Rozdział 19 Dziękuje

23.1K 975 33
                                    

  Uragiri wa Boku no Namae o Shitteiru OP 01  

— Sabina —

Wpatrywałam się w otaczające mnie morze, a moje oczy błyszczały z zachwytu. Tu jest tak pięknie... Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chciałabym tu zostać już na zawsze. Z dala od moich problemów i fałszywych ludzi. Westchnęłam kręcąc głową. Dlaczego świat jest tak bardzo niesprawiedliwy? Wszyscy ludzie — również ja — mają jakieś wady. Każdy z nas myśli tylko o siebie. Może zaprzeczać, jednak w chwili, kiedy będzie musiał zadecydować, kogo uratować, siebie czy kogoś innego, wybierze siebie. Powodem tego zachowania jest nasz insktykt.

Zamoczyłam swoje stopy w letniej wodzie i odetchnęłam z ulgą. Teraz jestem w miejscu, w którym nie ma nikogo innego i nie brakuje mi matki, zgromadzeń ludzi, znajomych z klasy, wykładowców czy Sary, ale... W moich sercu tli się tęsknota. Pragnę go zobaczyć. Tego, którego nazwałam przyjacielem. Mężczyznę, którego kiedyś kochałam. Osobę, która chciała mnie porwać. Może to głupie, ale Ethan jest jedynym człowiekiem, za którym tęsknie. Zamknęłam oczy, ciężko wzdychając.

— Gdzie jesteś...? — spytałam, a moje słowa zostały porwane przez wiatr. Spojrzałam w niebo i przez moment wydawało mi się, że widzę wspomnienia z nim związane. Nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.

Nagle wiatr przybrał na silę, a piach zaczął unosić się ku górze — tworząc małe tornado. Zakryłam twarz dłońmi chcąc uchronić ją od zamieci. W całym tym piachu wydawało mi się, że widzę Ethana. Odruchowo wystawiałam w jego kierunku dłoń. Nagle przewróciłam się, wylądowując na ziemi. Zamknęłam oczy, szykując się na śmierć.

Zamrugałam zaskoczona zauważając, że trzymam uniesioną lewą dłoń. Gdzie ja jestem? — spytałam sama siebie, zauważając czarny sufit. — Co to za miejsce? Opuściwszy dłoń, pokręciłam głową rozglądając się. Przy łóżku stały dwie małe szafeczki. Po za tym w pokoju znajdowało się biurko, szafa, jakiś stolik i trzy krzesła. Usiadłam, chwytając się za bolącą głowę. Nigdy nie miałam kaca — nigdy nie piłam alkoholu — ale wydaje mi się, że to co teraz czuję jest do niego bardzo podobne. Przynajmniej, mogę tak wywnioskować po opowieściach Sary.

Mimo, braku okna w pomieszczeniu było bardzo jasno. Spojrzałam w górę zauważając żyrandol. Co to za miejsce? Gdzie jestem? Gdzie jest Ethan? W mojej głowie pojawiały się coraz to nowsze pytania i na żadne z nich nie byłam wstanie odpowiedzieć. Przegryzłam wargę. Nienawidzę tej niewiedzy. Przez przypadek mój wzrok przeniósł się na ekran budzika stojącego na jednej z szafek. Moje źrenice powiększyły się. Jest już dwunasta, a to oznacza, że spałam prawie jeden dzień! Cholera! Przecież moje zajęcia już się zaczęły!

Nie ociągając się dłużej zeszłam z łóżka. Niestety, ale nie zrobiłam nawet trzech kroków, a upadłam na ziemię. Zacisnęłam dłonie w pięści. Dlaczego jestem tak osłabiona? Spróbowałam się podnieść, jednak moje starania spaliły na panewce. W obecnej chwili byłam zbyt słaba... Zazgrzytałam zębami, po raz kolejny próbując wstać. Tak jak wcześniej, nie byłam wstanie tego zrobić.

Uniosłam głowę słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju jak gdyby nigdy nic wszedł Ethan. Na jego twarzy widniała obojętność. Mężczyzna zatrzymał się, marszcząc brwi. Zaczął się rozglądać, aż wreszcie jego wzrok natrafił na mnie. Nic nie mówiąc, podszedł do mnie. Wystawił w moim kierunku dłoń.

— Nie powinnaś siedzieć na podłodze — odrzekł z spokojem. — Możesz się przeziębić. — Zmarszczyłam brwi. Od kiedy ten palant się o mnie martwi?

Zlustrowałam go wzrokiem, odtrącając jego dłoń. Nie chcę pomocy od takiej osoby! Zresztą, dam sobie radę sama. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek i przegryzłam wargę. Przez niego nie namalowałam, a także nie oddałam pracy na konkurs!

— Jak mogłeś... — wydyszałam wściekła. — Przez ciebie stracę możliwość pokazania swoich prac innym — oznajmiłam oburzona.

Mężczyzna westchnął, kucając obok mnie. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Patrząc na nie czułam dziwne ciepło, rozchodzące się po moim ciele. Jego tęczówki były takie same jak kiedyś. Uśmiechnęłam się mimowolnie, zapominając o wściekłości.

Patrzyliśmy na siebie przez parę minut, aż Ethan przybliżył się do mojej twarzy. Czułam na policzkach jego ciepły oddech. Zaczerwieniłam się i odruchowo odepchnęłam go od siebie. Czy on chciał mnie pocałować?! Zmrużyłam gniewnie oczy. Co on sobie myśli?!

Ethan uśmiechnął się, chwytając mnie za dłoń. Pisnęłam, kiedy wstając pociągnął mnie do góry. Czarnowłosy puścił moją dłoń. Byłam zbyt osłabiona, przez co prawie, że natychmiast zaczęłam spadać w dół. Zamknęłam oczy, będąc przygotowana na spotkanie z ziemią. Nim jednak moje ciało uderzyło w twarde podłoże, Ethan owinął swoje dłonie wokół mojej tali — łapiąc mnie tym samym. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, aż niespodziewanie wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Zarumieniłam się, spuszczając głowę. Dlaczego tak się zachowuję? Co jest powodem, dla którego nie mogę przemówić?

Ethan położył mnie na łóżku, po czym usiadł obok. Przez chwilę pomiędzy naszą dwójką panowała cisza, lecz w momencie, kiedy mój były przyjaciel dotknął kciukiem moich warg, od razu się od niego odsunęłam.

— Nie dotykaj mnie — rzekłam stanowczo.

Ethan uśmiechnął się tajemnicze, łapiąc mnie za podbródek.

— Zostawię to bez komentarza — oznajmił rozbawiony. Zagryzłam wargę, odpychając od siebie jego dłonie. Mężczyzna mimo mojej niechęci, położył swoją dłoń mi na kolanie. Odruchowo się spięłam. Co on sobie wyobraża? — Mówiłaś, że przeze mnie nie weźmiesz udziału w konkursie — przemówił nagle. — Jednak to nieprawda. — Uniosłam wyżej brwi. Czyżby? — Jeden z moich ludzi zawiózł obraz z twojego domu i przekazał go szkole. — Rozdziawiłam usta. Ja chyba śnie...

— Ty... Mówisz serio? — zapytałam, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.

Ethan uniósł wyżej brwi.

— A wyglądam jakbym żartował? — spytał, zabierając dłoń z mojego kolana. W duchu podziękowałam mu za to.

Pokręciłam przecząco głową.

— Dlaczego to zrobiłeś? — Spojrzałam w jego oczy. — Przecież i tak — zgaduję — nie pozwolisz mi uczestniczyć w wystawie — rzekłam z przekonaniem.

Ethan roześmiał się.

— Nie jesteś więźniem, Sabino — odrzekł, dotykając mojego policzka. — Jesteś moją narzeczoną... — wyszeptał, wprost do mojego ucha. Po moim ciele przeszedł dreszcz spowodowany jego bliskością. Zarumieniłam się. Ethan jest stanowczo zbyt blisko. Niespodziewanie czarnowłosy oddalił się ode mnie. — Zresztą — wzruszył ramionami — nawet, jeśli uciekniesz, to i tak cię znajdę. Zrobię to choćbym miał iść po ciebie do piekła — oznajmił, a jego oczy pociemniały.

Moje serce przyśpieszyło. W tej wersji wygląda jak jakiś gangster... Ale to co zrobił związku z konkursem było bardzo miłe. Może jest psychopatą, który mnie porwał, jednak za to należy mu się podziękowanie.

— Dziękuje, — wyszeptałam z wdzięcznością, co chyba go zdziwiło — że pozwoliłeś mi wziąć w tym udział. Bardzo mi na tym zależy.

CDN

Co sądzicie? Czy Sabina dobrze zrobiła dziękując Ethanowi? Kolejny już w czwartek ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 18.04.17r)

Bezwarunkowa miłość - AgapeWhere stories live. Discover now