Rozdział 14

1.5K 60 3
                                    

-A więc, czy są jakieś nowe wieści? Plotki?-dopytywałam na zebraniu, lecz każdy zachowywał się, jakby bał się odezwać. -Widzę, że coś wiecie. Gadać!

-P-Pani...chodzą słuchy, że...że widziano Harry'ego Pottera.-mówił jeden z najbardziej lojalnych śmierciożerców, więc zdziwiło mnie to jaką głupotę wymyślił.

-Ludzie będą gadać różne rzeczy, co nie znaczy, że wszystko to prawda. Harry Potter nie żyje. Zabił go mój ojciec, a większość z Was przy tym była. Koniec zebrania.-powoli sala pustoszała, a ja siedziałam z rękami skrzyżowanymi na piersi. Kto mógł rozpuszczać takie plotki?! To absurd! Minęło pół roku! Nie będę przejmować się plotkami. Za kilka dni biorę ślub i na tym pragnę się skupić. Mimo, że ja i Lucas zaręczyliśmy się później niż Draco i Pansy to my pierwsi bierzemy ślub. Już za tydzień. Jednakże nie będzie to wielkie wesele ze wszystkimi śmierciożercami. Skromna uroczystość w towarzystwie najbliższych, to osobista chwila i nie będę z tego robić szopki. Lucas nie podzielał mojego zdania, ale zgodził się.

Coraz lepiej radziłam sobie z rolą Czarnej Pani, oczywiście nie zawsze dawałam sobie radę, ale w starym gabinecie ojca, a obecnie moim, wisi portret rodziców. Zawsze gdy mam problem siadam za biurkiem, a oni starają się pomóc. Zdaje sobie sprawę, że to tylko wspomnienia namalowane na płótnie, lecz cieszę się, że chociaż widzę ich szczęśliwych i że w ogóle mogę z nimi porozmawiać. Gdyby nie te plotki na temat Pottera byłoby wręcz idealnie, ale ktoś próbuje stać się sławnym gadając głupoty.

Z rozmyśleń wyrwała mnie ciocia machając mi ręką przed twarzą. Draco z Pansy, Hermiona i Lucas patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, o co im chodzi?!

-Czemu się tak na mnie patrzycie?

-Odleciałaś na pare minut.-rzekła zaniepokojona ciotka.

-Zamyśliłam się. -uśmiechnęłam się lekko i wstałam z tronu.

-Kochanie, idę z Draconem na kilka drinków. Będę wieczorem.-Lucas czule mnie pocałował i znikł z Draco. A my jak to na kobiety przystało, zaczęłyśmy plotkować przy winie siedząc w ogrodzie.

-Jaką będziesz miała suknie?-dopytywała Hermiona.

-Jest ciepło, więc zakładam białą letnią sukienkę bez pleców, z lekkim dekoltem i tylko jednym jednym ramiączkiem wokół szyi.-dziwnie czułam się opowiadając o białej sukience, zawsze ubieram się na czarno...

-Po raz pierwszy będziesz w innym kolorze niż czarny! To będzie pamiętna chwilą!-na słowa Pansy wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.

-Nie prawda! Kiedyś jeszcze nosiłam inne kolory!

-Jak się urodziłaś.-skwitowała ciotka Narcyza i ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Rozmawiałyśmy tak, aż słońce zaszło. Ciotka Narcyza wraz z Pansy wróciły do domu, a ja zostałam sama z Hermioną. Obie byłyśmy już lekko wstawione, ale postanowiłyśmy pić dalej. Usiadłyśmy w salonie obok siebie z butelką ognistej.

-Wiesz co?-zapytała mnie wpatrując się w kominek.

-Hm?

-Mogę cię o coś zapytać?

-Pytaj.

-Jaka była twoja pierwsza myśl jaką pomyślałaś, kiedy dowiedziałaś się , że jestem twoją kuzynką?-nie spodziewałam się takiego pytania. Patrzyła na mnie wyczekująco.

-Że to niemożliwe bo jesteś szlamą. Dopiero gdy tata to wszystko wyjaśnił to uwierzyłam. To teraz ja mam pytanie! Wiedziałaś, że MgGonagall ma horkruksy i zamierza je zniszczyć?-nie wiem dlaczego takie pytanie przyszło mi do głowy, ale nie żałowałam tego.

-Nie. Wiedziałam, że Dumbie i Potter szukają ich, ale nie sądziłam, że je znaleźli, a tym bardziej, że Minerwa będzie je miała. Żałujesz, że zabiłaś swoją matkę?-zadając to pytanie spojrzała na mnie tak jakby się upewnić, że nie kłamie.

-Z jednej strony tak, ale z drugiej wiem, że ją uszczęśliwiłam. A gdybyś miała wybierać między tym dzieciństwem jakie miałaś, a normalnym domem z kochającą się rodzinką, ale mugolską. Co byś wybrała?-zaczęła mi się podobać ta zabawa...

-Opcja numer 2. Zero szpiegostwa, ukrywania, kłamstw, udawania kogoś innego.

-Przykro mi. Musiałaś mieć ciężko.

-Odezwała się córka voldemorta!-na te słowa wybuchłam śmiechem. Miała rację.-Powiedz, tylko szczerze, ile razy oberwałaś od ojca niewybaczalnym?-z tysiąca pytań musiała wybrać akurat to?

-Kilka...dziesiąt. O wielu mama nie wiedziała. Raz nawet zrobił mi test wytrzymałości. Rzucił na mnie crucio i patrzył ile wytrzymam. Ja siedziałam cicho nie chcąc go zawieść, co skończyło się tygodniową śpiączką. -mówiłam patrząc w szklankę z whiskey. Na samo wspomnienie przechodził mnie dreszcz.

-Myślałam,że był dobrym ojcem.-mruknęła pod nosem Hermiona.

-Bo był. Tylko czasem go ponosiło. A jacy byli twoi zastępczy rodzice?

-Różnie to bywało. Rodzinka na pokaz, a w środku tylko kłótnie, awantury...-wyczułam w jej głosie nutkę żalu. Nie zdziwiło mnie to.

-Dobra, skończmy te lamenty bo zaraz któraś z nas będzie ryczeć i zepsujemy tak miły wieczór.-uśmiechnęłam się sztucznie. Nie chciałam widzieć jej we łzach

-Masz rację. Mimo wszystko cieszę się, że jesteś. Przynajmniej mam prawdziwą przyjaciółke.-zaśmiałam się pijąc ostatki z mojej szklanki.

-Ja też się cieszę.-wymieniłyśmy się szczerymi uśmiechami i wypiłyśmy za naszą przyjaźń. Nagle do domu wrócił mój ukochany, przyszły mąż. O dziwo nie był pijany, choć nie powinnam się dziwić, on mało pije. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie zaniósł mnie do łóżka i po chwili oboję już spaliśmy.

  *Sen*

Stałam z boku sali, gdzie zawsze odbywają się zebrania. Obok mnie były ciała moich najbliższych. Rodzice, Lucas, Draco, ciotka z wujkiem, a nawet Hermiona. Wszyscy martwi. Z oddali słyszę okropny śmiech.
-Wszyscy nie żyją,Cordelka. Ty jesteś następna.-nagle ujrzałam postać Pottera który mierzy we mnie różdżką i rzuca avadę. Widzę swoje ciało pośród innych, a w tle odbija się jedynie śmiech Pottera.

Obudziłam się z krzykiem cała zalana potem. Obok mnie spokojnie spał Lucas. Rzuciłam się na poduszkę z głośnym westchnięciem. To tylko sen...głupi sen...to nie może wydarzyć się naprawdę. Potter nie żyje, podobnie jak rodzice. To tylko sen...zły sen...ale...rodzice nie żyją przez Pottera. A co jeśli on naprawdę żyje, a ten sen to przepowiednia? Nie to niemożliwe...


Cordelia Shelby RiddleWhere stories live. Discover now