ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

884 105 13
                                    

Dobra, to dzisiaj ostatni rozdział, ponieważ już siły nie mam :D Cały dzień pisałam, wiec teraz chcę trochę odpocząć ;)

— Musisz być jeszcze szybszy. — Głos Kushiny mknął po polanie, gdy ona od niechcenia wykonywała uniki. Tylko jedną ręką odpierała ciosy Sasuke, drugą mając schowaną za plecami.

Wampir sprawnie wirował wokół łowczyni, starając się udowodnić jej, że jest lepszy niż myśli. Niemniej w dalszym ciągu nie poczynił zbyt dużych postępów.

— Oczyść umysł — zaznaczyła, kiedy uderzyła go brutalnie w twarz. Krew zalała mu lico, ale nie przestawał wykonywać ataków. Chciał ją zranić, wkurzony jeszcze bardziej, łaknący krwi jeszcze mocniej...

Gwałtowny ruch i ponownie został przyszpilony do ziemi, ostrze znalazło się tuż przy szyi. Zagryzł wargę z całych sił.

— Nie myśl — warknęła w jego stronę i puściła. — Wstawaj i walcz!

Sasuke nie miał wyboru, dostosował się do polecenia czerwonowłosej. I tak jak oczekiwała — kolejny raz zaatakował.

***

DRUGI DZIEŃ OBRAD

Zebrali się w sali, by ponowie przedyskutować pewne kwestie. W rzeczywistości jednak nikt nic nowego nie wniósł. Matka Światła zaś udawała, że w skupieniu słucha, przy okazji odgrywając swoją rolę. Nawet Namikaze był tym wszystkim wykończony.

Z ulgą przywitał koniec posiedzenia.

***

Orochimaru był pewien, że Matka Światła w końcu przyzwie go do siebie. Wchodząc do jej prywatnych komnat, czuł, że nie będzie to nic przyjemnego.

Zastał ją na fotelu. Skłonił się i sam zasiadł na drugim. Nie dał się zwieść uśmiechowi na ustach kobiety. Wyczuwał w nim wrogie nuty.

— Miło cię zobaczyć, Orochimaru — przywitała się.

— Ciebie również, Matko — odparł natychmiast. — Tak więc, po co mnie wezwałaś?

— Jak zwykle przechodzisz do konkretów — zauważyła, ale nie wydawała się urażona. — Właściwie bez jakieś przyczyny, po prostu chciałam porozmawiać... Widziałam, że twoja uczennica z tobą przybyła?

Orochimaru nie dał po sobie poznać zdenerwowania. Matka Światła bowiem tego właśnie oczekiwała. Tak, jak kiedyś wspominał Mitatarshi, była dobrotliwa tylko dla swoich dzieci, zaś z innymi lubiła grać w swoje gierki. Wykańczać ich emocjonalnie. Zabawiać się.

— Tak, jest bardzo zdolna — oświadczył.

— Zapewne. I chyba nie tylko w magii... — szepnęła niewinnie i Orochimaru łatwo wyłapał ten złowieszczy błysk w oku. Oczywiście, że wiedziała o ich romansie. Jak mógł w ogóle przypuszczać, że nie? Matka zawsze przecież była doinformowana...

***

TRZECI DZIEŃ OBRAD

Naruto był niespokojny. Zajmując swoje miejsce wiedział, że Matka Światła obserwuje go z nieukrywaną ciekawością. Doprawdy nie podobało mu się to wszystko.

Tsunade wstała, kiedy tylko szum na sali ucichł i lekko odchrząknęła.

— Trzeciego dnia obrad, jak zwyczaj każe, powołuje trzynastu Głównych Magów, którzy będą reprezentować swój lud. Oto oni...

Usiadła ponownie, a trzynastu, tak jak zapowiedziała, stanęło przed nią. Wszyscy magowie trzymali w swoich dłoniach laski, do tego wytwarzali wokół siebie potężną energię, jakby ostrzegając przed swoją mocą. Wśród zebranych oczywiście znalazł się też Orochimaru.

Śmiertelne Zagranie || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz