7

1.5K 158 33
                                    

Nim się spostrzegłem zasnąłem...

Stałem na leśnej polanie. Śniegu po kolana, a ja marzłem. Pięknie. Pstryknąłem palcami i wyczarowałem płomień, żeby się ogrzać.

 - Niezłe przedstawienie, ale mnie nie nabierzesz, mały. Nie jesteś moją sosenką - powiedział Bill, który pojawił się praktycznie znikąd, podkreślając słowo "moją". Machnął ręką, a śnieg, który zalegał na kamiennym pomniku w kształcie trójkąta... zniknął. Podszedłem do blondyna.

 - Wiesz... masz rację i jednocześnie jej nie masz... - Zachichotałem. Spodziewałem się teraz pytań typu "Co masz na myśli?". Pomyliłem się...

 - Wiem. Ty i Sosenka jesteście trochę, jak ja i Will - Demon spojrzał na mnie z niechęcią. Zacmokałem delikatnie.

 - Czemu tak Ci zależy na Pines'ie (jak źle napisane to poprawcie)? Przecież to tylko marny człowiek - Zauważyłem, że oko demona zmieniło kolor na czerwień.

 - Sosenka to taki sam człowiek jak ty - warknął cicho w moją stronę. - Chociaż nie. Sosenka jest mądrzejszy...

 - O co Ci chodzi? - zdziwiłem się. Spojrzał na mnie jak na idiotę.

 - Po co tu przybyłeś? - odpowiedział pytaniem.

 - Will dużo o Tobie mówił. Chciałem Cię poznać - Wzruszyłem ramionami.

 - I w ten sposób naraziłeś cały wszechświat, ale przede wszystkim siebie, na zniszczenie - Usłyszałem i blondyn zniknął.

Obudziłem się czując jak ktoś mną szarpie. Na moim brzuchu siedziała Mabel.

 - Dippy, wstawaj! - powiedziała i zeszła ze mnie. 

 - Tak, tak... - mruknąłem i wstałem. Ogarnąłem się i zszedłem na dół. Pierwszy dzień udawania Dippera Pines'a (znowu niepewność przy pisowni) czas zacząć...

~Dipper Pines

 - Czas wstawać - powiedział cicho Will szturchając mnie delikatnie w ramię. Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do błękitnego demona chcąc pokazać, że nie musi się mnie bać.

 - Mój brat się nie uśmiecha, chyba, że podczas występu - "zbeształa" mnie panna Mabel zaglądając do pokoju. - Will, głodna jestem.

 - Oczywiście, panienko. Już idę - powiedział i wyszedł. Z westchnieniem ubrałem się i zszedłem do jadalni. Siedzieli tam panna Mabel i wujek Stanek. Usiadłem przy stole.

 - Dzień dobry, wuju - przywitałem się z mężczyzną. Spojrzał na mnie i westchnął głęboko.

 - Powinieneś szybciej chodzić spać. Kto to widział by członek rodziny Gleeful chodził niewyspany - powiedział "na dzień dobry".

 "Wujek Stanek powiedziałby: 'Cześć, pryszczu! Jak się spało?' i nałożyłby każdemu sporą porcję naleśników" - pomyślałem, a przed oczami stanęło mi wspomnienie staruszka w ciemnoczerwonym fezie, białym, przepoconym podkoszulku i niebieskich bokserkach w pasy trzymającym w rękach patelnię z rumianym naleśnikiem. Uśmiechnąłem się lekko w duchu. Ciekawe, jak Dipperowi Gleeful idzie udawanie mnie? Mam nadzieję, że dobrze... 


BillDip: Co się stało z moją sosenką?! (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz