ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

898 100 41
                                    

Naprawdę długo pisałam ten rozdział i mam nadzieję, że jako tako wyszedł :) Jeszcze czekają nas dwa  i epilog... Tak, tak wkrótce będę żegnać to opowiadanie...

No ale teraz zapraszam do czytania :D

Strużka krwi dopłynęła do masywnego buta Łowcy. Krwawy szlak wyglądał przerażająco, tak samo jak trzy, martwe ciała w korytarzu. Wyryty napis zaś przyprawiał o trwogę.

— Co to oznacza? — zapytał blondyn sucho, próbując zachować swoją maskę beznamiętności. Orochimaru zerknął na niego kątem oka, by potwierdzić, że nie dał się oszukać. Błękitne tęczówki zmieniające barwę na pomarańcz oraz drżące niekontrolowanie dłonie — to go zdradziło.

— Nie wie... — mag nie zdążył odpowiedzieć. Pulsowanie w głowie oderwało go od świata rzeczywistego i przeniosło ponownie do umysłu Sakury.

Zadrżała, gdy skryty w cieniu nieznajomy zakapturzoną twarz skierował w jej stronę. Oczy zalśniły jakimś srebrnym, przeraźliwym blaskiem, ale mogło się jej to wydawać. Tak samo jak to, że ta twarz była dziwnie znajoma, jakby już gdzieś ją widziała...

Raz jeszcze szarpnięcie. Oczy natychmiast utkwiły w krwawych słowach. Mikoto Uchiha.

Źrenice Orocimaru zwęziły się. Gwałtownie zerknął na swoją uczennice, która marszcząc brwi, odwzajemniła spojrzenie.

— Musimy je pogrzebać — oświadczył pewnie Naruto, nie będąc świadomy, co teraz działo się w głowie wuja. Jakie nieprzyjemne emocje nim targały.

— Nie — zdecydował Orochimaru. Potem przemieścił się tak, że stał twarzą w twarz ze swoim siostrzeńcem. — Nie mamy na to czasu... Mitarashi się tym zajmie.

— Musimy stąd uciekać — orzekł, zaciskając dłoń na ramieniu Łowcy. — Natychmiast.

— A Hinata? — Namikaze nie dał się wyprowadzić z równowagi. Nadal myślał przejrzyście, szacował, jaki krok powinien wykonać. Nie zbagatelizował także niepokoju w głosie wuja.

— Wyślę kruka do Matki, by nie pozwoliła jej wyjechać.— Tym razem to Mitarashi przemówiła. Fatycznie kilka sekund później na jej ramieniu siedział czarny, skrzeczący kruk. Jego krzywy dziób trzymał skrawek magicznego papieru. Nim ktokolwiek z nich odpowiedział, czarodziejka machnęła ręką, fioletowy dym uniósł się w górę, a ptaszysko odleciało, sprawnie przelatując przez otwarte okno.

Orochimaru bardziej zmrużył powieki i znowu przelał całą swoją uwagę na Namikaze.

— Obiecałem cię wiele nauczyć. I to właśnie ten czas, kiedy dotrzymuję danego słowa. Wyruszamy na Czarną Wyspę.

Nawet Mitarashi nieznacznie się poruszyła, jakby zdumiona, ale również przerażona decyzją mistrza. Chociaż Orochimaru wielokrotnie napominał, jak to się skończy.

Namikaze powoli skinął głową, po czym ostatni raz posyłając spojrzenie martwej kuzynce, poddał się woli maga. Stuk wężowej laski, lekko słyszalny trzask i czarna mgła przykryła ich obu.

Sekundę później Mitarashi była samotna i otoczona przez śmierć.

— Czarna Wyspa, gdzie krzyki zmarłych słychać... — szepnęła do siebie.

***

Osiemnastu lordów zasiadło na swoje miejsca. Fukagu posłał im odpychający, pełen wrogości uśmiech, nim sam również usiadł na wyznaczonym krześle. Od razu splecione dłonie ułożył na podłużnym stole, dając tym samym znak, że nie traktuje tego spotkania w żadnym razie poważnie.

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora