Rozdział 34 Nie oszukuj się

19.2K 850 67
                                    

Nadeszły wakacje - Natalia Krawczyk & Filip Sterniuk

- Sabina -

Przyjrzałam się Ivanowi i zmarszczyłam brwi. Dlaczego to powiedział? Przecież ja nie kocham Ethana! Zagryzłam wargę. Nie mam zamiaru komentować tego absurdu i mam nadzieję, że powiedział to wszystko żartem.

- Jest tak jak mówił szef - fuknął, zaciskając dłonie na kierownicy. - Cały czas zaprzeczasz własnym uczuciom, a to jest dziecinne - podsumował, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.

- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz zielonego pojęcia - syknęłam niemiło.

Byłam zirytowana. Kolejna osoba, uważa, że wie co czuję. Ale skąd niby miałaby to wiedzieć?! Nikt nie ma prawa mi wmawiać jakiejś durnej miłości! Nikt! Sama doskonale zdaję sobie sprawę z swoich uczuć. Nikt mi nie wmówi, że pokochałam tego mordercę.

- Jesteś strasznie uparta, jednak za niedługo sama dojrzysz prawdy - podsumował.

Prychnęłam, opierając głowę o szybę. Ivan jest strasznie irytująca osobą. Nie wiem jakim sposobem osoba, taka jak Sara zdołała go polubić. Przecież to kogoś takiego nie można czuć jakiejkolwiek sympatii!

Zamknęłam oczy, a w mojej głowie rozbrzmiał słyszany wcześniej strzał. Po moim ciele przeszedł dreszcz, kiedy przypomniałam sobie o wydarzeniach sprzed paru minut. Z oczu pociekły mi łzy. Od razu je starłam, nie chcąc, by Ivan je zauważył - nie zniosłabym tego gdyby zaczął się ze mnie śmiać.

To miało być miłe i spokojne wyjście, które miało przybliżyć nas do siebie. Stało się jednak na odwrót. Zobaczyłam coś, czego nigdy nie chciałabym ujrzeć - Ethana zabijającego innego człowieka. Boję się nawet pomyśleć, co teraz dzieję się w tej restauracji. W chwili, kiedy Ethan pociągnął za spust, zrozumiałam, że dawne czasy już nie powrócą. Bolało mnie serce, choć nie rozumiałam dlaczego. Może to przez to, że... Otworzyłam oczy i spojrzałam w widok za oknem z niedowierzaniem. To niemożliwe...! Dlaczego przez mój umysł przeszła myśl, że zaczęłam coś do niego czuć? Dlaczego...? Co mi się stało?! Jakich diabelskich sztuczek użył na mnie ten przestępca?! Myśl, że zaczęłam go kochać jest przerażająca. Jakbym mogła pokochać kogoś kto pozbawia życia innych? To przecież absurdalne! Jesteś głupia! - syknął cichy głos w mojej głowie. Ja... Dotknęłam dłonią swojego czoła i potarłam je. Moje uczucia i myśli są w rozsypce. Sama już nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Spojrzałam w głąb lasu, przez który przejeżdżaliśmy. Boże, powiedź mi, co powinnam teraz zrobić? - poprosiłam, wiedząc, że ucieczka nie wchodzi w grę - choć najchętniej pozbyłabym się Ethana z swojego życia. Jednak nie chciałam zachować się jak zwykły tchórz! A może to moje serce nie pozwalało mi wcielić tego planu w życie... Nie wiem... Ja już nic nie wiem. Dotknęłam dłonią swojej klatki piersiowej i spojrzałam w górę.

- Proszę cię... wróć do mnie żywy... - poprosiłam szeptem. Minęła chwila, a ja dopiero uświadomiłam sobie, co powiedziała. Zagryzłam wargę. No po prostu nie wierzę! Ja się o niego martwię!

- Spokojnie, szef wróci do ciebie i masz moje słowo, że kiedy dowie się co powiedziałaś, bardzo się ucieszy - rzekł niespodziewanie Ivan.

Zarumieniłam się. No tak... On to wszystko słyszał. Jak mogłam powiedzieć coś takiego, kiedy on był obok? Ech... Mimo upływu lat, dalej jestem tą głupią dziewczynką co kiedyś. Westchnęłam.

- To nic nie znaczyło - oznajmiłam, starając się by mój głos się nie załamał.

Kłamałam i było to strasznie dziecinne, lecz każdy by tak zareagował. Nikt nie chciałby się przyznać, że pokochał kogoś takiego. Czekaj! Czy ja właśnie - wprost - pomyślałam, że go kocham? Pokręciłam głową, rumieniąc się. Naprawdę jestem dziwną osobą...

W aucie rozbrzmiał śmiech mężczyzny.

- Tak, wmawiaj sobie. - Pokręcił głową. - Mówiąc szczerze, to w tamtej chwili byłaś szczera z samą sobą i doskonale to wiesz. - Byłam zła, bo to co powiedział było prawdą. Nie mogę tego zaakceptować.

- Nie kocham tego mordercy! - syknęłam.

Samochód zatrzymał się niespodziewanie, a Less odwrócił się w moją stronę. Z jego oczu zionął gniew.

- Fakt, szef zabił już wiele osób, - zaczął, zaciskając szczękę - ale czy zdajesz sobie sprawę jak to jest, kiedy patrząc na krzywdę innych nie czujesz niczego? Czy wiesz jak to jest, kiedy z twojego powodu ginie kilkadziesiąt osób? I to nie dlatego, że je zabiłeś. Nie. Umierają one za to, że znalazły się obok ciebie w nieodpowiednim czasie. - Przełknęłam z trudem ślinę. Rozumiem, że każdy ma jakieś swoje problemy, lecz morderstwo jest morderstwem. Nic nie usprawiedliwia tej zbrodni. - Czy wiesz jak to jest, kiedy wszyscy wymagają od ciebie tak wiele? Twoje życie, problemy to w porównaniu z tym co przeszedł pan, jest nic. Żyłaś i byłaś kochana, a on zaznał miłość przez ponad osiemnaście lat! Nie kochał go ojciec, a matka uważała za problem. Był niechcianym dzieckiem, pozbawionym radości i współczucia. Do czasu... Kiedy cię spotkał obudziło się w nim coś czego nigdy nie znał.

- Co masz na myśli? - spytałam nieśmiało. Nie powiem w tym stanie onieśmielał mnie.

- Szef, nie czuł nic widząc cierpienie innych - było tak od zawsze. Ktoś mógł zginąć przed jego oczami, a na jego twarzy jedyne co mogło się pojawić to uśmiech. Nikt na tym świecie się dla niego nie liczył, Az spotkał ciebie. Byłaś dzieckiem, które mogło zostać potrącone przez samochód. Normalnie pan nigdy by cię nie uratował, jednak - nie wiem jak - obudziłaś w nim troskę. Stałaś się dla mojego pracodawcy skarbem, choć wcale cię nie znał. Uratował cię i martwił się o ciebie. Kiedy widziałem jak szaleję, kiedy płakałaś bądź się zraniłaś, nie dowierzałem. Osoba pozbawiona wszelkich uczuć względem innych, martwiła się o dziecko. Dziewczynkę, którą ledwie znał - powiedział z melancholią. - W ciągu paru chwili stałaś się dla niego wszystkim. Nic oprócz ciebie się dla niego nie liczyło. Tylko ty potrafiłaś sprawić by na jego twarzy pojawił się szczerzy, przepełniony radością uśmiech. Mimo, że musiał cię zostawić, cały czas o tobie myślał i cię chronił. Cierpiał przez rozstanie z tobą i z każdym dniem zamykał się w sobie coraz bardziej. Traktował mnie i resztę swoich ludzi z pogardą, ponieważ oprócz ciebie, nikt i nic na tym świecie nie ma dla niego wartości. Dałaś mu nadzieję i szczęście. Pokochał cię, choć byłaś dzieckiem. Wiem, że i ty go kochałaś i dalej kochasz.

Byłam zszokowana tym wszystkim. Jak to możliwe, że Ethan jest kim takim? Czyli, że te wszystkie uśmiechy i wybuchy śmiechu były zależne tylko ode mnie? Ale... On powinien iść do jakiegoś psychologa, może zdołałaby mu pomóc. Zagryzłam wargę. Wątpię w to. Czasami nic nie jest wstanie pomóc komuś innemu. Czyżby takim przypadkiem był Ethan? Dla mnie był taki miły, tak o mnie dbał... Aż trudno uwierzyć, że kogoś zabił, a dopiero, że jest nieczuły na ból innych. Ja... Sama nie wiem co o tym myśleć.

CDN

No i jest kolejny! Mam nadzieję, że się podoba? Kolejny już w wtorek! ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 08.06.17r)

Bezwarunkowa miłość - AgapeWhere stories live. Discover now