Następnego dnia wstałam rano i leniwie ogarnęłam. Spojrzałam na naszyjnik leżący na toaletce obok reszty biżuterii. Dziś mogło wydarzyć się wiele rzeczy, lecz jednego byłam pewna. Nie będę musiała korzystać z horkruksa, nie mogłam dać się zabić. Pomimo, iż nie będę tam sama czuje wielką presję, bo co jeśli coś pójdzie nie tak? Ojciec wybuchnie gniewem, a taka dogodna sytuacja już może się nie nadążyć. Nie mogłam zajmować sobie głowy niepotrzebnymi scenariuszami, wszystko wyjdzie perfekcyjnie. Tata w końcu zabije Pottera, a ja dokonam mojej zemsty. Przejmiemy władzę, a potem będę mogła skupić się na związku z Lucasem. Tak, wszystko będzie absolutnie doskonale.
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł Draco.-Hej. Jak tam?-usiadł na łóżku, zaraz na przeciwko fotela na którym siedziałam.
-Wszystko absolutnie świetnie. Czekałam na ten dzień. -odpowiedziałam mu z uśmiechem.
-Już dobrze się czujesz?
-Tak już jest wszystko ok. Zostało tylko kilka siniaków, nic wielkiego. Ale mów o co chodzi.
-Musisz mi pomóc.-rzekł z uśmiechem.
-Co się stało? Czasami mam wrażenie, że Ty i problemy jesteście nierozłącznymi partnerami.-zaśmiałam się.
-Chodzi o Pansy. Chcę z nią być, ale rodzice wybrali mi Sofie Foxx. Znasz ją, taka niska szatynka z kręconymi włosami. A do tego, Pansy jest w szkole, boje się o nią. Ona nie wie, że dziś jest wielki dzień może coś jej grozić. -mówił patrząc w ziemie. Zawsze gdy mówił o uczuciach nie patrzył na rozmówcę. Ale rozumiałam go, ja też tak miałam. Arystokrackie wychowanie-nie pokazywać uczuć. Za nic.
-Czemu nie porozmawiasz o tym z rodzicami? Ciotka na pewno to zrozumie.
-Ale nie ojciec. Wiesz jaki on jest.
-Moim zdaniem musisz to jeszcze dziś załatwić. Nie wiadomo co może się stać. Dziś się wszystko zacznie, może już nie być okazji.
-Lepiej nie. Nie chcę im teraz głowy zawracać.
-Chciałeś mojej pomocy to ją dostaniesz. Nie marudź tylko chodź.-pociągnęłam go za rękaw i korzystając z kominka przenieśliśmy się do Malfoy Manor.
-Witam. Ciociu, wujku Draco musi wam coś powiedzieć. -szturchnęłam go w ramie, a wszyscy skupili się na nim. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
-Kocham Pansy i chce z nią być. Liczę się z Waszym zdaniem, ale w tej kwestii nie macie racji, nie będę z Sophia.-mówił pewnie, a jego rodzice spojrzeli na siebie.
-Rozmawialiśmy już o tym...-zaczął wujek, ale mu przerwałam.
-Wujku daj spokój. To jego wybór. My teraz lecimy do zamku, musimy ostrzec zaufane osoby. Wieczorem pod sklepem Borgina i Burksa w Hogsmeade.-rzekłam tylko i po chwili byliśmy już w zakazanym lesie.
-Dzięki. Tylko na Ciebie mogę liczyć. -powiedział Draco i pocałował w policzek. Posłałam mu wzrok pełen wsparcia i ruszyliśmy do lochów. Weszliśmy do pokoju wspólnego. Pansy zobaczywszy nas momentalnie rzuciła się na Dracona i zastygli w pocałunku. Upomniałam ich i pociągnęłam do dormitorium. Rzuciłam zaklęcie wyciszające, żeby nikt nie dowiedział się zbyt wcześnie.
-Ja tu się na Draco rzucam, a zapomniałam o Tobie! Jak się czujesz kochana? Nie mogę uwierzyć, że aż tak ich poniosło.-spytała i przytuliła mnie.
-Lepiej. Ale teraz nie o tym. Pansy muszę Ci coś wyznać. Nie nazywam się Cordelia Miller, A Cordelia Riddle i jestem córką Toma Riddla. Więc w pewnym sensie ta trójka przygłupów miała rację.-rzekłam, a ją zamurowało.
ESTÁS LEYENDO
Cordelia Shelby Riddle
FanficCo gdyby Tom Riddle i Bellatrix Black mieli dziecko? Czy popierałoby to, jacy są rodzice i co robią? A może sprzeciwiłoby się im i przeszło na stronę Zakonu? Więzów krwi nie da się oszukać. Nie możesz uciec przed tym kim jesteś. #575 w Fanfiction...