Rozdział 15

1.4K 125 40
                                    

- Zapomną o tym niedługo - próbowałem załagodzić sytuację, którą pogarszałem i tak każdym jednym słowem.

- Inni może i zapomną, lecz ja nie...

Spojrzała na mnie swymi szklanymi oczami, w których mieszało się tyle gorszych uczyć, że nie mogłem ani jednego w nich znaleźć.

Patrząc na jej stan sam siebie kaleczyłem, lecz co ja mogę zrobić? Nie umiem jej pocieszać, chociaż czasami się śmieje z moich słabych żartów. Jedyne co mnie dobija, to to, że ja się boje każdego mojego słowa i ruchu wobec niej. Trafię w zły punkt i mogę ją doprowadzić do takiego stanu, w jakim się teraz znajduje. Słyszę czasami gdy się przechadzam nocą korytarzami jej cichy szloch. Cichy, bo przy pomocy Bon-Bon'a mogę go dopiero usłyszeć. Nigdy do niej nie podchodzę, chociaż mój przyjaciel sam się na mnie wkurza za to, a sam go tam wysłać, to nie wyślę. Nie chcę jej stracić. Już nawet jeśli, to nie chcę niszczyć przyjaźni i zaufania między nami, która z każdym dniem raz rośnie, a raz spada. Jak się do mnie nie odzywa, to mam złe myśli, że już mnie nienawidzi. Najgorsze jest to, że do czasu gdy byłeś jedynym chłopakiem w pizzerii zwracała większą uwagę na mnie, lecz odkąd pojawił się Ennard czuję, że ją tracę małymi krokami. Patrząc na te wszystkie powody to sam nie wiem co mi jest... Bardzo mi n a niej zależy a nic nie robię...
Czasem nawet Karoline próbuje mnie pocieszać, lecz jej też próbuję unikać, bo wiem, że ona czuję do mnie więcej niż przyjaźń, co łatwo zauważyć. A Ballora... ona ma własny świat, do którego nikogo nie wpuszcza, lecz dla mnie to i tak dobrze.

- Jeszcze jak z nią się bawiłam... powiedziała, że zostanie ze mną bez względu na to, co się stanie - jej usta były cały czas otwarte. Gdyby mogła, to by wydusiła z siebie wszystko, lecz ją coś powstrzymuje. Wtedy zauważyłem jedną rzecz, która związała się z jej słowami.

- Widać to...

- Co? Widać?

- Harriet... Masz zielone oczy...

Przez chwilę przemknęło jej zdziwienie po twarzy, lecz zachowała niezachwiany jej wyraz. Oczy dotąd niebieskie zaczęły jej świecić soczystą zielenią, jaką miała Jennifer. Cała jej powaga wyparowała w jednym momencie, gdy podeszła do jednego z wyłączonych telewizorów i zobaczyła swoje odbicie. Zaczęła ponownie płakać, co mi skruszyło ponownie serce.

Wzrok Bon-Bon'a na mnie mówił za siebie wszystko. Pokręciłem przecząco głową i po woli zacząłem wychodzić z pomieszczenia.

- Będę w salonie... Jak coś...

Nawet na mnie nie spojrzała. Wyszedłem z pomieszczenia ze spuszczoną głową.

- Freddy co Ci jest?! Zwariowałeś? Nawet jej nie pocieszysz? - Oburzył się.

- Sorry Bon, ale nie potrafię...

- Jak to nie potrafisz? Przytulić jej? Powiedzieć kilka miłych słów?

- Umiem to zrobić, ale...

- Ale...?

- Sam nie wiem... Coś mnie od niej odpycha, chociaż czuję większe przeciwieństwo do tego. Boję się, że mnie odrzuci... Dalej mam do bliskości fobię, lecz sam nie wiem czemu. A tamten raz jak u mnie spała, to leżałem przy samej ścianie by jej nawet nie tknąć. I tak pewnie woli Ennard'a...

- Nie jesteś tego pewien... Wiem, że Ciebie to rani, gdy patrzysz na nią jak jest w takim stanie, prawda? Może w końcu czas przełamać lęk przed tym? Może ona akurat Ci w tym pomoże, niż udręczenie się nad tym, że Ciebie odrzuci czy coś? Uwierz mi... Harriet taka nie jest jak Ci się wydaje.

- Spróbuję, ale nie teraz...

- Czemu? Idź do niej teraz!

- Bon... daj mi chociaż chwilę, okej?

- Chwilę? Za tą chwilę to Ennard do niej przyjdzie! Kochasz ją przecież, prawda?!

- No tak...

- Kogo kochasz Fredziaczku?

Zza rogu wyłoniła się Lisiasta. Wolę nie gadać przy niej o mnie i Harriet bo wiem, że zazdrość by ją zeżarła od środka.

- Kocham swój pierdolony umysł - odparłem. - Na razie.

Położyłem Bon-Bon'a na podłodze i poszedłem w stronę salonu.

- A temu co znowu? - Zapytała Karoline.

- Serduszko go boli - zaśmiała się maskotka.

Wywróciłem oczami i poszedłem dalej by się przemóc temu...

I Always Pretend |FNaF Sister Location| √Where stories live. Discover now