10.

5K 357 31
                                    

Wbijajcie do Paulas_xx na jej opowiadanie ''Hurt'', dziewczyna ma niesamowity talent do pisania, powstał już prolog! 

A teraz zapraszam was na rozdział :) 

- Gdzieś Ty była całą noc?! - było pierwszym co usłyszałam, zaraz po wejściu do domu. - Zresztą nie odpowiadaj. - machnął na mnie ręką. Nic nie mówiłam, nie miałam ochoty się z nim kłócić. - Następnym razem zabieraj ze sobą ten pieprzony telefon, żebym nie musiał tłumaczyć się swojemu ojcu, dlaczego dzwonisz z telefonu Horan'a! - krzyknął.

- Nie musiałeś się tłumaczyć. - szepnęłam i miałam nadzieje, że mnie nie usłyszał. - Może to nie ma sensu, Luke. - powiedziałam i spojrzałam na niego.

- Co nie ma sensu? - spytał.

- My, my nie mamy sensu. - powiedziałam. 

- O czym Ty mówisz Mercy? - spytał i wszedł za mną do salonu. - Nie kochasz mnie?

- Oczywiście, że Cię kocham. - odwróciłam się w jego stronę. - Tylko raczej jako przyjaciela lub brata. - powiedziałam. Blondyn westchnął i usiadł na kanapie. - Od jakiegoś czasu chciałam wrócić do Londynu i zacząć moje stare życie. To mnie nie jara, Luke. Nie lubię drogich restauracji, luksusowych willi, drogich alkoholi, wolę pizzę, piwo i skromny domek. - wytłumaczyłam, cały czas na niego patrząc. - Ty byłeś doskonały, dbałeś o mnie, zawsze mnie pocieszałeś, a ja na początku traktowałam Cię jako mojego chłopaka, faceta z którym chcę spędzić resztę życia, ale tak nie jest. Chcę mieć z Tobą kontakt, ale jako przyjaciele. 

- Chyba masz rację. - odezwał się po długiej ciszy. 

- Przepraszam. - szepnęłam. - Jesteś dla mnie ważny, ale...

- Ale nie tak jak on. - przerwał mi. 

- Co? - spytałam zmieszana. 

- Widziałem jak na niego patrzysz, Mers. - powiedział i wstał z kanapy. Stanął na przeciw mnie i uśmiechnął się lekko. - W Twoich oczach widziałem radosne iskierki, gdy tylko pojawił się obok Ciebie. - powiedział. Spuściłam głowę na swoje palce i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zmarszczyłam brwi i ściągnęłam pierścionek zaręczynowy. Podniosłam głowę i spojrzałam w niebieskie oczy Luke'a. - Daj to komuś, kto na to zasługuję. - powiedziałam i oddałam mu pierścionek. Chłopak uśmiechnął się lekko i zabrał ode mnie przedmiot. - Pójdę się spakować.

- Możesz zostać. 

- Nie, Luke. - powiedziałam. - Tak będzie lepiej dla nas obojga. - dodałam, a on przytaknął głową. Weszłam na górę do naszej sypialni i weszłam do garderoby. Wyciągnęłam swoją walizkę i zaczęłam pakować do niej moje rzeczy. To było cholernie trudne, ale wiem, że postąpiłam właściwie. Obydwoje krzywdziliśmy siebie nawzajem. Spakowałam swoje rzeczy i zarzuciłam torbę na ramię. Rozejrzałam się po pomieszczeniu upewniając się, czy na pewno wszystko wzięłam. Przez te trzy lata nie nazbierałam zbyt dużo rzeczy, wiec to nie był problem. Weszłam jeszcze do łazienki, by upewnić się, że wszystko zabrałam. Zeszłam na dół i zobaczyłam przy drzwiach Luke'a. 

- Gdzie się zatrzymasz? - spytał.

- W mieszkaniu Lou, poradzę sobie. - zapewniłam go. Pożegnałam się z nim i wyszłam z jego domu. Do mieszkania Louis'a nie było daleko, więc mogłam się przejść, a i tak musiałam nad wszystkim pomyśleć. Nim się obejrzałam byłam pod budynkiem, gdzie mieści się mieszkanie mojego brata. Weszłam do środka i odebrałam kluczyk od mieszkania. Weszłam do windy i wjechałam na odpowiednie piętro. Po chwili wyszłam z windy i podeszłam do odpowiednich drzwi. Otworzyłam je kluczem i weszłam do środka. Położyłam walizkę na ziemi i zamknęłam drzwi. Stanęłam na środku salonu i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. 

*retrospekcja*

- Halo? - spytałam, nie patrząc kto dzwoni. 

- Mercy, gdzie jesteś? - spytał.

- Niall? - zdziwiłam się.

- Jeżeli to chory żart...

- To nie jest żart, Niall. - przerwałam mu. - Tak będzie lepiej. - powiedziałam.

- Co będzie lepiej? - spytał. - Mercy, wróć do domu, do mnie.

- Nie mogę. - szepnęłam i  zaczęłam płakać.

- Możesz, oczywiście, że możesz. - powiedział.

- To wszystko to przeze mnie, rozumiesz? To przeze mnie rozstajesz się z żoną.

- Chcę tego. - powiedział szybko.

- Widziałam jak byłeś smutny, zdenerwowany, zestresowany, Niall. Ty ją kochasz. - powiedziałam i pociągnęłam nosem.

- Nie kocham jej, kocham tylko Ciebie. - odparł łamiącym się głosem.

- Żegnaj Niall. 

*koniec retrospekcji*

To była najgorsza decyzja podjęta w moim życiu. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. 

Dlaczego jestem taką idiotką? 

***

Następnego dnia siedziałam w sypialni i szukałam biletu powrotnego do Londynu. Zakończyłam pracę u Pana Hemmings'a i szczerze? - nie żałuję tej decyzji. Chciałam wrócić do Londynu, do brata, Ryan'a, Brad'a i zostawić Mediolan w cholerę. Znalazłabym pracę i żyła szczęśliwa. 

Tylko bez niego. 

Pokręciłam głową i zabukowałam lot na pojutrze. Chciałam wrócić jak najszybciej. Nie mieć problemów i żyć tak jak żyłam trzy lata temu. Odłożyłam laptopa na bok i spojrzałam na okno. Kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. O tej porze byłabym w pracy i śmiała się z nieśmiesznych żartów Harry'ego, a teraz siedzę samotnie w mieszkaniu i rozmyślam nad moim bezsensownym życiem.

Dlaczego dałam sobą manipulować?

XXXX

Okej, więc ten rozdział jest do dupy. Przez cały dzień nie miałam weny i kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy, więc przepraszam za to jaki jest :/ 

Marcelina x

Lawyer 2||n.h. ✔Where stories live. Discover now