Rozdział 6

2.4K 107 17
                                    

Patrzyłam na nich z nienawiścią. Byłam wściekła na siebie, że dałam się tak podejść.

-Lepiej mnie wypuśćcie.-syknęłam. 

-Bo co? Twój ojciec nas zabije? Jesteś pod wpływem veritaserum. Już się nie wywiniesz!-warknął bliznowaty. Nawet nie zdają sobie sprawy jaki błąd popełnili. Zaśmiałam się głośno. Brzmiałam jak wariatka, jak moja matka. Ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się z tego. Mogą pytać o co chcą. Jestem odporna na ten eliksir. Dziękuję, mamo!!

-Jesteś córka Toma Riddle'a?-zapytała ta brudna szlama. Czas pokazać moje umiejętności aktorskie.

-Oszaleliście?! Oczywiście. Że. Nie. Dobrze się czujecie?! Wypuście mnie do cholery!-krzyczałam. Im zrzedła mina. Haha!

-Ale...to niemożliwe...-mamrotał bliznowaty. Żałosne...

-Poczekajcie, aż Dubledore się o tym dowie! Jak myślisz?! Co powiedzą inni, gdy dowiedzą się że Chłopiec-który-przeżył porwał niewinną ślizgonkę i torturował ją. A to wszystko w wyniku obsesji na punkcie Voldemorta.-zaśmiałam się. Widziałam w jego oczach strach. Bał się. I dobrze.

-Zamknij się! Jesteś śmierciożerczynią! Zabójcą!-krzyczał rudy. Wybuchłam głośnym śmiechem

-A widzisz na mojej ręce jakiś znak,WIEPRZLEJ?!-krzyknęłam mu prosto w twarz. Ma szczeście, że mam związane ręce. Szlama podeszła do mnie rzuciła kilka zaklęć na moją rękę, ale nic. Zero tatuażu. Widocznie nie znała zaklęć czarnej magii, a nią ukrywałam tatuaż. Patrzyłam na nich z satysfakcją. Ciekawe co teraz zrobią.

-Tatuażu nie ma...ale to wcale nie znaczy, że nie jest jego córką. -Oh...panna napuszona, wszelcę wiedząca..

-O proszę Was! Nie mam mrocznego znaku. Mówię to pod wpływem veritaserum! Jakie dowody są wam jeszcze potrzebne?!-syknęłam, a szlama skuliła się. Bała się...Ha!

-Jeżeli była poddawana wpływom tego elisksiru regularnie, to jest na niego odporna.-prychnęłam na słowa tej brudnej dziewuchy. Żałośni są. Bo co mi mogą zrobić?!

-To wydobędziemy to z niej inaczej...

                                       Perspektywa Draco.

Cordelia nie wracała od Snapa już od dłuższego czasu. Martwiłem się. Poszłem do Lucasa, być może jest u niego.

-Hej Lucas. Jest u ciebie może Delia?-zapytałem wchodząc do jego dormitorium

-Nie. Myślałem, że jest u siebie. Miałem nadzieję, że wpadnie, ale najwidoczniej była zbyt zmęczona. A co?-mówił do mnie zdezorientowany Lucas. Rzeczywiście nic nie wie.

-Ok, to idę do Snape'a. Idziesz ze mną? -muszę ją znaleźć. Jeżeli ma kłopoty to muszę jej pomóc.

-Pewnie.-rzekł i natychmiast ruszyliśmy w stronę gabinetu Snape'a. Gdy byliśmy przed drzwiami zapukałem.

-Wejść. -warknął, ale gdy weszliśmy trochę złagodniał.

-Mamy problem.-rzekł Lucas wyręczając mnie.

-Jaki?

-Chodzi o Cordelie. Nigdzie jej nie ma. Martwimy się. -powiedziałem, a jemu od razu zrzedła mina.

-Nie wróciła?-zapytał z poważną miną.

-Nie. Dlatego tu jesteśmy.-odezwał się Lucas.

-Za mną. -rzekł krótko, a my posłusznie ruszyliśmy za nim. Po chwili staliśmy przed wielkimi drzwiami. Weszliśmy w trójkę do pokoju dyrektora.-Mamy problem, Albusie.

Cordelia Shelby RiddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora