Rozdział.4.

5.9K 395 2
                                    


Siedzę sama w ogrodzie, ponieważ zjawił się Jeremi z ważnymi informacjami. Oczyścicie Nicolas stwierdził, że nie mogę się denerwować i poszli razem do jego gabinetu.

Kiedy słońce zaczęło się chować, obwieszczając nadchodzący wieczór postanowiłam wrócić do domu. Idąc korytarzem rozmyślałam o wszystkim co się wydarzyło. W pewnym momencie zderzam się z czymś i wylądowałam na ziemi. Otumaniona podnoszę wzrok. Widzę drobnej postury szatynkę, która obecnie ma panikę w oczach.

- Luno tak bardzo mi przykro.- mówi a po jej policzkach płyną łzy- Ukaż mnie.- szepcze prawie niesłyszalnie

Podnoszę się szybko z podłogi na co kręci mi się w głowie. Ignoruje to jednak i ruszam do dziewczyny. Klękam przy niej i podnoszę jej podbródek tak aby widzieć jej oczy. Jest taka piękna.

- Nie wiem gdzie byłaś wcześniej ale w naszym stadzie nie stosujemy kar bez powodu.- mówię łagodnym głosem

- Ja...p-przepraszam...

Szatynka ledwo co łapie powietrze. Biorę ją w ramiona i przytulam mocno. Widocznie wyczuwa we mnie matkę stada bo chowa się we mnie cała i zalewa łzami.

- Cichutko.- szepcze i tulę ją mocniej- Chodź ze mną do mojej sypialni.

- N-nie wiem czy p-powinnam.- wydaje się przestraszona

- Spokojnie jak coś wezmę winę na siebie.

Idąc po schodach dochodzi do mnie, że nie wiem nawet jak ona ma na imię. Wchodzimy do pokoju Luny. Zamykam drzwi i siadam na łóżku.

- Jak masz na imię?- pytam z uśmiechem mocno trzymając jej rękę

- Anastazja.- mówi i spuszcza wzrok

- Hej nie bój się.- gładzę jej policzek- Co się dzieje?

- Bo ja...ja...- dziewczyna znów ma problemy z normalnym oddychaniem

- Hej Ana spokojnie. Powiedz mi co cię gryzie

- Bo ja jestem w ciąży.- mówi i zalewa się łzami

Czuję w klatce piersiowej duży ucisk. Ja też bym była w ciąży gdyby nie ten kundel. Opanowuje łzy zbierające mi się pod powiekami i postanawiam dowiedzieć się dlaczego tak bardzo cierpi z powodu tego nienarodzonego dziecka.

- To chyba powinnaś się cieszyć?- zauważam

- Cieszę się, lecz nie wiem czy mój mate będzie szczęśliwy. Jeremi...

- Zaraz, zaraz...jesteś mate naszego bety?- pytam nie dowierzając

Anastazja macha delikatnie głową zgadzając się ze mną.

- O mój Boże.

Przytulam ją jeszcze mocniej. To jest dziewczyna o której wspominał mi Nicolas. To jest dziewczyna którą wielokrotnie gwałcił i torturował Edmund.


Soulmate - zawszę będę cię kochałWhere stories live. Discover now