Rozdział 17

1.2K 45 3
                                    

Wstałam rano i ku mojej radości czułam się już lepiej. Wzięłam prysznic, ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż i zeszłam na dół. W kuchni siedział załamany Severus.

-Hej, nietoperzu. Coś się stało?-zapytałam wrednie.

-Hermiona zobaczyła zdjęcie Lily w moim starym albumie i się obraziła.-westchnął ciężko. Szkoda mi go trochę.

-No to kiepsko. Ale wczoraj słyszałam, że się już pogodziliście -rzekłam nalewając sobie kawy.

-Tak, ale dziś znowu to samo. Miałem jej zdjęcie w kieszeni szat i gdy mi je podawała ono wypadło, Hermiona wpadła w szał i mnie wyrzuciła, a teraz siedzę tu i wypijam Ci kawę, rozpaczając nad moim parszywym losem.

-No to Sevuś masz ostro przegwizdane. Ja bym nie wybaczyła. Po cholerę ty miałeś jej zdjęcie?-postanowiłam go trochę podpuścić żeby bardziej się postarał. Znałam Severusa od dziecka i wiem, że Hermiona jest pierwszą po Lily, więc na pewno mu na niej zależy, musi ją przeprosić.

-Delia, jeśli to ma być pocieszenie, to proszę Cię, przestań. Chciałem je tylko wyrzucić, ale jakoś mi wypadło z głowy.-schował twarz w dłoniach, a ja się ostro wkurzyłam. Chciałam już mu wygarnąć, ale w  tym momencie weszła Hermiona, która w pierwszej chwili nie zauważyła Sevka.

-Hej, kochanie. Lepiej ci już?-dopiero gdy na mnie spojrzała, mogłam zobaczyć jej zapłakane oczy. 

-Ja się już czuję dobrze, ale widzę z Tobą nie najlepiej. Płakałaś?-spytałam i zauważyłam, że Severus się schował.

-Tak...nie mogę sobie wyobrazić, jak Severus mógł mi to zrobić. Mówił, że tylko mnie kocha, a tu nagle wyjeżdża ze zdjęciem Lily. Kiedy już się pogodziliśmy, to nagle z jego szat wyleciało jej zdjęcie.-mówiła załamana. 

-Ja już sobie z nim pogadam! Severus do salonu już! -krzyknęłam na cały dom, a ten przestraszony wyszedł z ukrycia i wysłał Hermionie przepraszające oraz lekkie strachu spojrzenie, a sama zainteresowana najpierw spojrzała ze wstrętem na ukochanego, potem ze strachem na wściekłą mnie, a potem z powrotem przerażona na Sevka. Ja nie zwracałam na to uwagi i wściekła ruszyłam na Severusem.

-Tylko mnie nie bij!-rzekł od razu widząc mój wzrok. Mam ochote zrobić mu coś o wiele gorszego!

-Najchętniej zrobiłabym ci coś o wiele, wiele gorszego!  Ale ze względu na to, że moja kuzynka Cię kocha, i ze względu, że kiedyś uratowałeś mi życie, nie zrobię Ci nic strasznego. -widziałam na jego twarzy ulgę, ale to nie był koniec!-Ale! Jeżeli naprawdę nie kochasz Lily, to teraz pójdziesz po wszystkie jej zdjęcia, rzeczy i wszystko co Ci po niej zostało. Na oczach Hermiony je spalisz i przyrzekniesz, że jest jedyną osobą w twoim życiu którą naprawdę pokochałeś. Pójdziesz również do jubilera i na przeprosiny kupisz jej piękny naszyjnik, który zawsze będzie przypominać jej o twojej miłości oraz ogromny bukiet jej ulubionych kwiatów. Zrozumiano?-warknęłam ostatnie zdanie on jedynie kiwnął na znak zgody i zniknął w zielonych płomieniach wchodząc do kominka. Poczułam jak ktoś mnie mocno przytula od tyłu.

-Jesteś najlepszą kuzynką na świecie!-rzekła i cmoknęła mnie w policzek.

-No wiem. Ok teraz lecę do ciotki Cyzi. Muszę z nią pogadać. -rzekłam i zniknęłam w kominku pojawiając się w Malfoy Manor. W kuchni siedziała ciotka z Pansy.

-Hej, dziewczyny.-uśmiechnełam się i usiadłam obok ciotki.

-Hej, Cordelka. Już się lepiej czujesz?-zapytała mnie ciotka.

-Tak, co prawda mdli mnie jeszcze czasami, trochę mi słabo, ale to już przechodzi, pewnie jakieś zatrucie.- na te słowa ciotka z Pansy wymieniły spojrzenia i lekko się uśmiechnęły.

-Ok, nie wiem co przede mną ukrywacie, ale niech będzie. Ciociu musimy pogadać. Chcę to załatwić przed dzisiejszym zebraniem.-rzekłam prosto z mostu.

-Oczywiście.

-Ok, to ja lecę, a wy sobie spokojnie pogadajcie.-powiedziała Pansy i po chwili już jej nie było.

-Co się stało?

-Ciociu...wczoraj jak już lepiej się poczułam poszłam na grób do rodziców. Spotkałam tam kobietę, która podała się za Andromedę Tonks. Mówiła,że matka u niej była kilka dni przed śmiercią. Mówiła też, że mama już dawno oszalała w momencie, gdy stanęła po stronie ojca i kochała mnie tylko dlatego, że byłam dowodem na ich miłość, której ta potrzebowała. Twierdzi również, że ani ona ani Ty nie powiedziałyście mi prawdy. O co chodzi?-na twarzy ciotki Cyzi wyraźnie kreowała się furia.

-Jak ona śmie?! Bella nigdy by do niej do przyszła! Nienawidziła jej! Splamiła naszą rodzinę! Nie ma prawa się nawet do nas przyznawać. Niech żyje sobie z tym mugolem, ale od nas, a zwłaszcza od ciebie i Dracona trzyma się z daleka. To nie jest prawda, nic co mówi nie jest prawdą. Ona jedynie chcę skłócić ciebie i mnie, namieszać ci w głowie na temat Belli. Nie daj sobie nic wmówić. Perfidna zdrajczyni krwi!-ostatnie zdanie rzekła bardziej do siebie niż do mnie. Po raz pierwszy widziałam ją w takiej furii, ale przynajmniej teraz miałam pewność, że ta cała Andromeda kłamie. Miałam ochotę jej coś zrobić, moja matka nie żyje,a ona śmie ją tak oczerniać! Znajdę ją, a wtedy pożałuje. Nagle znowu zrobiło mi się niedobrze, ile jeszcze to zatrucie będzie mnie trzymać? Mam już dość.

-Wiedziałam, że to nie może być prawda. Mama nigdy nie wyciągnęłaby do niej pierwsza ręki. Obiecuję Ci, ciociu, że ją znajdę, a wtedy pożałuje każdego złego słowa wypowiedzianego na moją matkę.-mówiłam, lecz ciotka chyba zauważyła, że kiepsko się czuje.

-Wiem, Cordelka. Znowu źle się czujesz?-zapytała zatroskana.

-Tak, ale zaraz mi przejdzie. Lecę do domu, muszę wysłać śmierciożerców w poszukiwaniu tej Andromedy.

-Zrobisz to na zebraniu wieczorem. Teraz choć ze mną, zaradzimy coś na to twoje zatrucie.-uśmiechnęła się lekko, podkreślając ostatnie słowo. Podziwiałam ją, że z takiej furii potrafiła się momentalnie opanować, choć wiem dlaczego. Arystokrackie wychowanie, które ja też przechodziłam, lecz ja nie byłam do opanowania, czego często żałowałam, bo dostawałam za to kary. Z czasem jednak potrafiłam nad tym zapanować.

Cordelia Shelby RiddleWhere stories live. Discover now