Rozdział 24 Każda decyzja ma swoje konsekwencje

20.5K 875 26
                                    

  Ke$ha - Die Young (Official)  

— Sabina —

Zaczęłam schodzić, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku.

Odwróciłam się w stronę swojego nauczycielka i zauważyłam, że to on mnie zatrzymał. Moje policzki zaczerwieniły się delikatnie. Profesor puścił moją dłoń, prostując się, po czym odchrząknął.

— Chciałem jeszcze powiedzieć, że twoja praca jest jedną z najlepszych — oznajmił z uśmiechem.

Zamrugałam zaskoczona. Zostałam pochwalona przez osobę, która już tyle osiągnęła w malarstwie?! Nie mogę w to po prostu uwierzyć! Uśmiechnęłam się. Jestem szczęśliwa.

— Dziękuje, proszę pana — rzekłam radośnie. — Wydaję mi się jednak, że są prace, które są jeszcze lepsze — oświadczyłam, a on się zaśmiał.

— Nie byłbym tego taki pewny, Sabino — odrzekł z udawaną powagą. — Twój obraz był jedną z ostatnich prac, jakie oglądałem — wyjaśnił, zamyślając się. — Mówiąc szczerze mamy — wraz z tobą — dwójkę uczniów, którzy przynieśli nam coś godnego uwagi. Fotografię Nataniela, tak jak i twój malunek, przedstawiając coś więcej niż jakiś obraz. Patrząc na wasze prace, możemy odczytać uczucia, jakie towarzyszyły wam przy ich tworzeniu. Wasza dwójka ma niezwykły talent i możesz mi wierzyć, bądź nie, ale kiedyś staniecie się prawdziwymi profesjonalistami — powiedział z uśmiechem.

Zarumieniłam się. Znów to zrobił... Nie jestem przyzwyczajona do bycia chwaloną, więc to wszystko, co mówił mój profesor było dla mnie, co najmniej dziwne.

— Dziękuje... — wyszeptałam, nie wiedząc, co mogłabym jeszcze powiedzieć.

Martin zaśmiał się.

— Nie masz powodu by mi dziękować — rzekł uśmiechając się przyjaźnie. — Powiedziałem ci tylko i wyłącznie prawdę. — Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. — O cholera! — przeklął, unosząc głowę. — Muszę już iść, Sabino — oświadczył. — Do widzenia, moja obiecująca uczennico. Mam nadzieję, że przyjdziesz jutro na zajęcia — mruknął, wchodząc na kolejne stopnie.

— Do widzenia, panie profesorze! Na pewno przyjdę! — krzyknęłam, zbiegając z schodów.

Martin zniknął mi z pola widzenia, a ja zatrzymałam się na samym środku holu. I co teraz? Gdzie mam pójść? Wyciągnęłam z torby telefon — który dostałam od Ethana, pod pretekstem, że tamten się zgubił — i spojrzałam na wyświetlacz. Westchnęłam. Tak jak myślałam, do przyjazdu tego mężczyzny zostały jeszcze niecałe cztery godziny. Weszłam w kontakty i zawahałam się. Czy powinnam do niego zadzwonić? Jeśli to zrobię, to Ethan na pewno wyśle po mnie samochód natomiast, jeśli nie poinformuje go o tym, to będę mogła przejść się po mieście bez żadnego towarzystwa. To mogłoby być dobre, ale jeśli nie wrócę tu na czas... Mówiąc krótko, jeśli nie będę na placu przed przyjazdem samochodu będę mieć przerąbane. Ethan wścieknie się i może zmienić swój stosunek do mnie. Nie mogę do tego dopuścić! Więc co powinnam zrobić? Pochyliłam głowę.

Mój wzrok był utkwiony w podłodze. Po chwili uśmiechnęłam się. Ryzyk fizyk! Jeśli będę mu aż tak posłuszna to nawet nie zauważę jak podporządkuje mnie sobie całkowicie. Jestem wolnym człowiekiem i mogę robić, co tylko chcę! A teraz pragnę iść na miasto i nic mnie przed tym nie powstrzymam.

Opuściłam budynek szkoły z uśmiechem na ustach. Wiem, że to, co robię może skończyć się tragedią, lecz coś mówi mi, że powinnam zaryzykować. Zresztą, całe życie jest ryzykiem. Każda decyzja, jaką się podejmuję ma jakiś skutek w naszym życiu. Jeśli podejmujemy ją z głową i sercem — zazwyczaj — wychodzimy na tym dobrze, ale jeśli kierują nami nasze pragnienia to jej skutki mogą okazać się opłakane. To co robię jest nieodpowiedzialne, ale nie mogę się oprzeć. Chcę sobie udowodnić, że nikt nie może mieć nade mną kontroli. Zagryzłam wargę. To zapewne skutek tego, że moja matka i Ethan zadecydowali o moim zamążpójściu.

***

Chodziłam po mieście już trzy godziny i zaczęłam kierować się w kierunku akademii. Wolałam czekać na mężczyznę niż spóźnić się.

Cała moja eskapada była warta ryzyka. Mogłam pochodzić po sklepach, obejrzeć w kinie film i spędzić czas na świeżym powietrzu wolna od codzienności swojego życia. Czas, który spędziłam bez ciągłego nadzoru z strony ludzi Ethana był cudowny. Z uśmiechem na ustach szłam chodnikiem. Za jakieś półgodziny powinnam być pod budynkiem. Ech... Na szczęście telefon ma zainstalowane parę gier, więc może nie będę się tak strasznie nudzić...

Pochyliłam głowę, wpatrując się w swoje obuwie. W moim sercu pojawiła się obawa. A co jeśli Ethan wie o wszystkim? Nie chcę by zamknął mnie w domu! Zaczęłam się trząść. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak wielkie ryzyko podjęłam. Zagryzłam wargę. Co by nie było, poniosę konsekwencje swoich czynów. Jestem już dorosła i muszę umieć brać odpowiedzialność za podejmowane decyzję.

Nagle poczułam jak moje ciało zderza się z czymś niespodziewanie. Telefon wypadł mi z rąk, a ja zachwiałam się i zaczęłam lecieć w dół. Zamknęłam oczy, będąc gotowa na spotkanie z betonem.

— Uważaj! — krzyknął nieznajomy, łapiąc mnie za ramię i przytrzymując przed upadkiem. Zamrugałam zaskoczona. Przed sobą miałam mężczyznę w wieku na oko dwudziestu paru lat. Wyglądał na zmartwionego. — Ej! Nic ci nie jest?! — spytał zdenerwowany. — Mam zadzwonić po pogotowie?

Pokręciłam przecząco głową i oddaliłam się od niego. Złapałam się za głowę. Nieznajomy w tym czasie podniósł z ziemi mój telefon i poddał mi go.

— Przepraszam, — szepnął, przysuwając mi moją własność — śpieszyłem się i nie patrzyłem przed siebie.

Pokręciłam głową, zabierając mu z dłoni telefon.

— Nie, — zaczęłam z spokojem — to nie twoja wina. Ja też nie uważałam — oznajmiłam, a on westchnął.

— Mimo to, bardzo przepraszam — rzekł, a ja uśmiechnęłam się. Jego zachowanie jest dość urocze. Ech... Gdyby pan zazdrośnik wiedziałby, że wpadłam na jakiegoś mężczyznę to chyba by oszalał.

Machnęłam dłonią lekceważąco.

— Nie przesadzaj już — poprosiłam zanosząc się śmiechem. Wystawiłam w jego kierunku rękę. — Nazywam się Sabina Ereter, a ty? — zapytałam, a on uścisnął moją dłoń.

— Miło mi cię poznać, Sabino — powiedział szarmancko. — Nazywam się Nataniel Minter i — wybacz, że pytam — czy na pewno dobrze się czujesz?

Minter? Ma na nazwisko Minter? Hym... Wydaję mi się, że gdzieś już je słyszałam, ale gdzie? Stojący przede mną czarnowłosy jest bardzo dziwną osobą — w dzisiejszych czasach osóby, które troszczą się o nowo poznanych jest bardzo mało.

— Tak, nie martw się. Wszystko ze mną okej — zapewniłam, a on potarł swoje czoło.

— Bardzo mnie to cieszy... — wyszeptał z ulgą.

CDN

No i mamy! Muszę was zasmucić, ale nie mogę dodawać trzech rozdziałów tygodniowo - mam za mało czasu. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie?

Dzisiaj do szkoły... Kto się cieszy?

(Data opublikowania tego rozdziału: 04.05.17r)

Bezwarunkowa miłość - AgapeWhere stories live. Discover now