15.

4.4K 301 55
                                    

Niall tego został w domu tak jak obiecał, lecz i tak siedział w swoim gabinecie, a ja siedziałam na kanapie w salonie. Od wczorajszego wieczoru nawet nie podchodziłam do okna. Nie chciałam by Niall i Pani Caroline mieli mnie za większą wariatkę. Nawet nie miałam włączonego telewizora, po prostu siedziałam i tępo patrzyłam się w ścianę. Pani Caroline krzątała się po domu i sprzątała. Nie wiedziałam po co ta kobieta robi to tak często. Wystarczyłoby gdyby posprzątała dwa może trzy razy w tygodniu, a nie codziennie. Usłyszałam kroki, a po chwili obok mnie usiadł Niall. 

- Dlaczego tu tak siedzisz? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami. 

- Nie mam ochoty na telewizje. - powiedziałam. 

- Na jedzenie też nie masz. - mruknął pod nosem, ale go usłyszałam. Nie skomentowałam tego, tylko dalej patrzyłam na ścianę. - Chcesz jechać ze mną do centrum handlowego? - spytał. 

- Podziękuję, nie chcę zrobić z siebie jeszcze większej wariatki. - odparłam. 

- Nikt nie ma Cię za wariatkę, Mers. 

-  Nikt oprócz Ciebie i Pani Caroline. - mruknęłam i wstałam z kanapy. Ruszyłam w kierunku schodów, lecz usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam ciężko i otworzyłam je. Moim oczom ukazała się Jasmine z głupim uśmiechem na twarzy. - Co tu robisz? - spytałam. 

- Byłam w pobliżu i pomyślałam, że wpadnę. - uśmiechnęła się. 

- Nikt Cię tu nie chcę. - warknęłam. Usłyszałam kroki, więc odwróciłam głowę i po chwili obok mnie pojawił się Niall. 

- Dlaczego stoisz przy otwartych drzwiach? - zmarszczył brwi. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że przede mną nikogo nie ma. 

- Nie słyszałeś dzwonka? - spytałam. 

- Słyszałem, ale wyjrzałem przez okno i nikogo nie było. - wyjaśnił. 

- Robisz sobie ze mnie żarty, prawda? 

- Nie, kto tu był? - spytał. 

- Jasmine, rozmawiałam z nią. - odpowiedziałam. 

- Nikogo tutaj nie było, Mercy. Zapewniam Cię, nie widziałem jej. 

- To nie jest pieprzony Prima Aprilis, rozmawiałam z nią! - krzyknęłam. 

- Uspokój się. - powiedział spokojnie. 

- Jak mam się uspokoić, kiedy nikt mi nie wierzy?! - krzyczałam dalej. Trzasnęłam drzwiami i wbiegłam na górę. Ona robi sobie ze mnie żarty, a Niall i Pani Caroline mają mnie za wariatkę. Wplątałam palce w swoje włosy i pociągnęłam za nie. 

Ja chyba naprawdę wariuję.

Nie, to ona robi wszystko bym zrobiła z siebie wariatkę. Chodzi jej tylko o to. Gdy mi się pogorszy, zamkną mnie w psychiatryku, a ona będzie triumfować. 

Ale ja się nie dam. 

Dobra, zaczęłam gadać sama ze sobą. Chyba naprawdę jest coś ze mną nie tak. Podeszłam do okna i od razu spojrzałam na ulicę. Nie było jej tam i cieszyłam się. Usiadłam na parapecie i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Dlaczego oni mi nie wierzą? Przecież z nią rozmawiałam, musieli słyszeć jej głos, tak? Chyba, że to naprawdę działo się tylko w mojej wyobraźni. Sama zaczęłam już myśleć o sobie jak o chorej psychicznie. Ale to nie prawda. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam. Nie mogę okazać słabości, jeszcze wszystko pogorszy. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i wiedziałam, że to Niall. Nawet na niego nie spojrzałam. Patrzyłam przez okno i zastanawiałam się o co może jej chodzić. 

- Mercy. - powiedział, ale nie zareagowałam. - Proszę, spójrz na mnie. - szepnął. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jego zmartwione spojrzenie. - Rozmawiałem przez chwilę z Panią Caroline i wpadliśmy na jeden pomysł. Myślę, że będzie najlepszym rozwiązaniem. - odparł. 

- Jaki? - spytałam. 

- Zapiszę Cię do psychiatry. - odpowiedział, a ja wstrzymałam na chwilę oddech. 

- Nie ma mowy. - powiedziałam po chwili. 

- Mercy, on Ci pomoże.

- Nie chce pomocy! - krzyknęłam i zeszłam z parapetu. - Nie wierzę! - pociągnęłam za swoje włosy. - Cholera, masz mnie za psychicznie chorą!

- Nie, to nie prawda. - powiedział szybko i chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam. 

- Prawda, chcesz mnie wysłać do psychiatry, Niall. - odparłam. - Kurwa, nikt mi nie uwierzy, że ona naprawdę tu była. 

- Uspokój się. 

- Nie uspokoję się! - znów krzyknęłam. - Nie jestem wariatką! To ona robi wszystko, żeby to tak wyglądało! Kurwa!

- Nie przeklinaj. - upomniał mnie.

- Będę robić co mi się chcę! 

- Zachowujesz się teraz jak rozwydrzony bachor! - teraz to on krzyknął. 

- W takim razie po co się ze mną związałeś?!

- Sam chciałbym to wiedzieć! - krzyknął, a ja próbowałam unormować swój oddech. Patrzyłam na niego zawiedzionym wzrokiem, a on pomału się uspokajał. - Mercy...

- Daj mi spokój. - przerwałam mu. 

- Mercy. - próbował znów, ale pokręciłam głową i wyszłam z sypialni. Zbiegłam na dół i założyłam szybko swoje buty, a do ręki wzięłam bluzę. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z posesji. Nie słyszałam krzyku Niall'a, więc nawet za mną nie poszedł i dobrze. Chciałam pobyć sama. Założyłam swoją bluzę i ruszyłam w dół ulicy. Zasunęłam bluzę i schowałam dłonie do jej kieszeni. Nie byłam wariatką, prawda? Byłam zdrowa, to Jasmine miesza wszystkim w głowach. Od zawsze mnie nie lubiła, więc teraz ma prawo się mścić. Po paru minutach znalazłam się w centrum Londynu. Szłam koło Big Ben'a, gdy zobaczyłam znajomą mi osobę. Podeszłam do niej szybkim krokiem i dotknęłam jej ramienia. 

- O Mercy, witaj. - uśmiechnęła się.

- W co Ty grasz? - spytałam.

- Nie rozumiem o co Ci chodzi. - zmarszczyła brwi. 

- Nie udawaj głupiej. Dlaczego przychodzisz pod dom Niall'a i mieszasz mi w głowie? 

- Mercy, źle się czujesz? 

- Przestań! - krzyknęłam. - Nie udawaj, że się przejmujesz. Wiem, ze jest inaczej. 

- Mercy, dzisiaj przez cały dzień byłam w szkole, moja klasa miała mieć sprawdzian z matematyki. Nie byłam pod domem Niall'a. - powiedziałam. - Przepraszam, muszę już iść. - dodała i szybko ode mnie odeszłam. 

Chyba naprawdę muszę iść do psychiatry. 

XXXX

Kolejny :) 

Marcelina x 


Lawyer 2||n.h. ✔Where stories live. Discover now