ROZDZIAŁ PIERWSZY

2.2K 223 131
                                    

Oto i kolejny rozdział "Śmiertelnego Zagrania". W sumie nie wiem, czy wszystko jest tak jak chciałam i Wam się spodoba.... musicie sami ocenić ;) 

Pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania ^^

Kanciasta, podłużna twarz Lorda Uchihy wydawał się być jeszcze bardziej nieprzenikniona niż zazwyczaj. Możliwe, że przez ogień w kominku, który oświetlał bladą cerę, sięgając aż czarnych, chłodnych oczu i odbijając w nich pomarańczowe, tańczące płomienie. A może przez słowa, które chwilę temu padły z jego ust.

— Jesteś pewien, ojcze? — upewnił się po raz kolejny Itachi, stojący tuż przy zasłoniętym oknie. Jego sztywna, wyuczona postawa wskazywała na nikłe podenerwowanie.

— Tak — odparł Lord, przenosząc swój wzrok z kominka na żonę, która czuwała tuż obok, z ręką ułożoną na jego barku.

Lady Uchiha była kobietą dostojną, o niespotykanej urodzie. Duże, kuszące usta, naturalnie blada cera, oczy, które pochłaniał mrok. Do tego ulatywała z niej niebywała siła i mądrość nabyta przez wieki. Prawdopodobnie dlatego Lord Uchiha tak cenił sobie jej zdanie.

Mikoto skinęła głową, również będąc po stronie męża.

— Namikaze Naruto nie jest osobą, którą możemy zignorować — ponowił, dłonią gładząc skórzane ramię fotela, na którym zasiadał. — Jego ojciec... Cóż... — kącik ust lekko drgnął — Nie mogę zaprzeczyć, że walka z nim była dość intrygująca.

Coś przemilczał, pomyślał Itachi, przypatrując się tej napiętej, teraz pogrążonej we wspomnieniach twarzy. Oczy Lorda Uchiha błądziły w ciemności, jakby na nowo rozgrzebując przeszłość. Jakby poszukując czegoś, co zostało mu odebrane przez długoletnie życie.

— Namikaze to zaprawdę znany, potężny ród Łowców — dodał nagle, wyrywając się z tego dziwnego letargu. Wzrok ponownie stał się chłodny i przejrzysty. Itachiemu nie umknęło to uwadze.

— A skoro Naruto to ostatni Namikaze, musimy być bardzo, bardzo — podkreślił — ostrożni.

— Tym bardziej, ojcze, uważam... — zaczął Itachi, ale do góry podniesiona dłoń, natychmiast mu przerwała.

— Mylisz się. Znam sposoby działania takich jak on. Nie od razu się zdradzą, najpierw muszą zapoznać się z otoczeniem, znaleźć nasze słabe punkty... potem dopiero... zacznie łowy. — Czerń tęczówek na ułamek sekundy zamieniła się na szkarłat, nim mężczyzna na powrót się opanował. Na ustach zaś zagościł okrutny uśmiech — Zapamiętaj synu, przyjaciół trzeba mieć blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.

— Rozumiem — odparł niemrawo Itachi. Oczywiście, że wiedział, co tak naprawdę chce osiągnąć tym ojciec. Mieć na oku Łowcę, wiedzieć o każdych jego poczynaniach, zagrać z nim w tę, pozbawioną reguł, grę, ale czy nie było to aż nazbyt ryzykowne? Ród Nakizane był kimś, z kim nawet Itachi nie chciał zadzierać. A co dopiero wpuszczać do własnego domu.

— A ty, Sasuke, co o tym myślisz? — zapytał Lord Uchiha i w jednej chwili jakaś sylwetka uformowała się w kącie. Młody, czarnowłosy jegomość, tak bardzo podobny do matki, zmrużył swoje kocie oczy i sucho odparł:

— Z przyjemnością poznam mojego nowego służącego.

Może rodzice nie zauważyli błądzącego uśmiechu na chłodnym obliczu, ale Itachi owszem. I dobrze wiedział, że nie zwiastowało to niczego dobrego.

— Znakomicie, ponieważ to właśnie do ciebie, synu, będzie należało dopilnowanie pana Naruto. Chcę wiedzieć o jego wszystkich poczynaniach...

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz