II

11.1K 821 633
                                    

- Zwariowałaś?! Nie będę chodził z tymi pojebami do szkoły! Oni mnie tam zabiją! Rozszarpią i zabiją! - wykrzyczałem.

- To bardzo miłe wampiry. Nie zrobią ci krzywdy. - chciała mnie uspokoić.

- Nie! Nie ma mowy! Nie będę tam chodził! Tata się na to nie zgodzi! - wydarłem się.

- Będziesz, Dylan! I John napewno się zgodzi jak się dowie ile twoich nieodpowiedzialnych zachowań przed nim ukryłam! Koniec dyskusji! Od jutra chodzisz do szkoły dla wampirów! - matka ucięła temat i wróciła do kuchni.

- Kurwa! - przeklnąłem i ruszyłem do swojego pokoju.

Rzuciłem plecakiem o ścianę i walnąłem się na łóżko. Miałem dość. Nie będę chodził z tymi krwiopijcami do szkoły! Ubłagam ojca aby się na to nie zgadzał.

Po chwili usłyszałem ciche otwieranie drzwi.

- Wszystko dobrze, Dyl? - spytał Scotty, po czym poczułem jak materac koło mnie się zapada.

- Nie. - wyjąkałem - Matka chce mnie wysłać do szkoły dla wampirów. Przecież oni mnie tam zabiją! - poderwałem głowę do góry.

- Spokojnie. Nie zrobią ci krzywdy, Dyl. Kiedy ty to w końcu zrozumiesz? - zdziwił się.

- Nie! To ty nie rozumiesz! Ja tam nie wytrzymam! Pozabijam te ścierwa zanim oni zabiją mnie! - wykrzyczałem.

- Bro...- zaczął Scott.

- Nie! - przerwałem mu - Idź stąd! Dajcie mi spokój! Wszyscy! - wybuchłem.

- Jak chcesz. - wyszeptał Scotty i wyszedł zostawiając mnie samego w żalu, nienawiści, bezsilności, złości, a przede wszystkim...samotności.

Leżałem tak z dwie godziny? Nawet nie wiem ile dokładnie. Wściekłość na matkę i dyrektora sprawiła, że wogóle nie postrzegałem upływu czasu.

Nagle usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Wrócił ojciec.

Tak więc...przedstawienie czas zacząć!

Zszedłem na dół i ustałem po środku salonu, zasłaniając tacie widok na telewizor, który przed chwilą włączył.

- Co robisz, Dylan? - zirytował się ojciec.

- John? Jesteś już? - matka wyszła z kuchni - O Dylan! Dobrze, że się zjawiłeś. Musimy porozmawiać, kochanie. - zwróciła się do ojca - Poważnie porozmawiać. - dodała.

Ojciec westchnął i poklepał miejsce obok siebie abym usiadł, po czym wyłączył telewizor.

- O co chodzi? Problemy w szkole? Coś nie tak z nauką? - dopytywał się.

- On uczy się bardzo dobrze. - wtrąciła się matka, która usiadła koło nas - Gorzej z jego zachowaniem. - oznajmiła.

Ojciec spojrzał na mnie pytająco.

- No...pobiłem się kilka razy, ale mnie sprowokowali! Zresztą, ty wiesz co mama planuje zrobić?! Chce oddać mnie pijawkom na pożarcie! - poskarżyłem się.

- Nie rozumiem. - pokręcił głową ojciec.

- Razem z dyrektorem ustaliliśmy, że Dylan będzie chodził do szkoły z wampirami. Może się czegoś tam nauczy i zrozumie swoje zachowanie. Bije się w szkole prawie codziennie! - powiedziała Melissa.

- Widzisz? Prawie! Nie codziennie! - spojrzałem na ojca szczenięcymi oczami.

- To chyba niebezpieczne aby człowiek chodził do szkoły pełnej wampirów. - stwierdził ojciec, a ja byłem taki szczęśliwy, że miałem ochotę rzucić się na niego i ucałować, ale wszystko popsuła mama.

- O tym też rozmawiałam z dyrektorem. Dylan będzie tam jak najbardziej bezpieczny. To naprawdę dobrze wychowani uczniowie.  Gdybym nie była tego pewna, nigdy nie wysłałabym tam Dylana. To dla jego dobra. Musi zobaczyć czym tak naprawdę są wampiry i spoważnieć. Wszyscy są tam nadzwyczaj silni, więc bójki nie wchodzą w grę. To idealne rozwiązanie. - przekonywała ojca.

- Chyba śnisz na jawie, mamo. - westchnąłem.

- Myślę, że Melissa ma rację, synu. - odezwał się ojciec, a mnie oblał zimny dreszcz.

- C-co? - wyjąkałem.

- Musisz zmienić swoje zachowanie. Bardzo się rozczarowałem twoją postawą. - pokręcił głową.

- Tato, proszę. Błagam! Ja się zmienie! Nie będę się już bił! Obiecuję! Przyrzekam! Nie wysyłaj mnie do tej bandy morderców! - prosiłem.

- Dylan...- ojciec uścisnął moje ramię - Czasami trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. - stwierdził.

Szybko strzepnąłem jego dłoń.

- Nienawidzę cię! - wykrzyczałem ze łzami - Nienawidzę was oboje! - krzyknąłem i wyszedłem z domu.

Trząsłem się z nerwów. Miałem chodzić z wampirami do szkoły?! Rodzice skazali mnie na śmierć! Jak oni mogli?! Czy już naprawdę tak bardzo mają mnie dość?! Życzą mi śmierci? Przecież ja tam umrę! Nie zdążę wejść, a już jakaś pijawka przyssie mi się do gardła! O nie! Tak nie będzie! Nie poddam się tak łatwo! Nie dam się zabić! Jeśli muszę zginąć to tylko w walce!

Wróciłem do domu.

- Dylan...- matka zatrzymała mnie w korytarzu.

- Spierdalaj! - powiedziałem, omijając ją i wchodząc na górę gdzie znajdowały się pokoje, mój i mojego brata.

Zapukałem cicho do drzwi Scotta.

- Wejdź. - powiedział.

Ustałem w progu.

- Mam do ciebie prośbę, bro. Grasz nadal w baseball? - spytałem.

- Nie, a co? -  zdziwił się.

- Chcę pożyczyć od ciebie kija do baseballa. - odrzekłem z powagą.

- Po co ci kij?! Zgłupiałeś? Będziesz nim nawalał wampiry? - zaśmiał się - Bro, one są za silne. Nie pokonasz ich kijem, ale jeśli masz się czuć pewniej to ci go dam. - pokręcił głową z rozbawieniem.

- Dzięki. To mój ostatni dzień życia. - wzruszyłem ramoniami - Co mi szkodzi obić jeszcze parę mord? - stwierdziłem.

- Nie zabiją cię tam. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? -  spytał z uśmiechem Scotty.

- Na moim pogrzebie nie chcę czerwonych róż. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju brata.

I to by było na tyle. Jutro czeka mnie Piekło. Dosłownie, totalne Piekło!

* * *

Scott zatrzymał się na poboczu. Pochyliłem się nad oknem i przyjrzałem mojej nowej szkole. Wyglądała normalnie, tak samo jak uczniowie, którzy stali przed budynkiem.

- Idź już, bo spóźnię się do budy. - poganiał mnie Scott.

- Wziąłeś kij? - spytałem.

Scott pochylił się i spod tylniego siedzenia wyciągnął kij. Podał mi go.

- Pozdrowię od ciebie Jeremiego. - uśmiechnął się.

- Spytaj czy ryj mu się goi. Jakby co mogę mu poprawić. - powiedziałem i wysiadłem z Chevroleta Scotta.

Ustałem przed szkołą, a za sobą usłyszałem dźwięk odjeżdżającego auta brata. Ścisnąłem mocniej baseballa w ręku.

Weź się w garść! Nie jesteś ofiarą! Nie jesteś ofiarą!

Złapałem głęboki oddech, a na moją twarz wpełzł zadziorny uśmieszek. Oparłem kij o ramię i pewnym krokiem wszedłem do szkoły.

Wszyscy ustali w miejscu gdy tylko przekroczyłem próg i wpatrywali się we mnie.

Ocho!!! A niech któryś tylko spróbuję do mnie podejść!

NOTKA OD AUTORA
Nie wiem czy będę tu dodawała rozdziały codziennie, bo piszę na bieżąco trylogię "I Hate You".
Poza tym wydaję mi się że zjebałam to opowiadanie...Ciekawi was chociaż?

Stay With Me (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz