ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

971 125 45
                                    

Przypuszczam, że niektórzy z Was mogą być zaskoczeni :D Zresztą nie mogę się doczekać Waszych komentarzy na ten temat ;)

Więc, nie przedłużając, zapraszam na kolejną część :D

PS Tym razem to ja dedykuję rozdział Trollek28 oraz DemoniDark... Dziewczyny, wiedzcie jedno - imprezy z Wami to czyste szaleństwo ;D I ja wiem o drzewku...

— To tutaj? — zapytał sam siebie, odsłaniając firanę dorożki. Zza okna dojrzał strome góry i drogę, która prowadziła prawdopodobnie aż na sam szczyt jednej z nich.

Niemniej pojazd gwałtownie się zatrzymał. Nie było to zaskoczeniem, wbrew pozorom, dla młodego panicza. Bez oporów wyszedł na zewnątrz, by usłyszeć przeprosiny Shikamaru:

— Paniczu, wybacz, ale Lord kazał tutaj cię pozostawić.

Uchiha skinął w zrozumieniu głową. Oczywiście było to przemyślane zagranie Fugaku. Gdyby ktoś zechciał wypytać służącego, gdzie zawiózł Sasuke, ten i tak nie potrafiłby sprecyzować.

Uchiha więc odczekał, aż powóz zniknął całkowicie za zakrętem, a potem wyjął zgniecioną kartkę z kieszeni. Chociaż początkowo myślał, iż będzie musiał wspiąć się na sam szczyt góry, okazało się — według rozpiski ojca — że cel jego podróży jest zupełnie inny.

— Ale koniec końców i tak trzeba pokonać te skały — zauważył, patrząc w tamtą stronę. Wielkie głazy nie wyglądały zachęcająco i nic nie wskazywało, by za nimi skrywał się las. A jednak Fugaku nigdy się jeszcze nie pomylił, pomyślał Sasuke, skierowawszy się w tym kierunku.

Nie mógł przecież teraz zawrócić.

***

Dłonie Orochimaru drżały nad ciałem łowczyni. Naruto nie miał co do tego złudzeń, zresztą i oczy wuja były podkrążone i niewyspane. Mimo tego miał przytomne, pełne skupienia spojrzenie.

Zielona magia wirowała wokół nich, niczym wstęga na wietrze. Zdawało się, że pulsowała życiem. Ponadto nadal wokół łóżka trwała tarcza — bariera, którą wcześniej nałożył Orochimaru, mówiąc, że prawdopodobnie złagodzi ból Karin.

Teraz kobieta spała, a przynamniej tak stwierdził Namikaze, stojąc w progu i przyglądając się pozszywanej, oszpeconej skórze. Klatka piersiowa czerwonowłosej unosiła się regularnie, acz na licu dostrzegalne były grymasy, jak gdyby śniło się jej coś nieprzyjemnego.

— Mitarashi nadal śpi. — To nie było pytanie, więc Naruto nie odpowiedział. Westchnął tylko i rzekł do wuja:

— Ty także powinieneś odpocząć.

Orochimaru zaśmiał się sucho, w dalszym razie nie przerywając czynności, którą wykonywał.

— Jeżeli przerwę, jej mózg obumrze. Choć ciało jest kompatybilne, to umysł nie przyswaja tego, ponieważ leczenie przebiegało po części za pomocą magii. A wy łowcy, na nieszczęście, ją odpychacie...

— A co z eliksirami Mitarashi, o których mówiłeś?

— Podziałały... gdyby było inaczej teraz nie siedziałbym przy niej — odpowiedział mag. Nie miał siły jednak tłumaczyć, że cały zabieg byłby banalnie prosty, gdyby Karin funkcjonowała jako zwykły człowiek. Będąc łowcą jej ciało skutecznie niwelowało w dziewięćdziesięciu procentach przelewaną energię, czy to Mitarashi, czy jego. A i te dziesięć zawdzięczał tylko i wyłącznie eliksirom.

— Ile to jeszcze potrwa? — Chociaż słowa były dobierane z rozwagą i tak Orochimaru wyłapał nikłe nutki niepokoju. Naruto nadal martwił się, że kuzynka odejdzie z tego świata na dobre.

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Where stories live. Discover now