennie, jak się będę budził, a w moich myślach od razu pojawiły się brudne obrazy, tego co moglibyśmy razem wyprawiać. Jestem przecież tylko facetem, tak?

Właśnie położyłem głowę z powrotem na poduszce, kiedy zadzwonił mój telefon. Energetycznie sięgnąłem po niego ręką i po omacku włączyłem zieloną słuchawkę, bo nie chciałem żeby obudził on moją dziewczynę.

Rosie, moja dziewczyna.

-Ta? - spytałem szeptem i sennym głosem.

-Zbieraj tutaj swój wielki tyłek, bo nie zamierzam tyle tu na ciebie kurwa czekać! - usłyszałem krzyk Justina przez telefon, dlatego automatycznie odsunąłem go od ucha.

-Stary, do jasnej cholery, wiesz która jest godzina? - spytałem z pretensją. Lekko zsunąłem z siebie Rosie, która przekręciła się na drugi bok, ale na szczęście nie obudziła. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem oczy.

-Chuj mnie obchodzi, która jest godzina, masz tu w tej chwili przyjechać - syknął przez telefon.

-Chce się kurwa wyspać, więc mi na to pozwól - odparłem ziewając.

-Nath, mam problem i to cholera wie jak wielki, dlatego czekam tu na ciebie - powiedział błagalnie, a ja trochę się przestraszyłem, że coś mogło mu się stać. Ale zaraz odpędziłem od siebie tą myśl.

-A czy ten problem nie mógłby zaczekać? - spojrzałem na ekran telefonu - Tak jeszcze przynajmniej 3 godziny? - jego chyba pojebało. Jest dopiero 7 rano.

-Nathan, przyjacielu, nie zamierzam ci przypominać, kto ci ratował dupę, jak pobiłeś się z policjantem, kto z tobą był, kiedy pierwszy raz próbowałeś się zjarać, kto uciekał z tobą z lekcji tylko po to, żeby się upić i to mnie zawsze matka opierdalała, nie muszę ci jeszcze przypominać...

-Dobra, Jezu, okej - skapitulowałem i zszedłem z łóżka, podchodząc do krzesła gdzie położyłem wczoraj wieczorem, swoje ciuchy - Ale jeżeli to będzie jakaś bezsensowna sprawa to przysięgam, że zabije cię.

-To jest sprawa życia i śmierci! - krzyknął mi tak przez telefon, że go upuściłem, jednocześnie próbując założyć spodnie. Przekląłem cicho pod nosem, ale telefon się nie zbił i co najważniejsze, jego upadek nie spowodował tego, że Rosie się obudziła.

-Dobra - warknąłem - Prześlij mi adres, zaraz tam będę.

Rozłączyłem się i ubrałem do końca. Przeczesałem dłonią moje włosy i spojrzałem ostatni raz na moją dziewczynę. Nadal spała, mając przy tym lekko rozchylone usta. Twarz miała spokojną, a od czasu do czasu marszczyła nosek, jakby jej się coś nie podobało.

Podszedłem cicho do łóżka i złożyłem czuły pocałunek na jej czole, po czym skierowałem się w stronę wyjścia.

Zabierając swoją marynarkę i próbując założyć krawat po drodze, schodząc na dół, zauważyłem, że nie do końca wszyscy śpią. Z kuchni dobiegały ciche rozmowy, a ja bardziej się zbliżając mogłem rozpoznać, że należą do matki Rosie, cioci i jej babci. Uznałem, że wejdę i powiem, że muszę się zbierać i nie zostanę na śniadanie, bo inaczej wszyscy mogliby uznać za dziwne to, że nic nikomu nie powiedziałem, tylko wyszedłem.

NowaWhere stories live. Discover now