ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY

1K 115 48
                                    

Tak, moim drodzy, to już finałowy rozdział. Oczywiście pozostał nam jeszcze epilog, ale będzie on doprawdy krótki.

Trochę czuję smutek - zresztą jak zawsze -, że to już koniec. Przywiązałam się do tego opowiadania i do jego bohaterów w tej wersji. Zresztą zrobiłam tutaj tyle intryg, tyle problemów, że nie sądziłam, iż uda mi się to wszystko ogarnąć, ale chyba dałam radę ;)

Mam nadzieję, że spełnię Wasze oczekiwania w tym rozdziale i opis tego wszystkiego nie wyszedł źle :/ Zawsze przy finałowych częściach odczuwam straszną panikę, więc naprawdę napiszcie, co myślicie. Was nie kosztuje to wiele, a mi sprawia bardzo, bardzo wiele radości <3

Chociaż wielu czytelników się nie udziela, tylko nabija mi gwiazdki, wiedzcie, że i Wy mi pomogliście dokończyć to dzieło :D Dziękuję ^^ Dziękuję za to, że poświęcacie czas, by czytać moje wypociny i mnie wspieracie ;)

Naprawdę kocham Was wszystkich <3

A teraz zapraszam na rozdział...

Nogi same go prowadziły, jakby wbrew jego woli. Nie wiedział właściwie, czemu wstał, ponownie nie mogąc zasnąć i ruszył w stronę światła, zdawałoby się, świec. Potem skręcił gwałtownie w prawo na korytarz, by zatrzymać się w połowie drogi.

Kobieca twarz w tym samym momencie drgnęła. Srebrne oczy zalśniły wśród półmroku, a Itachi odruchowo zrobił krok do tyłu.

— Matko? — zapytał zduszonym głosem.

Na czole wampira pojawiła się zmarszczka. Usta rozwarły w szoku; Itachi nie mógł pojąć, co tutaj się właśnie działo.

Wtenczas Mikoto uśmiechała się złowieszczo, otoczona przez jakieś zniekształcone, wydające niepojęte odgłosy, cienie.

— Och, kochanie — zaśmiała się. — Dobrze, że przybyłeś, ponieważ sama miałam cię... obudzić.

— Dlaczego? — wydukał nieufnie mężczyzna, zaczynając powoli rozumieć, że jest w niebezpieczeństwie.

— Ponieważ, choć bardzo dobrze się tobą manipulowało, już mi nie jesteś potrzebny.

Wykonała precyzyjne machnięcie palcem. Na znak niezliczona, krzycząca ilość cieni ruszyła na Itachiego. Ten nawet nie zdążył wykonać żadnego ruchu, a już był obdzierany i pożerany żywcem. Jego szlochanie i wzywanie zduszały śmiechy cieni, jak i samej Mikoto.

Po chwili nie zostało z niego nic, oprócz kropli krwi na podłodze.

***

Dwadzieścia osiem dni. Właśnie tyle minęło, nim ponownie powołali obrady. Matka Światła, mimo że nie zdradzała zdenerwowania, tak naprawdę wchodząc do komnaty czuła niepokój i lekki strach. Nie dało się jednak tego zauważyć, gdy kroczyła w stronę tronu, mając po swojej prawej Hinatę, a po lewej — Gaarę.

Cała trójka zajęła miejsca, a w następnej chwili łowcy odziani w szare szaty zakrzyknęli klęcząc:

— Niech Matka Światła tryumfuje, jej dzieci zaś niech ogień rozpalą w mroku! — Znane słowa rozbrzmiały i echem odbiły się od ścian. Tsunade starym zwyczajem nakazał im powstać i również zasiąść na trybunach.

Nie przemówiła od razu, jej wzrok podążył do wielkiego okna, gdzie widać było niebo przemieniające się w czarną pierzynę. Nadchodziła przeraźliwa noc. Tak właśnie, jak oczekiwała...

Tyle kwestią czasu będzie, pomyślała, aż nastąpi... atak.

Wstrząs był niespodziewany. Ziemia zadrżała pod nimi, a posadzka pękła na pół. Łowcy opadli na kolana, krzycząc przeraźliwe, gdy do ich umysłów wkradł się niewyobrażalny ból. Tylko Matka Światła wraz ze swoimi dwoma sługami powstała, opierając się cierpieniu wywołanemu przez...

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora