Rozdział 16 Wyznanie

23.8K 911 34
                                    

  Nightcore - Wybacz to koniec (Monster High)  

— Sabina —

— Sabina, rusz się — poprosił na pozór spokojnym głosem, jednak doskonale wiedziałam, że tak naprawdę aż kipie z wściekłości. Pomimo tego, nie poruszyłam się. Nie chciałam z nim jechać.

— Nie. Nie mam zamiaru z tobą jechać — oznajmiłam, akcentując dobitnie każde słowo.

Jego oczy zapłonęły gniewem, a dłonie zacisnęły się w pięści.

— Wybacz, ale chyba coś mi się przesłyszało — Prychnęłam, kładąc dłonie na biodrach.

— Nie dość, że jesteś chory psychicznie to jeszcze masz problemy z słuchem. — Pokręciłam głową zrezygnowana.

Mężczyzna zamrugał parę razy jakby nie dowierzając. Przez chwile żałowałam, że odezwałam się do niego taki tonem. Przecież za to on mógł skrzywdzić bliską mi osobę — mam na myśli Sarę.

Minęło kilka sekund, a ma twarzy tego szarlatana pojawił się uśmiech. Z czego ten idota się cieszy?

— Widzę, że jednak nie straciłaś tej swojej buntowniczej strony... — mruknął jakby uradowany. Jednak nie minęła nawet chwila, a na jego twarzy pojawił się grymas. — Z jednej strony to urocze jednak z drugiej irytujące. — Chwycił za moją dłoń, po czym otworzył drzwi do samochodu. Szarpałam się, chcąc by mnie puścił.

— Puszczaj idioto! — krzyczałam, wyrywając się. — Masz mnie puścić do cholery!

Niespodziewanie zostałam wepchnięta do środka pojazdu. Jęknęłam. Czując ból prawego biodra. Usiadłam, uważając by jeszcze bardziej się nie skrzywdzić. Ból stopniowo mijał. W tym czasie Ethan zapakował mój bagaż do bagażnika. Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, zerwałam się z swojego miejsca i wybiegłam z samochodu. Nie wiem, co mną kierowało, ale zaczęłam biec wzdłuż ulicy. Miałam zamiar przynajmniej spróbować od niego uciec. Może to głupie, lecz nie poddam się bez walki. To nie byłoby w moim stylu.

Zarówno Ethan jak i Ivan ruszyli za mną. Moje szanse były niewielkie, ale jeśli dobrze to rozegram to jest możliwość, że zdołam mu uciec.

— Cholera! — wrzasnął. — Sabina zatrzymaj się! — krzyknął, w chwili, kiedy na światła na przejściu dla pieszych zmieniło kolor na czerwony.

Ludzie, których mijałam spoglądali na mnje jak na wariatkę i wcale się im nie dziwiłam. Jaka normalna dziewczyna biegnie na złamanie karku, wyglądając jakby przejechał ją walec — włosy latające na wszystkie strony, buty rozwiązane, a jej źrenice są rozszerzone do granic możliwości. Mówiąc szczerze wyglądam jakbym coś brała.

Obejrzałam się do tyłu i zauważyłam, że nikt za mną nie biegnie. Mała iskierka nadziei, zatliła się w moim sercu. Czyżbym zdołała im uciec? Pokręciłam przecząco głową, kontynuując swój bieg. Ethan nie odpuściłby tak łatwo. Nie jest osobą tego typu.

Zatrzymałam się. Ciekawe gdzie zawędrowałam? Rozejrzałam się po otoczeniu i z zdziwieniem stwierdziłam, że niedaleko mojego miejsca położenia znajduje się dom Sary. Zagryzłam wargę, wiedząc, że jeśli do niej pójdę będę zmuszona wszystko jej opowiedzieć.

Westchnęłam. Chyba nie mam innego wyboru... Muszę wyciągnąć w to wszystko swoją przyjaciółkę. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt zła, że nie powiedziałam jej o tym wszystkim wcześniej...

***

— Że co do cholery?! — krzyknęła, kiedy skończyłam wyjaśniać jej powód swojej niezapowiedzianej wizyty.

Westchnęłam. Byłam wręcz pewna, że tak właśnie zareaguje.

— Sara, uspokój się — poprosiłam, a ona wyrzuciła ręce do góry.

— Jak mam się niby uspokoić?! — zapytała wzburzona. — Moją najlepszą przyjaciółkę chciał porwać jakiś psychol, który, jak się okazuje był jej pierwszą miłością! Na dodatek okazuje się, że to ten Ethan Ritester. Jak według ciebie powinnam się zachować w takiej sytuacji?! — spytała, wlepiając swoje spojrzenie w moją osobę.

Spuściłam głowę, oddając się swoim myślą.

— Jeśli dla ciebie — przemówiłam po chwili milczenia — jest to trudne to co ja mam powiedzieć?

Sara westchnęła, rozmasowując swoje czoło. Po chwili opadła na fotel, stojący na przeciw sofy, na której siedziałam. Zamknęłam oczy chcąc by to wszystko okazało się snem. Jakby to wszystko byłoby wytworem mojej wyobraźni, żałowałabym tylko jednej rzeczy... Otworzyłam oczy, uświadamiają sobie, o czym pomyślałam. Jedyna rzecz, którą chciałabym zostawić to fakt, że się ponownie spotkaliśmy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Co za paradoks. Przecież to właśnie od naszego spotkania wszystko się zaczęło. Choć... Gdyby Ethan nie miałby z sobą żadnych problemów, to nic by się nie stało. Ciekawe, od kiedy miał takie problemy? Wydaje mi się, że siedem lat temu nie był taki, ale mogę się mylić. Nie jestem już pewna czy aby na pewno znałam go tak dobrze jak uważałam.

— Musisz pójść z tym na policje! — fuknęła.

Spojrzałam na nią jak na wariatkę.

— I co im niby powiem? — spytałam zirytowana. — Hej, nazywam się Sabina Ereter i prześladuje mnie Ethan Ritester, który kiedyś był moim przyjacielem. Funkcjonariusz, który by ze mną rozmawiał pomyślałby, że jestem chora psychicznie. — Przewróciłam oczami. — Moje słowa są nic nie warte, jeśli nie mam dowodów... — mruknęłam.

Sara wstała z swojego miejsca i przybrała mądry wyraz twarzy — co w jej wykonaniu nie wyglądało najlepiej, powiedzmy prosto z mostu, Sarze nie pasuje powaga.

— Przecież, masz te listy i jeśli dobrze zrozumiałam, to ten twój kolega z klasy mógłby robić za świadka! — oznajmiła uradowana, faktem, że wymyśliła coś — jej zdaniem — genialnego.

Westchnęłam.

— To nie takie proste... Listy mógłby powiedzieć, że sfałszowałam, a zeznania Karla mogły zostać przeze mnie wymuszone. Wygrałby bez dwóch zdań, a ja poszłabym siedzieć, za rzeczy, których nie zrobiłam...

Niespodziewanie na twarzy wylądowały mi kawałki jakiegoś materiału. Od razu wzięłam je do dłoni i spojrzałam na nie unosząc brwi do góry. Po co mi ubrania? Skierowałam swoje spojrzenie na Sarę i zauważyłam, na jej ustach szatański uśmiech.

— Idź się przebierz — rozkazała, a ja zagryzłam wargę. Cóż ona znowu wymyśliła? — Idziemy na komisariat — oświadczyła hardo.

Prychnęłam. Przecież powiedziałam jej, że to beznadziejny pomysł. Więc dlaczego ona tak bardzo nalega bym to zrobiła? Przecież, nadal jest cień szansy, że uda mi się dogadać z tym palantem... Nie. Co ja gadam! Czyżby moja sympatia — mowa o przyjaźni — co do jego osoby się ożywiła? Nie, to niemożliwe. On jest dla mnie nikim.  

CDN

No i co myślicie? Co się stanie na komisariacie? Kolejny już w wtorek! Pozdrawiam was moje serduszka ;*

(Data opublikowania tego rozdziału: 06.04.17r)

Bezwarunkowa miłość - AgapeWhere stories live. Discover now