ROZDZIAŁ 25

527 51 0
                                    

-Slender! Wszystko w porządku? -zapytał Jeff, widząc go i dziewczynę, wychodzących z pomieszczenia.
"Bywało gorzej".
-Nie czas na rozmowy!Trzeba pomóc reszcie!-powiedziała Catherine, biegnąc w stronę głównego wejścia do laboratorium.
-Kat! Czekaj!-Jeff pobiegł, za nią. Na czele biegł Smile dog, on jako pierwszy wyczułby niebezpieczeństwo. O dziwo nikt nie pilnował wejścia.
"Dziwne. Nie mogę wyczuć nikogo. Jakby w środku nie było...żywego ducha. "-przekazał reszcie Slenderman.
Catherine dotknęła ściany.
-Wygląda na to, że są pod napięciem... albo czymś podobnym. Jak to się stało, że pozbawili Cię mocy teleportacji?
"To przez ten kask. Nie wiem jak, ale to na pewno jego wina."
-Może ściany działają na podobnej zasadzie?-zastanawiała się dziewczyna.
-Zapewne.-potwierdził Jeff.
Nagle sierść na grzbiecie psa-demona, zjezyła się.
-Co jest Smile? -zapytał chłopak.
Do pomieszczenia weszło 3 ludzi. -Co do.. -zaczął jeden. Nie dokończył, bo wszyscy trzej zostali opleceni mackami Slendera. W pokoju Jeff znalazł sznur, którym razem z Catherine,związali mężczyzn. Dziewczyna wyrwała jeden z noży Jeffa i przystawiła jednemu z mężczyzn do gardła.
-Ile Was tu jeszcze jest i po co to wszytko?! Mów!!!-krzyknęła do niego.
-Czyścimy świat z takich jak wy-odpowiedział.
-Wypuścicie moich przyjaciół i nie będziecie nas nachodzić. Zapomnicie o naszym istnieniu, a my wyniesiemy się z okolicy. To są warunki waszego przeżycia.
-I co jeszcze? Mam uwierzyć morderczyni?
-Chwila. Nie zawiadomiliście policji. Kłamiesz!
-Dobre wytłumaczenie, Rick. Rzeczywiście, nie umiesz kłamać, nawet dla ratowania życia.-wtrącił najmłodszy z nich.
-Tutaj "unieszkodliwiamy" różne, ludzkie "wybryki natury ". Nie są do niczego potrzebni. Ale wy... I wam podobni.. jestescie ewenementem. Jak można mieć 3 metry wysokości i macki, jak on?-wskazał na Slendermana.-Jak można nie oddychać, a jednak przejawiać inne funkcje życiowe? (W moim opowiadaniu chodzi o Bena i Sally )- przyp. Autorki.
I ostatnia sprawa. Ile wy lat żyjecie? Co jest za to odpowiedzialne? Wyobraźcie sobie, gdyby dać ludziom żyć po...150...200 lat?
"Mogę ci powiedzieć co stoi za długowiecznością. To gen, pojawiający się raz na tysiąc lat. Nie jest dziedziczny, nie można go wszczepić. On po prostu jest. Ale to jest przekleństwo, nie dar."
-Dlaczego tak sądzisz?
"Chciałbyś żyć ponad 1000 lat, widząc jak umierają twoi najbliżsi, nie móc na to nic poradzić? Być przy śmierci własnych dzieci?"
-Chyba...chyba nie...
-Chodźmy dalej. Oni tu zostaną.-powiedział Jeff.
Ruszyli w dalszą drogę. Z jednego z pomieszczeń Catherine usłyszała odgłos uderzenia. Zajrzała do środka. Jeff i Slender odwrócili się. Dziewczyna dała im znak, żeby szli dalej. Szerokousty kazał psu pomóc dziewczynie, po czym rozdzielili się.
Catherine weszła do pokoju. Smile szedł tuż za nią.
-Gdzie ukrywacie resztę?!? Niech Was piekło pochłonie!!! Banda psychopatów!-po czym kopał postać do której mówił.
"To Toby!"-pomyślała dziewczyna.
Nagle mężczyzna katujący chłopaka uniósł się do góry i zawisnął na żyrandolu.
-Pilnuj go! W razie czego wiesz co robić.-zwróciła się do psa. Ten grzecznie posłuchał. Podbiegła do chłopaka.
-Toby...Toby, żyjesz?-zapytała, pomagając mu wstać.

Jeff i Slender trafili na pokój, w którym przetrzymywali resztę Creepypast. Akurat pilnujący ich ludzie mieli przerwę na sen. W środku było tylko dwóch, z którymi szybko sobie poradzili, po czym uwolnili przyjaciół.
Niedługo potem dołączyła do nich Catherine, prowadząc utykającego Toby'ego.
-Ma skręconą nogę.-powiedziała.-Czy poza tym wszyscy są cali?
-Raczej tak. Tylko nie mamy gdzie wrócić. Wiedzą, gdzie będziemy się ukrywać.
-Nie prawda...Dostałam od przyszywanej ciotki dom. Jeff i Magda mogą potwierdzić.
Wyszli na zewnątrz.
-Słuchajcie, ja naprawdę nie wiedziałam. Napisałam do matki, że pomagam Kat przy chorej ciotce. Ojcu nic nie mówiłam. Nie mam z nim żadnego kontaktu, naprawdę.-w oczach Magdy pojawiły się łzy.
"Mówisz prawdę. Widzę to w twoich wspomnieniach".-powiedział Slender.
Catherine podbiegła do niej.
-Przepraszam kochana. Myślałam, że nas zdradziłaś.
-Nie mogłabym. Jesteś dla mnie jak siostra. No i mam Jeffa.
-Jesteście parą?
-Może jeszcze nie oficjalnie, Ale wszystko przed nami-powiedział Jeff, podchodząc do dziewczyn i obejmując je przyjaźnie ramionami.
Ktoś podszedł do nich. Był to Toby.
-To...może my pójdziemy zobaczyć, jak idzie pakowanie.-powiedziała Magda.
-Lepiej zostawcie takie rozmowy na później. Uciekamy stąd zanim ktoś się zorientuje, że uciekliśmy.
Zabrali samochód Toby'ego i srebrną Toyotę. W dwóch dużych, terenowych samochodach zmieścili się wszyscy, po czym dojechali w poszukiwaniu spokojnego życia.

Odnaleźć drogę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz