17.

4.5K 322 45
                                    

Tydzień później miałam kolejną wizytę z Panią Morgan. Niall zawiózł mnie pod jej ośrodek, a sam pojechał na rozprawę. Usiadłam na krześle w poczekalni i czekałam aż doktor mnie zawoła. Widziałam te same osoby, które były tu tydzień temu. Rozglądałam się po holu i co chwile sprawdzałam zegarek, który wisiał na ścianie nad drzwiami wejściowymi. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, więc przeniosłam tam wzrok i zobaczyłam Jasmine wychodzącą z gabinetu Pani Morgan.

- Widzimy się za tydzień, Pani Horan. - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się.

- Do zobaczenia. - powiedziała Jasmien i odwróciła się. - Och, witaj Mercy. - przywitała się ze mną, gdy mnie zobaczyła. Uśmiechnęłam się lekko, a ona mnie minęła i wyszła z budynku. 

- Mercy, zapraszam. - usłyszałam Panią Morgan. Wstałam z miejsca i szybkim krokiem weszłam do gabinetu. - Usiądź. - wskazała na kanapę. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i nerwowo bawiłam się palcami. - Zaczniemy dzisiaj od czego prostego. Skąd znasz tą kobietę, która wychodziła z mojego gabinetu? 

- Była moją nauczycielka matematyki, do tego żoną mojego chłopaka, a teraz to przez nią tu jestem. - powiedziałam szybko. 

- To  ją widzisz pod swoim domem? 

- Tak, ona chce zrobić ze mnie wariatkę. - powiedziałam. 

- Mercy, uspokój się. Nikt nie chcę zrobić z Ciebie wariatki. - odparła. - Pani Horan przychodzi tutaj , ponieważ nie może poradzić sobi z rozstaniem, Tobie nie chcę nic zrobić.

- Dlaczego Pani mi to mówi? - podniosłam brew do góry.

- Zapewniam Cię tylko, że Pani Horan jest nieszkodliwa dla Ciebie, nie chcę zrobić z Ciebie wariatki. - powiedziała, a ja skrzywiłam się lekko na nazwisko, które wymieniła. Nadal nie mogłam przyzwyczaić się, że ona nadal nosi nazwisko mojego chłopaka i po części mnie to boli. 

- To dlaczego ja ją widzę? Nie jest żadnym duchem czy czymkolwiek, jest człowiekiem, a ludzi widzi każdy. - odparłam. 

- Może to trauma, którą przeszłaś. Widzisz ją, bo Cię skrzywdziła, prawda? 

- Próbowała mnie zniszczyć. - odparłam cicho. 

- W jaki sposób? 

- Kiedy dowiedziała się, że mam roman z jej mężem próbowała robić wszystko, żebym nie zdała z matematyki. Wstawiała mi jedynki za dobrze zrobione zadanie, a gdy chciałam z nią na spokojnie porozmawiać, robiła wszystko bym poczuła się jak dziwka. Przepraszałam ją...ale to nic nie dało. - po moim policzku spłynęła łza. - Niall, jej były mąż załatwiał sprawy związane z rozwodem i gdy był zdenerwowany wyżywał się na mnie. Myślałam, że ona ją nadal kocha, dlatego uciekłam do Mediolanu. 

- Uderzył Cię? 

- Nie, tylko na mnie krzyczał. - odpowiedziałam szybko. 

- Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłaś. - uśmiechnęła się ciepło. 

***

Po wizycie u Pani Morgan ruszyłam do sądku, gdzie odbywała się rozprawa, w której uczestniczył Niall. Nie fatygowałam się by zadzwonić po taksówkę, a nawet żeby pojechać tam autobusem, tylko spokojnym spacerkiem szłam pod wielki budynek. Dłonie miałam w kieszeniach spodni, a głowę lekko spuszczoną w dół. Pani Morgan naprawdę mi pomogła. Szczera rozmowa niekiedy naprawdę się przydaję nawet z obcą osobą. Nim się obejrzałam byłam pod wielkim budynkiem sądu. Wyciągnęłam dłonie z kieszeni i weszłam schodkami do drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka. Podeszłam do rozpiski i poszukałam informacji, gdzie znajduję się mój chłopak (a/n: uznajmy, że coś takiego istnieje). Kiedy już znalazłam odpowiednie piętro i numer sali, ruszyłam w tamtym kierunku. Usiadłam na ławce pod salą i czekałam aż rozprawa się skończy i razem z blondynem będziemy mogli wrócić do domu. Sprawdzałam co chwile zegar, który wisiał nad drzwiami sali i denerwowałam się, ponieważ minuty płynęły bardzo powoli. W końcu drzwi otworzyły się i z sali wyszła zdenerwowana kobieta, a za nią jak zgaduję jej prawnik. Po chwili z sali wyszedł mężczyzna razem z Niall'em. Wstałam z ławki i patrzyłam na scenę przede mną. 

- Jeszcze raz Panu dziękuję, Panie Horan. - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w stronę blondyna. 

- Nie ma za co. - uśmiechnął się i uścisnął dłoń mężczyzny. Facet odszedł, a Niall odwrócił głowę i uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. - I jak było? - spytał, gdy do mnie podszedł. 

- Całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się. 

- Coś się wydarzyło? - podniósł brew do góry. 

- Nie, oczywiście, że nie. 

- Mercy, nie kłam. 

- Dobra. - westchnęłam i usiadłam na ławce, a Niall obok mnie. - Spotkałam Jasmine i nie, to nie były złudzenia. Wychodziła z gabinetu Pani Morgan. 

- Co ona tam robiła? 

- Nie radzi sobie z rozstaniem. - odparłam.

- Tylko tym się przejmujesz? 

- Nie, po prostu była dla mnie znów miła, nie pasuję mi to. - mruknęłam, a Niall cicho się zaśmiał. 

- Chodź, idziemy do domu. - powiedział i wstał z ławki. Splótł nasze palce razem i ruszyliśmy w kierunku schodów. Zeszliśmy na dół, po czym wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodu Niall'a. 

Dlaczego moje życie jest tak popieprzone? 

XXXX

Witam :) 

Tęskniliście? ^^

Marcelina x 

Lawyer 2||n.h. ✔Where stories live. Discover now