Rozdział 7

1.7K 149 56
                                    

Oh noo....
~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam akurat w pokoju wyczekując na drugą w nocy. Wpatruję się w tykające wskazówki zegara, które zaraz będą wyznaczać godzinę, o której wyjdę z pomieszczenia. Ze skupienia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Szybko się schowałam do szafy, stojącej obok mojego łóżka. Trochę dziwne, żeby się chować we własnym pokoju, ale jak teraz mi ktoś przeszkodzi, to mogę znowu tam nie zdążyć.

- Harriet, mogę? - Usłyszałam męski głos, stłumiony trochę przez drzwi.

Nie odezwałam się. Przez szparę od mebla obserwowałam, jak drzwi się lekko uchyliły, a w nich pojawiła się twarz misiastego. Rozglądnął się po pokoju i westchnął smutno.

- Mówiłem, że jej nie ma o tej godzinie w pokoju? Poszła gdzieś... - Powiedział do Bon-Bon'a, leżącego na jego ramieniu. - A i tak tego nie zrobię! - Zamknął drzwi. Usłyszałam jak oparł się o nie.

Uchyliłam lekko drzwi od szafy i zaczęłam nasłuchiwać, o czym gadają.

- Oh, Freddy! Nie możesz cały czas być taki - powiedziała z wyrzutami maskotka. - Bo niedługo ja jej powiem!

- A tylko spróbuj... - syknął chłopak.

Nic już więcej nie zrozumiałam, bo odeszli od mojego pokoju. Sama wyszłam z szafy i poprawiłam sukienkę. Spojrzałam odruchowo na zegarek. Zbladłam. Już jest prawie druga, a mnie tam nie ma!

Szybko wybiegłam z pokoju, rozglądając się, czy nie ma nikogo w pobliżu. Nie wiem ile biegłam, ale coś szybko znalazłam się na scenie. Coś mnie niepokoiło, bo już było równo 3 minuty po tej godzinie, a go jeszcze nie było. Z ciekawości podeszłam bliżej szyby. Stanęłam na palcach i wyjrzałam za nią. W biurze nic, tylko Bidybab'y łażące po biurku ojca. Zdziwiłam się i to strasznie. Usiadłam na scenie i postanowiłam chwilę poczekać na niego, żeby mi jakiegoś numeru nie wywinął.

Po jakiś dziesięciu minutach ponownie podeszłam do jego biura, już trochę przestraszona. Dopiero teraz zauważyłam TO... Kontroler, którym mnie razi... Jedna jego mała część jest gdzieś wbudowana we mnie, lecz nie wiem gdzie. Na widok tego przedmiotu serce mi pęka. Zdjęłam wzrok z urządzenia. Trochę nie pewnie zaczęłam odchodzić od biura, a potem od sceny. Wyszłam, dalej spoglądając w szybę, czy może nie przyszedł. Nic się takiego nie stało. W końcu po chwili długiego wahania się, wyszłam z pomieszczenia.

Szłam przez korytarz dalej nie pojmując, dlaczego nie przyszedł? Zawsze przychodzi. Zawsze punktualnie. Zawsze z tym chytrym uśmiechem.. Ta myśl mi krążyła po głowie, do póki nie potknęłam się o coś. Zrównałam się wraz z podłogą. Usłyszałam ciche jęknięcie. Podniosłam się na rękach i rozglądnęłam po korytarzu. Pod moimi nogami zauważyłam coś niebieskiego...

- Jeju, Bon-Bon! Przepraszam, nie zauważyłam Cię! - Podniosłam go i otrzepałam lekko.

- Nic się nie stało. Właśnie Ciebie szukałem! - Powiedział z entuzjazmem.

- Mnie? A po co?

- Bon-Bon! Gdzie Ty do cholery jesteś?! - Usłyszałam głos właściciela maskotki.

- Tylko żeby Ci coś powiedzieć, ale teraz muszę szybko - powiedział szeptem. - Spróbuj mieć oczy cały czas otwarte na swoje uczucia, a doznasz coś wspaniałego.

Po tym co powiedział przycisnął sobie sam przycisk i się wyłączył. Zdezorientowana tym, co powiedział wstałam z kafelek. Gdy zauważyłam chłopaka jak podbiega do mnie, wyciągnęłam królika w jego stronę.

- Leżał wyłączony na podłodze - skłamałam i podałam mu go.

- Uff, to dobrze - westchnął Freddy.

- Dlaczego dobrze?

- N-nie ważne.

Mruknęłam cicho i minęłam misiastego. Musnęłam go lekko ramieniem, przez co poczułam przyjemnie dreszcze, lecz to zlekceważyłam i poszłam dalej.

Wbiłam do własnego pokoju z wielkim hukiem i rzuciłam na łóżko. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Palnęłam się w czoło i poszłam się umyć, czyli codzienna rutyna.

- Jutro znowu te bachory zabawiać... - pomyślałam, ubierając górę od piżamy.

Wyszłam z łazienki i wskoczyłam pod kołdrę oraz zgasiłam światło. Długo leżałam tak, wpatrywując się w sufit. Męczyła mnie cały czas ta wypowiedź maskotki... "Spróbuj mieć oczy cały czas otwarte na swoje uczucia, a doznasz coś wspaniałego". Dalej o tym myślałam, do póki nie odpłynęłam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
U was też strzelają jeszcze, czy tylko ja mam taką zjebaną wieś? ;_;
Nie ważne. Stwierdzam, iż umieram. Znowu szkoła... *jęczy w poduszkę* Nie wytrwam! Jeśli kolejny rozdział nie pojawi się za 3 dni, to dzwońcie po policję xD Papa! <3

~Golden

I Always Pretend |FNaF Sister Location| √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz