3

2.3K 182 61
                                    

~Dipper Pines

Przewracałem się w łóżku z boku na bok. Nie mogłem zasnąć. Dziwnie się czułem w tym miejscu. No i oczywiście myślałem o sis, wujkach, Wendy, Soosie i pozostałych. Tęskniłem za nimi. Nawet za Robbiem. Z pewnej telefonicznej "rewelacji", jaką miesiąc po wyjeździe z Gravity Falls dostałem od Wendy wynika, że Valentino poukładał sobie życie i jest szczęśliwy w związku z Tambry. Muszę zaklaskać Mabel, która zainicjowała ich pierwszą randkę. Kto by pomyślał, że to emo i zamknięta w swoim cyberświecie dziewczyna mogą się dogadać? Hehe... sis zawsze "miała nosa" do spraw sercowych. Ale zbaczam z tematu. Bardzo się ucieszyłem na wieść, że Robbie odpuścił sobie zarywanie do Corduroy. W końcu jestem zakochany w rudowłosej po uszy! Ta... wiem, że Wendy postawiła w moim przypadku na przyjaźń, ale mam cichą nadzieję, że kiedyś zmieni zdanie. Spojrzałem na zegarek. A no tak! Nie zobaczę godziny, bo jest za ciemno! Jaki ja jestem genialny! Z cichym westchnieniem wymacałem na ślepo włącznik i zapaliłem lampkę nocną, po czym ponownie spojrzałem na zegarek. Więc... jest godzina 4.20 nad ranem, a ja nie zmrużyłem oka! Cudownie! Zapewne rano będę wyglądał jak zombie, ale co mi tam. Usłyszałem jak ktoś łapie za klamkę, więc zamknąłem oczy.

 - Panicz też czasem zasypia przy zapalonym świetle - Zaśmiał się cicho Will i zgasił lampkę, a ja nareszcie zasnąłem. 

Stałem na leśnej polanie. Była zima i trwała zamieć śnieżna. Co mnie podkusiło do wychodzenia w taką pogodę?! Nie widziałem nic na wyciągnięcie ręki. Nagle obok mnie ktoś przeszedł. Wyglądał jak...

 - Wujku Fordzie?! - zawołałem, ale on nawet nie odwrócił głowy. Zupełnie, jakby mnie nie słyszał. Szybko pobiegłem za nim. Szliśmy długo, aż doszliśmy do pewnego głazu. Wuj strzepał śnieg i moim oczom ukazała się skamieniała postać Billa. Ford złapał go za rękę i wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę. Coś mi się czuje, że staruszek pożałuje jeszcze tej decyzji.

 - Triangulum, entangulum.

Meteforis dominus ventium.

Meteforis venetisarium! - wypowiedział Stanford. CZY ON WŁAŚNIE PRZYWOŁAŁ BILLA?!!! Zaraz, chwila! Przecież pisał, że Bill wrócił wraz ze wspomnieniami Stana! O co tu chodzi?

 - Proszę, proszę, proszę... Czyż to nie Szósteczka? - Zza drzewa wyszedł blondwłosy nastolatek ubrany na żółto, ze złotym okiem i czarną opaską w kształcie trójkąta.

 - Cipher! - warknął wuj. - Czyli miałem rację... wróciłeś wraz ze wspomnieniami mego brata!

 - Oczywiście, że tak, Szósteczko. Myśleliście, że jeśli pominiecie wspomnienia związane ze mną to coś wam to da?! Też mi coś - prychnął.

 - Milcz! Nie po to tu przyszedłem!

 - Wiem! - Bill wyszczerzył zęby i usiadł w powietrzu. - O co chodzi?

 - Nie wiesz?! A podobno wiesz wszystko... - Staruszek pokręcił głową.

 - Pff! Oczywiście, że wiem! Ja wiem wszystko, Szósteczko! Po prostu chcę to od Ciebie usłyszeć! - Znowu wyszczerzył zęby.

 - Ech... Ty się nigdy nie zmienisz, Cipher... Chodzi o Dippera... Miał przyjechać z Mabel na ferie, ale tego nie zrobił. Ponoć źle się czuł... Tylko, że nie daje znaku życia! Nie odbiera telefonu, nie dzwoni... Martwimy się o niego - Wuj wyglądał na naprawdę zmartwionego. Bill westchnął.

 - Sosenka... Jest w innym wymiarze - powiedział.

 - CO?! - krzyknął Ford.

 - Złość piękności szkodzi, Szósteczko. Sosenka przebywa w Reverse Falls. W świecie, którym "rządzi" - Wypowiadając ostatnie słowo zrobił cudzysłów. - mój brat.

 - Słyszałem o tamtym wymiarze... - Stanford zamyślił się na chwilę. - Jeśli Dipper szybko nie wróci to będzie źle.

 - Wiem.

 - Bill... Czy mógłbyś...

 - Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem: pozwolicie mi zamieszkać w chacie. To jak? Deal? - Bill uśmiechnął się wrednie i wyciągnął rękę, którą spowiły niebieskie płomienie.

 - Chyba nie mam wyjścia... Zgoda, ale pod warunkiem, że nie skrzywdzisz NIKOGO, kto mieszka w chacie lub jest z jej mieszkańcami jakkolwiek związany.

 - Dobra, dobra. Deal czy nie?

 - Będę tego żałował... - szepnął staruszek i chwycił demona za dłoń. - Deal.

W tym momencie się obudziłem. Rozejrzałem się po pomalowanym na niebiesko pokoju i usiadłem zsuwając z siebie niebieską pościel.

 - Uch... Co za głupi sen - mruknąłem. Znałem wujka Forda i wiedziałem, że NIGDY, PRZENIGDY, nie zawarłby on deal'a z Billem. 

"Trust no One" - Rozbrzmiało mi w głowie.

~Will Cipher

Wszedłem do pokoju zajmowanego przez gościa panicza. Chłopiec nie spał tylko siedział na łóżku i ukrywał twarz w dłoniach. Przeraziłem się. A jeśli coś mu się stało?

 - Ha-halo? Wszystko w po-porządku? - spytałem cicho i niepewnie. Nastolatek drgnął, spojrzał na mnie tymi brązowymi oczami i posłał mi delikatny uśmiech.

 - Tak. Wszystko dobrze - powiedział. - Um... Co tu robisz?

 - Co? Ach! Panicz przysłał mnie z ubraniami dla gościa - powiedziałem, zostawiłem ubrania i wyszedłem by mógł się przebrać. Obok mnie przeszła panienka Mabel. Strzepnęła z mego kołnierzyka niewidzialny pyłek przez co się wzdrygnąłem.

 - Nie bój się, Willy. Później się pobawimy - szepnęła mi do ucha i odeszła. Zacząłem niekontrolowanie drżeć. Wiedziałem aż ZBYT DOBRZE co oznacza słowo "zabawa" wypowiadane przez tą... psychopatkę. 

 - Em... Will? Coś się stało? - Usłyszałem niepewny, chłopięcy głosik i spojrzałem w brązowe tęczówki. 

"Czemu nie są błękitne? Oczy panicza są lepsze" - Przeszło mi przez myśl, a w moich oczach zebrały się łzy, które szybko otarłem rękawem swetra.

 - Nic takiego. Chodźmy już - mruknąłem i zaprowadziłem Dippera Pines'a do jadalni, gdzie siedzieli bliźnięta\psychopaci (niepotrzebne skreślić). Psychopatka miała na twarzy podejrzany uśmiech, który nie wróżył nic dobrego, a psychopata głęboko nad czymś rozmyślał. Poszedłem do kuchni przygotować śniadanie.

 - Dzień dobry - Usłyszałem jeszcze jak Dipper Pines wita się z rodzeństwem Gleeful.

~Mabel Gleeful

Cała w skowronkach weszłam do jadalni. Mój brat już tam był.

 - Cześć - Uśmiechnęłam się do Dippera. On spojrzał na mnie podejrzliwie. Mój bliźniak wiedział, że ja rzadko miewam dobry humor.

- Cześć? - spytał patrząc na mnie, jak na kosmitkę. Zignorowałam to jednak.

 - Gdzie Stan? - spytałam rozglądając się za opiekunem.

 - Pewnie próbuje sprzedać choć jeden z tych złomów, które on nazywa samochodami - Zaśmiał się wrednie szatyn i głęboko nad czymś zamyślił. Poszłam w jego ślady i zaczęłam tworzyć w swej głowie wizje zabawy z Willem. Hehe. To co wymyśliłam z pewnością go nie ucieszy. Oj, ucierpi jego śliczna twarzyczka.

 - Dzień dobry - Usłyszałam nagle i spojrzałam w brązowe oczy szatyna. Był tak podobny do mego brata.

 - Ach! Pines! Dobrze się spało? - spytał mój brat. Pines? Czyli, że...?!

 - Gideoś?! - krzyknęłam.

 - Yyy... Nie. Jestem Dipper - odpowiedział tym samym gasząc mój entuzjazm. Usłyszałam źle stłumiony chichot brata.

 - Usiądź, Pines - powiedział i przesunął się robiąc miejsce. Brązowooki natychmiast je zajął. Spojrzał na mnie i westchnął.

  - Śniadanie podano - powiedział Will wchodząc do jadalni z tacą pełną jedzenia. Zaczęłam jeść myśląc nad dzisiejszym dniem. Spojrzałam na Dippera Pines'a, który poprawił czapkę z daszkiem i zaczął jeść. Ciekawe czemu brat mi nie powiedział, że mamy gościa. Zapowiada się ciekawy czas.

BillDip: Co się stało z moją sosenką?! (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz