ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

1.3K 151 29
                                    

— Słyszałaś o tej legendzie?

— Jakiej?

Oboje stali naprzeciwko wielkiego obrazu, wiszącego na beżowej ścianę. Ramy jego były złote, a na płótnie przedstawione zostały dwie, czarne postaci. Wydawało się, że walczą — jeden trzymał sztylet w dłoni, drugi zaś otwierał usta, w których widać było zarys ostrych kłów. A jednak Orochimaru dostrzegał znacznie więcej. Otóż, gdy się wnikliwiej przyjrzał, widział drugie splecione dłonie. Mężczyźni stali naprzeciwko siebie i wcale nie zamierzali ze sobą walczyć, a wręcz przeciwnie. Razem chcieli stawić czoła przyciemnionym osobom, które ich otaczały. Groźne, ruchliwe cienie napawały wielką grozą.

— Kilkaset lat temu — zaczął Orochimaru — urodziło się dziecię. Niemowlak. Zupełnie niewinne. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało... Po wielu latach, gdy dziecko dorosło, okazało się, że ma w sobie niepożądaną, niszczycielską moc. Większą od samego diabła. Dzięki niej mogło zgładzić całe istnienie. Niszcząc i niebo, i piekło. Dlatego Bóg zawarł przymierze z Lucyferem. Pozwolił mu wskrzesić zmarłych, którzy przez późniejsze pokolenia byli nazywanymi Wampirami, przez to, że aby przeżyć potrzebowali krwi żywych. Wampiry były, tak jak oczekiwał Lucyfer, potężne. Pokonały dziecię. Nastały tego jednak konsekwencje. Stwory zasiały postrach wśród ludzi, zabijały i gwałciły. Zaczęły rządzić światem. Lucyfer się cieszył, a Bóg był zły.

Nasłał w końcu na Pierwszego Łowcę Ducha, który miał go natchnąć do walki ze złem. Tak oto powstał Pierwszy Łowca z rodu Namikaze.

Wtedy nastały czasy walki pośród cieni, wampira z łowcą, ciemności ze światłem. — Wydawało się, że Orochimaru tutaj zakończył. A jednak kobieta pomyliła się; po chwili znowu rozbrzmiał jego melodyjny, cichy głos:

— Lecz niektórzy szepczą dalszą jej część. Mówią, że prawdzie zło nie odeszło. Czeka przyczajone na uboczu i zbiera siły na kolejny atak. A wtedy świat zostanie zgładzony... Dlatego powstali Łowcy i Wampiry, nie żeby walczyć, a wspólnie uratować istnienie. Mówią, że pewnego dnia Król Wampirów i Prawdziwy Łowca, określany Dziedzictwem, staną ramię w ramię do walki, nie jako wrogowie a przyjaciele. Bo światło bez mroku by nie istniało, tak jak mrok bez światła...

— Czy świat zostanie uratowany? — wyszeptała Miatarashi, przypatrując się z zaintrygowaniem uściśniętym dłonią na obrazie. Teraz wiedziała, że faktycznie mężczyźni stali intymnie blisko i prawdopodobnie coś do siebie szeptali.

— Tego nikt nie wie, nawet ta legenda...

Orochimaru gwałtownie odwrócił się, jakby wyrwany z transu. Potem zaśmiał, gładząc dłonią twarz kobiety.

— Ale to tylko bajka dla dzieci, Miatarashi... Tylko bajka...

— Tylko bajka dla dzieci... — powtórzyła odruchowo, wspominając dawną rozmowę z mistrzem.

Orochimaru drgnął, a jakiś niepokojący błysk w oku zapłonął.

— Coś mówiłaś, moja droga? — zapytał, sącząc wino na przeciwległym krześle. Choć nie mógł tego wiedzieć, coś w jego tonie głosu powiedziało Anko, że owszem — mistrz orientuje się, o czym tak zawzięcie myśli.

— Powinniśmy ochraniać Naruto — stwierdziła nagle. — Skoro jest Dziedzictwem...

Mężczyzna machnął dłonią, przerywając jej. Kącik ust uniósł do góry.

— Mówiłem ci, że to tylko bajka dla dzieci, nic więcej.

Czemu więc nie wkładasz wysiłku w to, bym ci uwierzyła? — zapytała sama siebie. Jej wzrok przeszywał całkowicie bruneta, ale ten nie zdawał się tym przejmować.

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Where stories live. Discover now