20

1K 72 36
                                    

Witam. Żyję...

Zabijcie mnie... Moja wena to... Nieważne. Wiecie... Myślałam nad tym, żeby ten rozdział był ostatnim i chyba tak zrobię.

Lilka... Przecież wszyscy już dawno zapomnieli o tej książce...

Przepraszam?

Rozdział zawiera treści dla dorosłych.

Gdy tylko znaleźliśmy się w domu, panicz zabrał mnie do swojego pokoju i posadził na kolanach.

- Wszystko w porządku, Błękitku? - spytał dziwnie ciepłym, tak do niego niepasującym, tonem.

- Tak - szepnąłem wpatrując się w zimny błękit jego oczu. Tak bardzo utonąłem w tej głębi, że nie zwróciłem uwagi na fakt, iż nasze twarze znajdują się coraz bliżej siebie. Dopiero usta panicza stykające się z moimi wargami mnie otrzeźwiły. Przymknąłem oczy i z pasją oddałem pocałunek. Czułem jak chłopak się uśmiecha. Po chwili pstryknął palcami pozbawiając mnie górnego odzienia, a swoje usta przeniósł na moją szyję. Mruknąłem cicho i odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp. Było mi zbyt przyjemnie by zastanawiać się nad możliwymi konsekwencjami. W tamtym momencie liczyły się tylko jego usta wytyczające na moim ciele ścieżkę malinek i mokrych pocałunków oraz dłonie "jeżdżące" po mojej talii. Nawet nie zorientowałem się kiedy nasze ubrania zniknęły, ja zostałem położony na łóżku, a panicz zawisł nade mną i zaczął skanować wzrokiem moje ciało. Zarumieniłem się i odwróciłem wzrok, zagryzając wargę. Wstydziłem się swojego ciała naznaczonego bliznami.

- Jesteś piękny, Błękitku - Usłyszałem i spojrzałem na uśmiechniętego szatyna. - Najpiękniejszy...

- Dipper... - jęknąłem kiedy ułożył się między moimi nogami i przejechał językiem po mojej męskości. Powtórzył czynność jeszcze kilka razy, po czym wziął mnie do ust. Krzyknąłem z wszechogarniającej mnie przyjemności i instynktownie wsunąłem dłonie w jego włosy. W domu byliśmy tylko my dwaj, więc nie musiałem się chamować. Krzyczałem, jęczałem i wzdychałem z przyjemności, a usta Gleeful'a wyprawiały ze mną prawdziwe cuda. Nie potrzebowałem dużo czasu by trafić na szczyt. Czując, że zaraz dojdę chciałem odciągnąć głowę Dippera, ale ten tylko pokręcił przecząco i skrępował moje ręce zaklęciem, więc ostatecznie skończyłem w jego ustach. Wrzasnąłem na całe gardło i opadłem na materac, oddychając ciężko. Przymknąłem oczy starając się uspokoić bijące w zawrotnym tempie serce i uregulować oddech.

- Podobało się? - spytał chłodny głos.

- B-bardzo... - szepnąłem, czerwieniąc się jak pomidor. Po chwili syknąłem czując wsuwające się we mnie palce, które zaczęły mnie rozciągać. Szarpnąłem się i pokręciłem głową starając się uciec od uczucia dyskomfortu.

- Spokojnie. To konieczne. Nie chcę zrobić ci krzywdy - Usłyszałem zmysłowy szept w uchu i momentalnie się uspokoiłem.

" Czyli to nie koniec " - pomyślałem starając się rozluźnić, aż uczucie dyskomfortu zaczęło ustępować miejsca przyjemności.

Dipper, czując, że jestem gotowy, wyjął ze mnie palce. Jęknąłem żałośnie na uczucie pustki, która została wypełniona penisem niebieskookiego. Spojrzał na mnie, niemo pytając o zgodę. Pokiwałem głową, a on zaczął się poruszać. Z początku delikatnie, ale w miarę upływu czasu zaczął przyspieszać, wyrywając z mojego gardła coraz głośniejsze jęki. Przymknąłem oczy i oddałem się doznaniom. Odgłos jego bioder obijających się o moje pośladki i ciężki, ciepły oddech przy moich uchu... To wszystko było po prostu zbyt przyjemne...

- Och, tutaj! - krzyknąłem, gdy trafił w mój specjalny punkt. Otworzyłem oczy, gdy poczułem, że zaczyna trafiać w ten punkt raz za razem. Po chwili moje wnętrze zostało zalane jego spermą, a ja wytrysnąłem na nasze brzuchy. Szatyn poruszył się jeszcze kilka razy, przedłużając nasz orgazm, po czym wyszedł ze mnie i opadł na poduszki.

BillDip: Co się stało z moją sosenką?! (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now