Byłam wściekła na samą siebie, że pozwoliłam Lucasowi pilnować jakichkolwiek misji. Powinien być razem ze mną w domu, a nie brać udział w brudnej robocie...na pewno już więcej go nie puszczę.
Siedziałam w salonie kiedy Hermiona wróciła do domu razem z Severusem. Pozostała dwójka miała pojawić się za chwilę. Unikałam tematu dopóki nie było wszystkich. Opowiedziałam im wszystko i wspólnie opracowaliśmy plan działania. Pomimo sprzeciwu uparłam się, aby również brać w tym udział. Ja wraz z Draco i wujkiem Lucjuszem osłaniamy resztę i od razu wracamy do Riddle Manor, gdzie czekała ciotka wraz z Pansy. Nasz plan od razu wprowadziliśmy w życie. Chwilę po dotarciu szukaliśmy Lucasa i reszty. Po jakimś czasie znaleźliśmy ich w pewnym opuszczonym domu. Lucas był mocno poturbowany i miał rozcięty łuk brwiowy oraz wielką ranę w brzuchu, która ciągle krwawiła. Czułam, że i jego stracę. Kiedy stałam w bezruchu zapatrzona w mojego nieprzytomnego męża nagle wpadło kilku gości i rozpętała się walka. Kiedy Severus krzyknął, że razem z Hermioną i rannymi aportują się z powrotem lekko mi ulżyło, lecz nadal mieliśmy sprawę do załatwienia. Po chwili pojawił się Severus i dołączył się do walki. Przeciwników było o wiele więcej, więc musieliśmy szybko coś wymyślić. Niestety Draco oberwał dość mocną dredwotą przez co odrzuciło go na kilka metrów. Wyczarowałam tarcze ochronną i pobiegłam do Dracona. Był mocno obolały i właśnie w tamtym momencie coś we mnie pękło. Krzyknęłam stare czarno magiczne zaklęcie i wszystkich naszych przeciwników wyrzuciło w powietrze. Szybko teleportowaliśmy się z powrotem do domu. W salonie na podłodze leżało ciało Jacka, a na kanapie leżał pół żywy Lucas. Ciotka wraz z Pansy dobrze go opatrzyły, lecz nadal się nie wybudzał.
-Dylan! Co się tam do cholery stało?! Zabili Jacka, Lucas nie wiadomo czy przeżyje, a ty jesteś cały poobijany! Cholera jasna!-wydarłam się na jedynego żywego i przytomnego z misji.
-Pani...oni na nas czekali...nie mogliśmy nic zrobić...
-Kto czekał?!
-Zwolennicy Pottera.
-Ha! Potter nie żyje, a oni się nadal łudzą, że mogą coś zrobić...żałosne...razem z Dołohowem weźcie ludzi i przeczesujcie tamten teren. Pożałują. Ale zanim to zrobisz to wynieś mi te zwłoki z salonu.-warknęłam, a Dylan momentalnie wyniósł ciało po czym się aportował. Spojrzałam niepewnie w stronę Lucasa. Nadal leżał nieprzytomny. Lucjusz razem z Severusem zanieśli go do jednego z pokoi gościnnych, gdzie Severus miał się nim zająć. Ja udałam się do mojego gabinetu. Usiadłam za biurkiem i spojrzałam na portret rodziców, była w nim tylko mama, ojciec jak zwykle przechadzał się po innych obrazach sprawdzając dom.-Mamo, co ja mam robić?-westchnęłam głośno. Moja rodzicielka spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Kochanie ja jestem tylko obrazem, wspomnieniem, ale jeśli chcesz mojej rady, to poświęć więcej czasu Lucasowi, niedługo zostaniecie rodzicami. Musicie uważać, nie narażać się, a zwłaszcza Ty. Nosisz w sobie następce tronu Lorda Voldemorta, potomka rodu Black. Więc weź się w garść.-spojrzałam na obraz matki i uświadomiłam sobie, że ma absolutną rację. Musiałam teraz zadbać o siebie i o tą małą istotkę we mnie. Kiwnęłam twierdząco głową i wyszłam z gabinetu udając się do Lucasa. Severus właśnie pakował eliksiry do swojej torby, co oznaczało, że skończył.
-Severus. I co z nim?-zapytałam siadając obok męża.
-Żyje i żyć będzie. Za kilka godzin obudzi się jak gdyby nigdy nic.-rzekł z uśmiechem do mnie i pogłaskał po ramieniu.
-Dzięki, nietoperzu.-cmoknęłam go w policzek akurat w momencie kiedy weszła Hermiona.
-Ej! Bo będę zazdrosna!-udała wielkie oburzenie i przytuliła się do mistrza eliksirów.
-I ja też...-spojrzałam w stronę mojego męża, który obserwował całą scenę.
-Lucas! Nareszcie się obudziłeś!-pocałowałam go namiętnie, co ten od razu odwzajemnił.
-Ok...to my może zostawimy was samych.-rzekła moja kuzynka i oboje z nietoperkiem wyszli z pomieszczenia.
-Jak się czujesz?-zapytałam.
-Dobrze, choć bywało lepiej. A Ty? Przeszło ci już to zatrucie?
-Jak straciłam z tobą kontakt to od razu wszystko mi przeszło. Już więcej Ci tak nie pozwolę zrobić. Nie mogę Cię stracić.-ostatnie zdanie szepnęłam, a on mnie pocałował.
-Obiecuje, że następnym razem tak nie zrobię.
-Musimy porozmawiać. Ale to jak zbierzesz więcej sił. Nie będę Ci teraz zawracać głowy.-wykrztusiłam z siebie w końcu. Kiedyś musiałabym mu powiedzieć.
-O, nie...chcesz rozwodu?-na jego słowa wybuchłam śmiechem. Czemu on w ogóle tak pomyślał?
-Nie. Porozmawiamy jak wydobrzejesz.
-Już wydobrzałem. Severus czyni cuda.-zaśmialiśmy się.
-Wiem. No dobrze, jeśli chcesz teraz wiedzieć. Chodzi o to, że...w najbliższym czasie...Ty i ja...to znaczy głównie ja...będę musiała uważać...bo...ten...no...em...
-Nie wierze. Czarna Pani, córka Lorda Voldemorta zapomniała języka w gębie...-zaśmiał się, za co oczywiście oberwał.
-Nie ułatwiasz mi tego!
-Oj, po prostu to powiedz...-westchnął wstając z łóżka.
-Będziemy mieli dziecko.-rzekłam na jednym wydechu i jeszcze w tym samym momencie Lucas wziął mnie na ręce i zaczął krzyczeć, że będzie ojcem. To była jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Po chwili jednak musiał mnie odstawić, gdyż był jeszcze słaby.
9 miesięcy później urodziłam zdrowego syna. Nazwaliśmy go Tom Lucas Salazar. Wszyscy, którzy chcieli bawić się w wybawicieli, jak niegdyś sam Harry Potter zostali zabici, a ja w końcu mogłam w spokoju zająć się rządami nad moim światem, aby w przyszłości oddać je w ręce mojego syna, najmłodszego potomka Salazara Slytherin'a oraz Toma Riddle'a.
Kilka lat później zostałam świadkiem na ślubie Hermiony oraz Severusa, którzy spodziewali się w tym czasie bliźniąt. Wszystko układało się dla nas jak najlepiej.
THE END
Jest 20 i ostatni już rozdział tej historii! Dziękuję wszystkim za gwiazdki, komentarze i za to, że w ogóle chciało wam się czytać moje wypociny:) Zapraszam na moją drugą historię:)
Pozdrawiam #Cordelia🐉
![](https://img.wattpad.com/cover/86702620-288-k929810.jpg)
YOU ARE READING
Cordelia Shelby Riddle
FanfictionCo gdyby Tom Riddle i Bellatrix Black mieli dziecko? Czy popierałoby to, jacy są rodzice i co robią? A może sprzeciwiłoby się im i przeszło na stronę Zakonu? Więzów krwi nie da się oszukać. Nie możesz uciec przed tym kim jesteś. #575 w Fanfiction...