ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

977 119 113
                                    

Cholera... Jest tak gorąco, że umieram T.T Nic mi się nie chcę, więc dopiero teraz (pomimo że rozdział napisałam rano) wstawiam tę część. Jestem tak psychicznie wykończona, że aż stwierdziłam pieprzę dietę i zamawiam kebsa <3 Oczywiście - zamówiłam ^^

Do tego włączyłam sobie Grę o Tron sezon 5 i... to też mnie wykańcza... Jestem dopiero na drugim odcinku, ale i tak już mnie wszyscy irytują...

Jeżeli ktoś jest na bieżąco z czytających to - błagam! - powie, że robi się później ciekawie, bo ja nie wiem jak przetrwam ten sezon... :/

To tyle z marudzenia - zapraszam na kolejny rozdział ;)

Dwie postaci zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły. Ich płaszcze tylko lekko zaszeleściły, a lica skierowały się w stronę skąd przybyły. Potem nie było po nich żadnego śladu.

Skryty w cieniu ulicy Sasuke, stał tak jeszcze przez chwilę. Był zaskoczony tym, co przyszło mu zobaczyć. Trochę także niepewny, jakie kroki powinien powziąć.

Niemniej jego twarz niczego nie zdradziła, gdy spojrzał po raz ostatni na rozbite okno i również rozpłynął się w mroku nocy.

***

— Mój panie — szept Hinaty rozbrzmiał tuż koło niego, gdy teraz już spokojnie wędrowali do posiadłości. Dzieliło ich może od celu nie więcej, niż dwadzieścia kroków.

— Tak?

— Ktoś nas obserwował...

— Wiem — padła odpowiedź, a na usta Namikaze wdarł się suchy uśmiech. — Poczekamy na rozwój wydarzeń...

***

Mężczyzna sprawnie wylądował na środku pokoju. W jednej chwili zmarszczył brwi, widząc w cieniu znajomą postać, która wydawało się, że na niego czekała.

Nie mylił się, wampir zrobił krok do przodu, a na jego oblicze padło światło księżyca. Żadna emocja jednakże nie została rozpoznana. Sasuke nie był pewien więc, czego ma się spodziewać.

— Wiedziałeś — nagle pojął. Ten na to skinął lekko głową.

— Wiedziałem — przyznał, po czym dopowiedział:

— Nie byłem jednak świadomy, jak bardzo jest potężny.

Przez krótki moment obaj milczeli. Dopiero Sasuke zapytał:

— Nie boisz się, ojcze?

Fugaku niemalże się uśmiechnął, choć było to doprawdy zdumiewające. Sasuke jeszcze bardziej zmarszczył brwi, zaczynając zupełnie się gubić.

— Nie jego się obawiam — padła niezrozumiała odpowiedź. Błysk w oku mężczyzny jednak nie spodobał się młodszemu przedstawicielowi rodu. Coś z pewnością było nie tak...

— Kogo w takim razie...?

— Nie mogę teraz ci tego wyjawić, ale wiedz jedno — nie możesz ufać żadnej osobie w tej posiadłości, nawet mnie — zaznaczył Fugaku, podchodząc bliżej do syna. Był teraz na wyciągnięcie ręki.

Sasuke niespodziewanie uderzyła jedna myśl. Czyżby...? Ale nie, to było niemożliwe. Mimo to postanowił upewnić się:

— To ty ostrzegłeś Sakurę?

Nie trzeba było słów, żeby znaleźć odpowiedź w pewnym siebie spojrzeniu Lorda. Jego czarne, smoliste oczy zdradziły, że i owszem. To on za tym stał.

— Czemu...? — Zimna, ciężka dłoń opadła na ramię Sasuke, by jednocześnie uciszyć go i pokrzepić.

— Tego też nie mogę zdradzić. Niemniej tak, jak mówię — nie możesz nikomu w tym domu ufać. Nikomu.

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Where stories live. Discover now