Rozdział 7

2.5K 117 15
                                    

Obudziłam się cała obolała. Nadal nie wierzyłam, że mogli posunąć się do czegoś takiego i że ja dałam się tak podejść. W tym momencie miałam straszny żal do siebie. Spojrzałam na moje ciało, miałam pełno siniaków. Oh, już nie mogę się doczekać aż zabije tę głupią szlamę i wieprzleja, zemszczę się. Leżałam wpatrując się w mój brzuch, gdy do pokoju wszedł Snape.

-Jak się czujesz?-zapytał siadając na brzegu łóżka.

-Bywało lepiej. Muszę się ogarnąć, chodzę w tym od wczoraj. Jak szybko się nie wykąpie i nie zmienię ubrań to oszaleje.

-Lucas przyniósł ci ubrania przed zajęciami. Ja już skończyłem zajęcia i od razu przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. Twoi rodzice już wiedzą, a tamci dostali pół roku szlabanu i zakaz zbliżania się do ślizgonów. Ale nie martw się, zemścisz się po swojemu.-uśmiechnął się do mnie. Gdy wyobraziłam sobie, że niedługo znów będę ich widywać na korytarzach i udawać, że nic się nie stało to wcale nie miałam ochoty wychodzić z komnat Severusa. Przegoniłam jednak te myśli i wstałam z łóżka. Obiecałam sobie, że będę silna i nie dam ponieść się emocjom. Wzięłam ubrania, które przyniósł mi Lucas i poszłam do łazienki. Po długiej kąpieli czułam się o wiele lepiej. Wychodząc z łazienki zauważyłam Severusa czekającego na mnie.

-Chodź musisz coś zjeść. -wskazał na drzwi. Nie miałam ochoty pokazywać się innym na oczy. 

-Nie. Nie jestem głodna. Mam dość tej szkoły. Wracam do domu. Jutro zobaczymy się na zebraniu. I dziękuję Ci za wszystko.-rzekłam tylko i wyszłam. Skierowałam się do dormitorium. Ubrałam moją skórzaną kurtkę, wzięłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wróciłam do domu. Po resztę rzeczy planowałam wrócić potem. Byłam jeszcze za słaba, aby się obciążać. W salonie siedzieli moi rodzice, ciotka Narcyza z wujkiem oraz Dracon. Ciekawe o co chodzi.

-Zebranie rodzinne beze mnie?-zapytałam ściągając moją kurtkę i siadając obok mamy która od razu mnie przytuliła. Tego mi było trzeba.

-Jak się czujesz?-zapytała z troską w głosie.

-Poczuje się lepiej jak ich zabije.-mruknęłam i się w nią wtuliłam. Na moje słowa wujek wraz z ojcem się zaśmiali.

-Już niedługo, kochanie.-rzekł tata. Już nie był zły za wczoraj, co mnie cieszyło. Ale miałam wyrzuty. Tyle lat dobrze sobie radziłam, a gdy w końcu mu wygarnęłam co mi ciąży to akurat musiało mi się coś wydarzyć...

-Tak właściwie co tu robisz? Kazałem Severusowi się Tobą zająć dopóki nie wydobrzejesz.-zaczął ojciec patrząc na mnie uważnie.

-Nie będę dłużej w tej szkole. Umiem o wiele więcej niż tam uczą i nie mam zamiaru tam dłużej być.-rzekłam patrząc na niego z uwagą. Widać było, że jest wściekły, lecz powstrzymuję się, aby nie wybuchnąć.

-Omówimy te kwestię później. Teraz Delia musi odpocząć.-odezwała się mama i odprowadziła mnie do pokoju.

-Spróbuj zasnąć, odpocznij przed zebraniem. A o powrót do szkoły się nie martw. Nie puszczę Cię tam.

-Wiem.-uśmiechnęłam się lekko i położyłam się. Po kilku minutach zasnęłam.

Przez resztę dnia odpoczywałam zbierając siły. Odwiedził mnie Severus dając kilka eliksirów wzmacniających, dzięki którym poczułam się o wiele lepiej.

Nadszedł czas zebrania. Do sali powoli zaczęli zbierać się śmierciożercy. Ja siedziałam dumnie na swoim tronie obserwując kolejnych przybyłych. Nagle wszedł Lucas wraz ze swoim ojcem. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił i posłał spojrzenie pełne troski. Po chwili ojciec przeszedł do rzeczy.

-Moi wierni słudzy! Nadchodzi czas naszej chwały! Ale nasi wrogowie będą się bronić,  nie oczekuje łatwego zwycięstwa. Dlatego też potrzebujemy wsparcia. Mój drogi przyjaciel powrócił po latach i wraz ze swoim synem pomogą nam w walce. Mark jest już w moich szeregach od lat, ale Lucas dopiero dołączy. Podejdź do mnie.-Lucas pewnym krokiem podszedł do mojego ojca. Po przysiędze na jego ręce pojawił się mroczny znak. Z dumą wrócił na miejsce i spojrzał na mnie. Podniosłam lekko kąciki ust i ponownie zwróciłam uwagę na ojca.-A więc! Jutro wieczorem zaatakujemy. Cordelia, Dracon, Mark oraz Bella udadzą się na wierze astronomiczną. Tam co tydzień stary drops naradza się z Potterem. Wy będziecie odpowiedzialni za jego śmierć. Lucas, Lucjusz oraz Severus, wy schwytacie Pottera. Dołohov, Armitage, Browning oraz Rockwood, waszym zadaniem zadaniem będzie porwać dwójkę przylep Pottera. Nie zawiedźcie mnie. -Chwile później zostali tylko Mark i Lucas.

-Tom, jak zawsze zorganizowany. -rzekł ojciec Lucasa i uścisnął mu dłoń. -Witaj, Bello. Kochana Bella.-tu skierował słowa do mojej matki i objął ją na przywitanie. -A to pewnie ta twoja duma, prawda Tom? Cordelio, ile ja o tobie słyszałem. -tu skierował słowa do mnie. Uśmiechnęłam się.

-Cordelio oprowadź Lucasa po rezydencji. Na pewno mu się spodoba.-rzekła mama. Idealnie.

-Oczywiście. Zapraszam na pokoje.-pokazałam ręką na drzwi i niedługo po tym kierowaliśmy się w stronę ogrodu.

-Śmię nazwać panienke złodziejską tekstów. -rzekł przytulając mnie od tyłu. Zaśmiałam się.

-Wypraszam sobie! -na te słowa oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Spacerowaliśmy rozmawiając na różne tematy.

-Jak się czujesz?-zapytał nagle.

-Już lepiej. Severus nafaszerował mnie eliksirami na wzmocnienie i teraz jest już na prawdę lepiej.

-Cieszę się bardzo. Martwiłem się.-rzekł i mocno mnie przytulił.

-Czyli wychodzi na to, że zależy ci na mnie.-uśmiechnęłam się.

-I to nawet nie wiesz jak bardzo. I w dodatku poznałem twój sekret.

-Jaki sekret?-zapytałam zmieszana.

-Wiem, że masz horkruksa.-zamurowało mnie. Niby skąd to wie?

-Ciekawe skąd. -prychnełam i założyłam na ręce na piersiach.

-Całe zebranie bawiłaś się tym naszyjnikiem. Zerkałaś, głaskałaś, miętoliłaś w ręce. Musi być on dla ciebie ważny. Domyśliłem się, że to horkruks.-mądrala z niego.-Masz zamiar mówić rodzicom?

-Wiedzą, że mam horkruks. Nawet sami nalegali w pewnym sensie.-zaśmiałam się trzymając naszyjnik w ręce.

-O nas.-zaśmiał się.-No wiesz. Ty księżniczka ciemności, córka Voldemorta, potomkini wielkiego Salazara Slytherina, arystokratka, a ja zwykły, prosty, czystokrwisty czarodziej. -zrobił minę zbitego psa, a się głośno zaśmiałam. Oh, ci faceci...

-Chodź, głupku.-weszliśmy do salonu, odchrząknęłam i wszyscy obecni zwrócili na mnie uwagę.-Przepraszam państwa. Mam ogłoszenie. A więc ja Cordelia Shelby Narcyza Brianna Black Riddle arystokratka, księżniczka ciemności, potomkini Salazara Slytherina, córka wielkiego Lorda Voldemorta ogłaszam wszem i wobec, iż tu obecny Lucas Danielson zwykły, prosty, czystokrwisty czarodziej jest wybrankiem mego serca.-przemówiłam, a wszyscy obecni patrzyli na mnie jak na wariatkę.- Dziękuję za uwagę. Dobranoc. -zakończyłam moją wypowiedź i dałam buziaka Lucasowi. Po tym skierowałam się do pokoju. Przygotowałam się do snu i zasnęłam. Jutro ciężki dzień.

Cordelia Shelby RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz