Rozdział 22 Zasady

22.6K 912 39
                                    

  Kami-sama no Inai Nichiyoubi Opening HD  

— Sabina —

Przez moment mój wzrok pozostał w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stała czarnowłosa.

— Kto to? — spytałam cicho.

Minęła chwila, a ja zaczęłam tracić nadzieję, na uzyskanie od Ethana odpowiedzi. Spojrzałam na swój talerz, a w tym samym momencie usłyszałam jego głos:

— To Weronika White, moja pokojówka — rzekł, nabijając na widelec kawałek grzyba. — Nie musisz się niepokoić, nic mnie z nią nie łączy — poinformował, zaczynając jeść.

Rozszerzyłam oczy. On myśli, że jestem zazdrosna?! O niego?! To przecież jakaś kpina! Spojrzałam na jedzącego mężczyznę i zazgrzytałam zębami.

— Nie wiem, co siedzi w tej twojej głowie, ale wiedź jedno: nie jestem i nie będę o ciebie zazdrosna! — syknęłam, a on się zaśmiał.

— Ja nic takiego nie powiedziałem — przypomniał z chytrym uśmiechem. Moje źrenice się rozszerzyły. Od samego początku chciał bym zareagowała w ten sposób! Cholera! Przechytrzył mnie.

Nie odzywając się, zaczęłam zjadać zawartość swojego talerza. Wpatrywałam się w swój posiłek, pogrążona w własnych myślach. Muszę znaleźć sposób i uciec. Uciec od tego całego szaleństwa — ślubu. Tylko jak mam to zrobić? Jeśli źle zadecyduję Ethan może się zmienić i uziemić mnie w tym domu. Nie chcę tego, ale i jednocześnie nie uśmiecha mi się zostać jego żoną. Psia krew! Przecież jest tyle pięknych kobiet, więc dlaczego musiał wybrać akurat mnie? Wiem, że złożył mi obietnicę, lecz stało się to, kiedy byłam dzieckiem. Logicznym, więc jest, że po siedmiu latach nie będę jej pamiętać, a co dopiero traktować poważnie! Kiedyś byliśmy sobie bliscy, lecz to już minęło. Nie widziałam go przez siedem lat. W obecnej chwili jesteśmy dla siebie kimś obcym, więc dlaczego? Zagryzłam wargę. Dlaczego pragnie bym to ja została jego żoną? Może mieć, przecież każdą... Weźmy na przykład tę całą Weronikę. Na pierwszy rzut oka można zobaczyć, że jest zakochana w swoim pracodawcy. Na dodatek jest bardzo ładna, potrafi zajmować się domem i zna Ethana lepiej ode mnie. Jest idealnym materiałem na żonę. Nie rozumiem, więc dlaczego ten idiota chce akurat mnie.

Odłożyłam widelec na talerz i spojrzałam na wpatrującego się we mnie mężczyznę. Zaczerwieniłam się. On się na mnie patrzył przez cały ten czas... Uśmiechnęłam się delikatnie. To... dość miłe.

Ethan wstał z swojego miejsca. Z skupieniem śledziłam każdy jego ruch.. Wyglądał jakby był pewien wszystkiego, co robi. Jakby nic nie było wstanie pokrzyżować mu jego planów. Pewność siebie biła od niego na kilometr. Spuściłam delikatnie głowę. W porównaniu z nim jestem dzieckiem bojącym się własnego cienia. Może się mylę, ale wydaję mi się, że coś takiego jak pewność siebie w moim przypadku jest bardzo rzadkie.

Ethan uniósł delikatnie moją twarz do góry i nie mówiąc nic, chwycił mnie wolną ręką za dłoń. Spojrzałam wprost w jego niebieskie oczy i zatraciłam się w ich barwie. Uśmiechnęłam się. Minęło siedem lat, lecz one nadal są tak piękne jak dawniej... Jednak, Ethan nie jest taki jak kiedyś. Obydwoje się zmieniliśmy, tak samo jak wszystko. Nic tego nie zmieni.

Mężczyzna pociągnął moje ciało w górę, dając mi znak bym wstała. Zawahałam się przez chwilę, lecz w ostateczności wykonałam jego rozkaz. Ethan wzmocnił uścisk na mojej dłoni. Od razu się wyrwałam. Nie powinniśmy się trzymać za ręce. Nie jesteśmy dla siebie nikim bliskim.

— Mogę iść sama — rzekłam, a on przekręcił oczami.

— Jesteś osłabiona, wolałbym byś się mnie trzymała. W razie potrzeby uratuję cię od upadku — oznajmił z powagą.

Zmrużyłam oczy, kładąc dłonie na biodrach.

— Objedzie się. — On jednak zamiast odpuścić, pokręcił tylko przecząco głową, po czym wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Od razu zaczęłam się wyrywać. — Puszczaj mnie! — krzyknęłam, bijąc go pięścią po torsie.

Ethan pozostał niewzruszony i szedł dalej. Walczyłam z nim do momenty, aż położył mnie na jakiejś sofie. Rozejrzałam się po otoczeniu i stwierdziłam, że jestem w jakimś salonie. Spojrzałam na swojego porywacza z złością w oczach.

— Po co mnie tu przyniosłeś? — spytałam z jadem.

W jego niebieskich oczach pojawiły się dziwne iskierki.

— Czas bym wyjaśnił ci zasady, jakie od teraz będą cię obowiązywać — poinformował, a ja prychnęłam.

Dość! — pomyślałam zbulwersowana. — Nie mam zamiaru się go słuchać. Koniec z byciem „grzeczną"!

Ethan usiadł obok mnie i położył dłoń na moim kolanie. Od razu ją zepchnęłam.

— Nie dotykaj mnie — syknęłam, a on westchnął. Uśmiechnęłam się złośliwie zauważając, że wykonał moją „prośbę".

— Jak na razie odpuszczę — oznajmił, unosząc głowę ku górze. — Od teraz to miejsce jest twoim domem i nie wolno przebywać ci poza nim dłużej niż do dwudziestej. — On jest chyba głupi? — Jesteś moją narzeczoną — nie obchodzi mnie twoje zdanie w tej kwestii — i jeżeli ktoś niepowołany cię dotknie, masz moje słowo, że go zabiję — syknął, przyciągając mnie do swojego torsu. Chciałam się mu wyrwać, lecz był zbyt silny. Głupia kupa mięśni! — Możesz korzystać z całego domu, lecz wyjątkiem jest mój gabinet. Nie masz prawa w nim przebywać, jeśli choć raz cię tam zobaczę, zostaniesz ukarana — ostrzegł. — Zresztą, za złamanie, którejkolwiek z moich zasad otrzymasz karę.

Prychnęłam. Odepchnęłam go od siebie zbulwersowana tym wszystkim. Co to za jakieś chore reguły?! Dlaczego niby mam się go słuchać? Niech ktoś poda mi, choć jeden powód!

— Słuchaj mnie, idioto — zaczęłam wściekle. — Nie wiem, co ci strzeliło do głowy, ale zapamiętaj sobie. — Zbliżyłam swoją twarz do jego. — Nie mam zamiaru się ciebie słuchać.

Ethan zaśmiał się.

— Jeśli będziesz nieposłuszna, nie będziesz mogła opuszczać tego miejsca, a co za tym idzie. Zostaniesz zmuszona do opuszczenia szkoły. — Jeszcze bardziej przybliżył swoją twarz do mojej. Mój oddech przyspieszył, a na policzkach pojawiła się zdradziecka czerwień. Nasze usta dzieliło tylko kilka milimetrów. — Nie jestem pewien czy tego właśnie chcesz, Sabino... — wyszeptał, całując mnie.

Chciałam go uderzyć, lecz Ethan bez problemu złapał mnie za ręce i unieruchomił je. Byłam zdana na jego łaskę, co wcale mi się nie podobało. Dodatkowo, jeśli nie będę się go słuchać nie będę mogła chodzić do akademii... Westchnęłam w duchu. Chyba do momentu aż znajdę rozwiązanie będę musiał przestrzegać tych idiotycznych zasad.

CDN

Kolejny już w wtorek! 

(Data opublikowania tego rozdziału: 27.04.17r)

Bezwarunkowa miłość - AgapeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt