Rozdział 4 Nieznajomy

30.6K 1.1K 85
                                    

  Nightcore-Let Me Love You😍  

— Sabina —

Przynajmniej ona będzie szczęśliwa... Ale to dobrze. Należy jej się odrobina radości. Ja natomiast muszę zmierzyć się z swoi stalkerem. Ciekawe, kim on w ogóle jest? Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Westchnęłam. Kto tym razem? Odblokowałam telefon i zobaczyłam, że mam SMS'a od Sary. Mimowolnie na moje usta wstąpił uśmiech. Ciekawe czego ode mnie chce?

Sara:

Hej! Idziesz dziś na lodowisko?

Zaśmiałam się. Cała ona. Nigdy nie owija w bawełnę tylko od razu mówi, czego chce. Ach... Co ja z nią mam? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie skorzystać z jej zaproszenia. Zresztą, co mi szkodzi? Jednak przypomniałam sobie, że jestem cały czas obserwowana. Może powinnam jej opowiedzieć o tym wszystkim? Nie... To byłby bardzo zły pomysł. Nie wiem, do czego ten mężczyzna jest w ogóle zdolny... Zwiesiłam głowę, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Jeśli z nią pójdę, najprawdopodobniej wszystko wygadam, a wtedy jej życiu będzie zagrażać niebezpieczeństwo.

Sara:

Panno Ereter, jeśli za chwilę mi nie odpiszesz przyjdę do ciebie i zrobię ci krzywdę! xD

Zachichotałam. Ale z niej nerwuska. Postanowiłam jej odpisać, nim starci resztki cierpliwości i przyjdzie do mnie.

Ja:

Nie gorączkuj się już tak. Przecież żyję. A co do twojego wcześniejszego pytania, to pójdziemy tam same czy z kimś?

Ta kwestia też była bardzo ważna. Jeśli pójdziemy tam z którymś z jej kolegów, to najprawdopodobniej ten psychopata się wnerwi i zrobi coś naszemu towarzyszowi, a ja nie chciałam by ktokolwiek musiał cierpieć przez moje błędy. Zirytowana prychnęłam. Nie lubiłam być komuś posłuszna, a ten frajer mnie do tego zmuszał... Ale już niedługo zdołam coś wymyślić i uciec od niego. Jestem pewna, że mi się to uda. Mimo mojej nieśmiałości nie pozwolę by jakiś dupek sprawował nade mną władzę.

Sara:

Same, a co? Masz kogoś na oku? :D

Pokręciłam przecząco głową. Co ja z nią mam?

Ja:

Nie. Doskonale wiesz, że na obecną chwilę nie mam zamiaru wiązać się z kimkolwiek.

Na odpowiedź z jej strony nie musiałam z zbyt długo czekać. Nie minęła nawet kilka sekund, a ja już ją otrzymałam.

Sara:

A ty jak zawsze psujesz mi mój dobry humor :/ To, co? Idziesz?

Postanowiłam mieć gdzieś tego psychola i spotkać się z Sarą. To nasza ostatni dzień wolnego i szkoda by było go nie wykorzystać. Miałam tylko nadzieję, że nie spotkamy na lodowisku żadnego z jej znajomych.

Ja:

Tak, pewnie. Spotkamy się przed budynkiem za pół godziny!

Sara:

Okey, ale nie obiecuję, że się nie spóźnię :P

Przekręciłam oczami. Niech no ona tylko spróbuję, a nie ręczę za siebie! Odkładając telefon na blacie, pobiegłam na górę do swojego pokoju. Jednak na ostatnim schodzie przystanęłam. Cholerny ból głowy! Trzymając się za głowę, skierowałam się do sypialni matki. Miałam nadzieję, że znajdę w jej szafce przynajmniej jedną tabletkę Nurofenu. Moje poszukiwania trwały ponad trzy minuty, aż znalazłam pudełko z upragnionym lekiem. Nawet nie popijając połknęłam tabletkę. Położyłam się na łóżku i kątem oka sprawdziłam, która godzina. O cholera! Pędem udałam się do swojego pokoju i chwyciłam pierwszej lepsze jensy i czarno-białą bluzę. Wyszykowanie się zajmie mi z pięć-osiem minut, lecz dojście na miejsce już z dziesięć. Muszę się pośpieszyć! Sara strasznie długo się szykuje, lecz za to mieszka niecałe sto metrów od lodowiska tak, więc może się okazać, że gdy przyjdę ona już będzie jeździć na łyżwach. Westchnęłam. Moja przyjaciółka jeździ na łyżwach już od szóstego roku życia, ja natomiast dopiero się uczę. Bardzo często podczas jazdy zaliczam gleby, lecz co się dziwić? Dopiero po raz trzeci będę mieć łyżwy na nogach. Ciekawe ile razy dziś się wywalę?

Ubrana, zeszłam na dół i spakowałam do torby telefon — uprzednio sprawdzając godzinę. Miałam jeszcze dwadzieścia minut tak, więc powinnam być szybciej niż Sara. Wyszłam za zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam iść w kierunku lodowiska, gdy nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Zatrzymała się i zaczęłam się rozglądać. Niestety, ale nikogo nie zauważyłam. Nałożyłam na głowę czarny kaptur i zaczęłam iść dalej. Nie mogę okazać strachu...

***


Byłam już w środku hali, lecz nigdzie nie widziałam swojej przyjaciółki. Przepełnione irytacją westchnięcie opuściło moje usta. Wiedziałam, że się spóźni... — pomyślałam, spoglądając na zegarek. Sama miałam pięć minut opóźnienia... Mimo braku swojej przyjaciółki podeszłam do kasy i wykupiłam wejściówki, a także zapłaciłam za wypożyczenie łyżew. Mężczyzna siedzący za ladą, posła mi przyjazny uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Nie potrafiłam uśmiechać się do kogoś, kogo nie znam. Po porostu nie potrafiłam tego zrobić. Ściągając z głowy kaptur, skierowałam się do damskiej szatni i zaczęłam się przygotowywać. Na samym początku powiesiłam torbę na wieszaku, który najczęściej zajmowałam. Wybrałam go, mając nadzieję, że Sara powiesi swoje rzeczy obok.

Zmieniając swoje dotychczasowe obuwie na łyżwy, wyszłam i skierowałam się w kierunku gładkiej tafli. Nabierając do płuc powietrza, postawiłam pierwszy krok na zamarzniętej wodzie. Przetrzymując się barierki zaczęłam robić pierwsze kółko, w celu przyzwyczajenia się do obecnej powierzchni. Niespodziewanie straciłam równowagę i przewróciłam się. Nie przejmując się bólem nogi, powoli wstałam. Kilka osób zachichotało, a ja zaczerwieniłam się. Nie lubiłam być w centrum uwagi... Speszona zaczęłam kontynuować zaczęte wcześniej kółko.

Minęło kilka minut, od kiedy miałam na nogach łyżwy i moja jazda zaczęła robić się coraz to bardziej śmiała. Oczywiście, nie śmigałam jak wariat, ale przynajmniej już nie podtrzymywałam się. Nagle zauważyłam, że na lód wchodzi bardzo dobrze znana mi postać. Blondynka zaczęła się rozglądać, a kiedy mnie zauważyła z gracją do mnie podjechała. Spojrzałam na nią krzywo. Jak ona może tak jeździć?

— Hej! — zawołała, uśmiechając się.

— Hej...

Odwróciłam się w jej kierunku, lecz przez nagły ruch straciłam równowagę, przez co — po raz drugi — miałam bliskie spotkanie z ziemią. Sara wybuchnęła śmiechem, po czym pomogła mi wstać. Spojrzałam na nią oburzona.

— Nie śmiej się! — rozkazałam, zaczerwieniona. Niebieskooka pokręciła przecząco głową.

— Najpierw musisz mnie złapać! — krzyknęła, odjeżdżając. Moje źrenice się rozszerzyły. Przecież ja się prędzej zabiję niż ją dogonię. — No dawaj! — popędzała, lecz ja pokręciłam przecząco głową.

— Nie będę ryzykować utraty swojego życia! — fuknęła, na tyle cicho by tylko ona mogła mnie usłyszeć.

Sara przekręciłam oczami, po czym zbliżyła się do mnie i popchała — przez co zaczęłam jechać prosto przed siebie. Mój oddech przyśpieszył. Może potrafiłam, jako tako jeździć, lecz zatrzymywanie się to całkiem inna bajka. Przecież, Sara doskonale zdawała sobie z tego sprawę, więc dlaczego to zrobiła?! Zamknęłam oczy, myśląc, że za chwilę ponownie spotkam się z lodem, lecz myliłam się. Przed upadkiem uchroniły mnie czyjeś ramiona. Z zawahaniem otworzyłam oczy, a wtedy ujrzałam nieznanego mi czarnowłosego mężczyznę.

CDN

Jak myślicie im jest nasz czarnowłosy? (Ty Sabina z wattpad'a bądź cicho! Nie zdradzaj ludziom wszystkiego :D Kolejny rozdział już w tym tygodniu! ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 20.02.17r)

Bezwarunkowa miłość - Agapeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن