Rozdział 28

1.1K 99 18
                                    

Co jest mną nie tak? Dlaczego stamtąd uciekłam jak jakaś porypana? On mi nic nie zrobił, a ja dobrze o tym wiem. Ze wstydu? Nie... to do mnie nie podobne, ale cóż. Nie wrócę tam tak o. Co ja bym im wtedy powiedziała? Może lepiej bym się  sama rozglądnęła po tej lokacji by znaleźć ojca, chociaż wiem, że może się to źle skończyć i dla mnie i dla moich przyjaciół, którzy pewnie niepotrzebnie zawracają sobie teraz głowę i mnie szukają. Jak ja umiem wszystko zepsuć z powodu, którego ja nawet nie potrafię zrozumieć. Spróbuję o tym zapomnieć i skupić się na szukaniu ojca.

Wyszłam z jakiegoś ciemnego składziku, do którego się schowałam przed Ballorą. Słychać ją było przez chwilę, lecz gdy prawdopodobnie ujrzała coś lub kogoś zawróciła i wszystko momentalnie ucichło. Nie zdziwiłam się, gdy zauważyłam cień wysokiego mężczyzny na ścianie. Bez żadnych oporów skierowałam się w stronę owego zjawiska. Gdy tylko zrobiłam pierwszy krok tajemnicza osoba zniknęła z mojego pola widzenia i skręciła w lewą stronę korytarza, co dało się zauważyć przez ułamek sekundy. Pomimo różnych dźwięków stukania metalu czy ciężkich kroków po popękanych kafelkach szłam dalej przed siebie.

Wiedziałam, że przez to co robię mogę zginąć teraz albo ja albo on. Lecz fakt, iż to się w końcu skończy gdy tylko jedno z nas poniesie śmierć dawał ulgę oraz chęć zrobienia tego jak najszybciej. Owszem, to że mogę zginąć ja, a nie on przyprawiał mnie o ciarki oraz smutek, że mogłabym już nigdy nie ujrzeć moich przyjaciół, lecz nie ma innego wyjścia.

Gdy tylko usłyszałam charakterystyczne trzaśnięcie drzwi od pokoju, który już mi sugerował nadejście właśnie tego, czego obawiałam się najbardziej. A tym pokojem był Scooping Room, przed którym stoję i patrzę się na dwie czerwone diody, umieszczone po obu stronach napisu "Uwaga", wiszącego nade mną.

- Raz kozie śmierć - powiedziałam z kpiną sama do siebie i weszłam do środka pomieszczenia.

Nastał mnie tam dość normalny widok. Cisza, ciemność... Nic nadzwyczajnego, ale ojca w pomieszczeniu brak, lub go po prostu nie widzę. Jak doszłam na sam środek pokoju wystraszyłam się światła, które rozbłysło na urządzeniu do "rozbiórki". 

Scooper...

Chyba jedyny przedmiot, do którego miałam zabójczy lęk, by w ogóle na niego spojrzeń. Sama na wiem czemu... Nigdy nic nie zrobiłam z tym czymś, tak jak pozostała trójka. Prawdopodobnie nasze roboty były w negatywny sposób oprogramowane do tego urządzenia, lecz kto wie...

Za urządzeniem można było dostrzec kilka wiszących  niebieskich papierów, plakatów... Ciekawość co to jest zmusiła mnie do podejście bliżej, lecz szłam bokiem, na wszelki wypadek. Gdy byłam już przy samej ścianie skapnęłam się, że to są jakieś plany naszych robotów. Zerwałam jeden z nich, na którym znajdował się plan modelu mojego robota. Czytając cały artykuł wywnioskowałam tylko jedno z tego. Ojciec zaprogramował animatrony do zabijania dzieci. Gdy tylko w pomieszczeniu zostawał sam robot z dzieckiem, w jakiś sposób ta kupa złomu obliczała wszystkie dane dotyczące wagi, wzrostu danej osoby oraz upewniała się, czy na pewno nikogo nie ma więcej w pomieszczeniu. Gdy wszystko się zgadzało z obliczeniami niestety robot zabijał to dziecko za pomocą jakiegoś... sztyletu, a później zgarniał ciało martwego dziecka do wnętrza, jeszcze przed tym sprężyny w środku się luzowały by było więcej miejsca na ofiarę...

Czytając to wszystko nie wiedziałam co myśleć o moim ojcu. Po co on miał to robić?! Niewinne dzieci zabijać? Jeszcze do tego miały służyć jako clowny i mogły być zamawiane na przyjęcia urodzinowe do cudzych domów?! To już jest szczyt wszystkiego, co mogłam myśleć o nim. On siedział w jakimś wariatkowie i go nie wyleczyli czy co? Ja dalej tego nie rozumiem... I chyba całej prawdy nigdy się nie dowiem.
Odłożyłam plan tam gdzie był. Gdyby to było możliwe to moja głowa by już dawno eksplodowała, albo bym zwarcia dostała jakiegoś czy co. Może i się dowiem prawdy...

Usłyszałam tuż za mną ciche kroki, lecz dość słyszalne. Już wiedziałam, że albo musi mi to wszystko wytłumaczyć, lub zginąć... Chyba, że coś pójdzie nie tak i źle to się skończy dla mnie...

- Nie ładnie to tak wtykać nosa w nie swoje sprawy... Czyż nie, córeczko?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
AAAAAAAA JESTEM!!!! Nie było rozdziału bo w ogóle weny nie miałam i lenistwo mnie pożarło całkiem... xDD
Anyway! Powolutku dochodzimy do końca książki! Nie będzie z tego 2 części, bo nie ma po co, a w ogóle nawet nie wiem, czy skończę 2 część "Nowa"... Pomyśle jeszcze nad tym i się zastanowię czy jest w ogóle sens ciągnąć historię dalej, która i tak się skończy Happy End'em... Mam już kilka pomysłów zapisanych (nawet okładki mam xD) do nowych książek (Tak! O FNaF + niespodzianka) so...
POŻYJEMY! ZOBACZYMY! XDDDD
Do następnego! <33

~Golden 

I Always Pretend |FNaF Sister Location| √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz