Rozdział 12

1.9K 75 2
                                    

/Minęło kilka tygodni od przejęcia świata czarodziejów przez śmierciożerców, a tym samym śmierci mojego ojca. Powoli oswajałam się z tym, jak i z faktem, że to ja wszystkim rządzę. Mama odsunęła się od władzy. Nie uczestniczyła w zebraniach, wygasła razem ze śmiercią taty. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak. Wujek Lucjusz został ministrem magii, Hermiona dyrektorem Departamentu Tajemnic, Draco razem z Severusem prowadzili Hogwart, a Lucas i ja stanęliśmy na czele śmierciożerców. Ja nimi rządziłam, a Lucas nadzorował ważne akcje i misje. Powoli wszystko wracało do "normy". Zbliżały się święta, więc postanowiłam zorganizować coroczny bal bożonarodzeniowy dla najważniejszych osób, tak jak mój tata zwykle robił. Lucas zamieszkał razem ze mną, Hermioną i mamą w Riddle Manor, a jego ojciec znów wyjechał. Tego dnia Draco wraz z Pansy organizowali kolacje, na której będzie najbliższa rodzina. Cieszyłam się, gdyż miałam nadzieję, że mama trochę się rozerwie. Do kolacji zostało kilka godzin, więc zaczęłam się szykować. Nagle do mojej sypialni wpadła Hermiona. Przez te kilka tygodni bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, zapomniałyśmy wszystko co złe i szłyśmy dalej. Bardzo mnie wspierała przez pierwsze dni, pomagała mi to wszystko ogarnąć przez co stała się dla mnie nie jak kuzynka, a jak siostra.

-Puka się! -warknęłam, na co ona jedynie się zaśmiała.

-Złość piękności szkodzi! A teraz przejdźmy do poważnych spraw! Co ubierasz?-zapytała wchodząc do mojej garderoby. Zabije ją kiedyś...

-Czarną suknie, szpilki, jakieś błyskotki, a Ty?

-Gdybym wiedziała to nie przeszukiwałabym twojej szafy. -westchnęłam głośno, na co ona się głośno zaśmiała. Po chwili wyszła z moją czerwoną do kolan sukienką bez pleców, od pasa lekko rozkloszowaną. Dawno nie miałam jej na sobie...

-Ok. Ja już mam.-Uśmiechnęła się szeroko i wyszła z mojego pokoju. Nareszcie chwila dla siebie. Wzięłam długą kąpiel, dzięki której lekko się odprężyłam. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do sypialni. Po chwili wpadł do łazienki. Był to Lucas.

-Jak tam? Misja udana?-zapytałam ciekawa o misje z grupą, która bawi się w Gwardie Dumbiego.

-Pytasz jako Czarna Pani czy jako moja dziewczyna?

-Jako dziewczyna.

-Nawet ok. Większość schwytaliśmy, dokładniej przedstawię na zebraniu.-rzekł i cmoknął mnie w usta.-Wychodź, bo zaraz musimy iść.

-Już wychodzę. -niechętnie wyszłam z ogromnej wanny. Wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam czarną suknie lekko za kolana, bez ramiączek. Była na dole lekko rozkloszowana i pokryta koronką, a góra była cała ze skóry. Lekki makijaż, szpilki, naszyjnik, kolczyki i gotowe. Nałożyłam na wierzch skórzaną kurtkę i byłam gotowa. Lucas miał na sobie czarny garnitur z białą koszulą, wyglądał niesamowicie. Na dole czekała Hermiona w mojej sukience i mama, jak zwykle w długiej czarnej szacie.

-Ile można na was czekać? -skarciła mnie mama z lekkim uśmiechem.

-Oj, mamo. Chodźmy.-cmoknęłam mamę w policzek i teleportowaliśmy się do Malfoy Manor. Przywitała nas Pansy.

-Chodźcie, czekamy tylko na Was.-weszliśmy do sali, a przy stole siedziała już ciotka z wujkiem oraz Draco. Przywitaliśmy się z nimi i wsiedliśmy do stołu.

-Spóźniliście się. -rzekł Draco. No następny!

-Cordelia jak zwykle się wyszykować nie mogła.-westchnęła Hermiona, a że siedziała obok to oberwała w ramie.-Jesteś zbyt agresywna! Opanuj się!

-Nie jestem agresywna. To...taki...tik.-rzekłam upijając wina, a reszta wybuchła śmiechem.

Jedliśmy i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Co chwila wysłuchaliśmy śmiechem, nawet mama się śmiała. Cieszyłam się, że w końcu się uśmiecha, czas najwyższy.

-Korzystając z okazji, gdzie jesteśmy wszyscy razem, pragniemy z Pansy coś ogłosić. Mianowicie, zaręczyliśmy się. -No nieźle! Czyli po to ta cała kolacja.

-Super! Szczęścia, gołąbeczki!- rzekłam i przytuliłam kuzyna i jego narzeczoną. Wszyscy składali im gratulacje, a nastepnie dalej miło rozmawialiśmy.

-A co tam w szkole, Draco?

-Dobrze. Nawet bardzo. Severus naprawdę nieźle sobie radzi jako dyrektor, a ja jako zwykły nauczyciel Quidicha, muszę skromnie przyznać, że idzie wspaniale.

-Tak trochę dziwnie uczyć osoby z którymi jeszcze niedawno chodziłeś do szkoły, co?

-Niewiele jest tych osób. Mugole zmienili szkoły, większość wyjechała. Są nowi owszem, czystokrwiści. Nie jest tak źle- zaśmiał się blondyn, a my razem z nim. Wieczór trwał nadal, lecz trzeba było wracać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wróciliśmy do domu. Lekko wstawiona Hermiona od razu poszła spać, mama poszła w jej ślady. Natomiast ja z Lucasem siedzieliśmy w naszej sypialni przy kominku pijąc ognistą whiskey. Leżałam wtulona w niego, a on opierał się o łóżko.

-Nad czym myślisz? -zapytał mnie. Nie byłam pewna co mu odpowiedzieć.

-Nad wszystkim. Jeszcze pół roku temu byliśmy szpiegami w Hogwarcie, a dziś? Czarna Pani...ojciec nie żyje. Boje się o mamę.

-Dajemy radę. Nie martw się o nią. Jest silna, da radę. Tylko musi się z tym uporać. Daj jej czas.-mówił gładząc mi włosy. Wiem, że chciał mnie pocieszyć, ale nie działało.

-Rozumiem to, ale ona całkowicie się zmieniła. Nie chcę jej stracić. -powiedziałam wtulając się w Lucasa. On odłożył nasze szklanki na bok i spojrzał chytrym spojrzeniem.

-Ja poprawię Ci humor.-rzekł i wziął mnie na ręce. Położył na łóżku i zaczął całować.

Ściągnął mi sukienkę,  a ja już pozbawiłam go góry. Ściągnęłam biżuterie, a on dolną część garderoby. Zbliżył się do mnie powoli ale stanowczo. Wpił się w moją szyję, na co ja cicho jęknęłam. Po chwili kochaliśmy się już w najlepsze. Musze przyznać, że miał rację, oderwałam się od problemów. Chociaż na chwilę. Po wszystkim przytuliłam się do niego mocno i zasnęłam.

Cordelia Shelby RiddleOnde histórias criam vida. Descubra agora