Nim się spostrzegłem zasnąłem...
Stałem na leśnej polanie. Śniegu po kolana, a ja marzłem. Pięknie. Pstryknąłem palcami i wyczarowałem płomień, żeby się ogrzać.
- Niezłe przedstawienie, ale mnie nie nabierzesz, mały. Nie jesteś moją sosenką - powiedział Bill, który pojawił się praktycznie znikąd, podkreślając słowo "moją". Machnął ręką, a śnieg, który zalegał na kamiennym pomniku w kształcie trójkąta... zniknął. Podszedłem do blondyna.
- Wiesz... masz rację i jednocześnie jej nie masz... - Zachichotałem. Spodziewałem się teraz pytań typu "Co masz na myśli?". Pomyliłem się...
- Wiem. Ty i Sosenka jesteście trochę, jak ja i Will - Demon spojrzał na mnie z niechęcią. Zacmokałem delikatnie.
- Czemu tak Ci zależy na Pines'ie (jak źle napisane to poprawcie)? Przecież to tylko marny człowiek - Zauważyłem, że oko demona zmieniło kolor na czerwień.
- Sosenka to taki sam człowiek jak ty - warknął cicho w moją stronę. - Chociaż nie. Sosenka jest mądrzejszy...
- O co Ci chodzi? - zdziwiłem się. Spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Po co tu przybyłeś? - odpowiedział pytaniem.
- Will dużo o Tobie mówił. Chciałem Cię poznać - Wzruszyłem ramionami.
- I w ten sposób naraziłeś cały wszechświat, ale przede wszystkim siebie, na zniszczenie - Usłyszałem i blondyn zniknął.
Obudziłem się czując jak ktoś mną szarpie. Na moim brzuchu siedziała Mabel.
- Dippy, wstawaj! - powiedziała i zeszła ze mnie.
- Tak, tak... - mruknąłem i wstałem. Ogarnąłem się i zszedłem na dół. Pierwszy dzień udawania Dippera Pines'a (znowu niepewność przy pisowni) czas zacząć...
~Dipper Pines
- Czas wstawać - powiedział cicho Will szturchając mnie delikatnie w ramię. Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do błękitnego demona chcąc pokazać, że nie musi się mnie bać.
- Mój brat się nie uśmiecha, chyba, że podczas występu - "zbeształa" mnie panna Mabel zaglądając do pokoju. - Will, głodna jestem.
- Oczywiście, panienko. Już idę - powiedział i wyszedł. Z westchnieniem ubrałem się i zszedłem do jadalni. Siedzieli tam panna Mabel i wujek Stanek. Usiadłem przy stole.
- Dzień dobry, wuju - przywitałem się z mężczyzną. Spojrzał na mnie i westchnął głęboko.
- Powinieneś szybciej chodzić spać. Kto to widział by członek rodziny Gleeful chodził niewyspany - powiedział "na dzień dobry".
"Wujek Stanek powiedziałby: 'Cześć, pryszczu! Jak się spało?' i nałożyłby każdemu sporą porcję naleśników" - pomyślałem, a przed oczami stanęło mi wspomnienie staruszka w ciemnoczerwonym fezie, białym, przepoconym podkoszulku i niebieskich bokserkach w pasy trzymającym w rękach patelnię z rumianym naleśnikiem. Uśmiechnąłem się lekko w duchu. Ciekawe, jak Dipperowi Gleeful idzie udawanie mnie? Mam nadzieję, że dobrze...
CZYTASZ
BillDip: Co się stało z moją sosenką?! (ZAKOŃCZONE)
FanfictionMabel i Dipper planują ferie w Gravity Falls. Bill odradza się wraz ze wspomnieniami Stanka i przyjmuje ludzką postać. Nadchodzi czas przyjazdu bliźniąt do wujków jednak Mabel przyjeżdża sama. Dipper pojawia się kilka dni później, ale zachowuje się...