Rozdział 8

1.5K 136 29
                                    

Rozglądnęłam się po sali, gdzie znajdowały się tłumy ludzi w poszukiwaniu pewnej osoby. Przestałam śpiewać i zeszłam ze sceny. Dzieci zaczęły krzyczeć, abym wróciła spowrotem i dalej robiła, to co lubię robić, ale zlekceważyłam ich. Jedyne, co przykuło moją uwagę, to mała dziewczynka płacząca w kącie sali. Ominęłam innych ludzi i uklękłam przed nią.

- Co się stało, malutka? - Zapytałam troskliwym głosem. 

- N-nic - odpowiedziała, pociągając nosem.

- Mi możesz powiedzieć. Zaufaj mi - wyciągnęłam do niej dłoń i palcami otarłam łzy.

- Inni mi dokuczali... - Powiedziała, cicho szlochając.

- Nie przejmuj się nimi. Masz - zza siebie wyciągnęłam lody - dla Ciebie. Miętowe!

- N-na naprawdę d-dla mnie? - Zapytała już trochę opanowanym głosem, lecz było słychać w nim nutę szlochu.

- Tak. Chodź tu do mnie...

Podniosłam dziewczynkę i ją objęłam. Jest taka mała, że zniknęła momemtalnie w moich ramionach. Gdy już się ode mnie odsunęła, mogłam przyjrzeć jej się dokładniej. Zielonooka, zgrabna blondynka, mająca około 140 centymetrów wzrostu, ubrana w różowy sweterek i czerwoną spódniczkę z czarnymi balerinkami i rajtuzami tego samego koloru. Podałam jej lody, a ta trochę nieufnie spojrzała to na mnie, to na jedzenie. Po chwili się szeroko uśmiechnęła, a lody z rożka zniknęły w sekundę.

Dowiedziałam się od niej, że ma na imię Jennifer.

Spędziłam z nią cały dzień, nawet nie zwracając uwagi na inne bachory, co tylko myślały o sobie: zrób mi to, zrób mi tamto.... Masakra. Pierwszy raz się czułam tak dobrze w obecności człowieka. Niby dziecinne tematy, a mnie to tak strasznie ciekawiło jak mówiła wszystko z takim entuzjazmem i energią, że mogłaby opowiadać to całymi dniami i nocami. Jedyne co mnie zasmuciło w jej historii to to, że została zabrana z domu dziecka... lecz teraz ma kochająca rodzinę, co widać po ich rodzicach, co chwila do nas podchodzą sprawdzić co robimy, jakiś sok podadzą, jedzenie... Tylko mnie ciekawi dlaczego gdy płakała w kącie do niej nie podeszli, ale pewnie gdzieś poszli czy coś... Pewnie nie martwili się o nią, bo była w towarzystwie innych dzieci.

Pod koniec, gdy już mięli zamykać naszą lokację podeszła do mnie i się przytuliła. Odwzajemniłam gest.

- Baby, jesteś wspaniała! Zostaniemy przyjaciółkami?

- Oczywiście skarbie - odpowiedziałam jej z uśmiechem.

- Jej! Mam przyjaciółkę! - Dziewczynka zaczęła skakać wokół mnie.

- Jennifer, musimy się już zbierać! Chodź! - Usłyszałam głos jej taty.

- Już idę! - Krzyknęła w stronę stolika, gdzie zbierali się już jej rodzice. - Jeszcze tutaj przyjdę... Nawet jutro! Pa!

Wybiegła w podskokach z sali i poszła do rodziców. Jedyne dziecko, co mnie uszczęśliwiło i poprawiło mój humor.

Po całym dniu spędzonym z Jennifer nawet mi się spać nie chciało, lecz i tak muszę TAM iść. Przyszłam z powrotem na scenę. Znowu go nie ma. Za bardzo podejrzane to jest. Podeszłam już pewniej do szyby i za nią wyjrzałam. Wystraszyłam się, gdy nie mogłam dostrzec kontrolera.

Wpatrywałam się tak chwilę w jakieś papiery leżące na biurku, lecz coś przykuło moją uwagę w nich. Nowy projekt? Próbowałam dojrzeć co tam piszę, lecz nie zdołałam tego zrobić i odpuściłam, a przecież nie potrafię tam przejść na drugą stronę. Ponownie opuściłam pomieszczenie bez katowania mojej psychiki. Nawet już się za siebie nie oglądałam, bo nie miałam po co. Poczułam jakąś ulgę na sercu, co chyba nigdy i się nie zdarzyło.

Już nawet z nim nie gadałam, bo marzyłam o tym, żeby się już położyć i zasnąć. Poszłam się ogarnąć, codzienna rutyna wieczorna... Jeszcze za nim poszłam spać do mojego pokoju zapukał jegomość.

- Hej, mogę? - Ujrzałam twarz misiastego.

- Pewnie, wchodź!

- Co to była za dziewczynka, z którą się bawiłaś dzisiaj? - Zapytał, stojąc w drzwiach. 

- Aaa... Płakała w kącie i postanowiłam ją pocieszyć, no i ją polubiłam, co nigdy mi się nie zdarza przy dzieciach.

- No właśnie, dlatego się chciałem spytać.

- Ale Ty jesteś... Dobra, ja już idę spać, oki?

- A co? Bronię Ci? - Zaśmiał się cicho.

- No nie wiem... Dobranoc!

- Dobranoc, Harriet.

Chłopak wyszedł z pokoju, a ja zgasiłam światło i wskoczyłam pod kołdrę. Co ta Jennifer ma takiego w sobie, że mi tak humor poprawiła? Nigdy mi nikt nie poprawia humoru, tylko udaje szczęśliwą... Zasnęłam z uśmiechem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ŻYJĘ!!! NIE MUSICIE WZYWAĆ POLICJI CZY BÓG WIE KOGO XDDD Trochę nudny rozdział, ale no zabawa się rozkręca... x3 Do następnego!

~Golden

I Always Pretend |FNaF Sister Location| √Where stories live. Discover now