Initium

2.2K 101 184
                                    

*Zed*

Mogę się pochwalić,tym że dużo w życiu przeżyłem.Poczynając od straty najbliższych,morderstwa,chęć potęgi...władzy,aż po stoczenie się na samo dno.Wiele grzechów popełniłem,wielu rzeczy nie odwrocę ale to wszystko było po coś.Momentami podnosiło na duchu,momentami zabijało od środka.I teraz dręczy mnie jedno pytanie...

Czy ja jestem złym człowiekiem?

Czy poczucie winy słusznie powinno mnie dręczyć?

-Mistrzu Zedzie?-Głos jednego z moich uczniów sprawił,że odwróciłem głowę w jego stronę.

-Jakiś problem?-Wstałem z siadu i spojrzałem na chłopaka,który raczył się tu stawić.

-Masz gościa.Niestety nie znam tej kobiety...

-Możesz odejść-Skinąłem w stronę swojego ucznia,po czym ubrałem maskę oraz buty i ruszyłem do drzwi.

Na dziedzińcu stała moja stara znajoma,z lekko zniecierpliwioną miną,ubrana w klasyczną zieleń.

-Nie spodziewałem się takiego spotkania...-Zmierzyłem postać i zdjąłem maskę,odsłaniając twarz.

-Najwyraźniej jestem bardzo zdesperowana,skoro pojawiłam się u Twojego progu.-Rzuciła ostro ale cały ten pikantny dodatek w jej głosie był całkowicie wymuszony.Nigdy nie potrafiła wybrać swojej strony.

-Co cię tu sprowadza,Akali?-Zmierzyłem ją z lekką ciekawością.-Desperacja?Tęsknota?

-Prośba.-Jej głos nadal starał się być chłodny,jakby pokazywała pozór trzymania z Kinkou,ale jednak w głębi duszy była rozbita.Jest taka przewidywalna.

-Zamieniam się w słuch.

-Wieści o tym,że Noxus panoszy się po naszym kraju nie są ci obce,prawda?

-Noxus jest jak zdziczały pies.Nie kąsa,żeby zaspokoić głód,tylko żeby bolało.Do krwawych ran.

-Te papierowe wojny do niczego dobrego nie prowadzą.-Kontynuowała dalej.-Ale czym zawinili prości ludzie?Niczym?Jak sądzisz Zed?

-Akali,od kiedy tak ci zależy na zwyczajnych ludziach?

-Bo sama doskonale znam to uczucie.Ty również,tylko dawno nie poczułeś jego smaku.-Zmierzyła mnie chłodno,wypowiadając ostatnie zdanie.

-Stare dzieje...Mów dalej,obrończyni uciśnionych.

-Noxiańskie okrucieństwo jest już wszędzie,Zed.Czy ty zabiłeś kogoś z tak zimną krwią?

-To nieistotne.Jesteś tu po to,by mnie rozgrzeszać?-Jej śmiałość zaczyna mnie już denerwować.

-Jestem tu po to,by otworzyć ci oczy.Tyk ludziom nikt nie pomoże.Chyba,że się przyłączysz...

-Czy Shen też lubi bawić się w Samarytanina?-Zwróciłem uwagę na drgnięcie jej wargi,gdy usłyszała moje słowa.

-Shen nie chce mnie słuchać.Nie będę stać z założonymi rękami.Zostałeś mi ty.

-I co mam zrobić z tym zaszczytem?Akali,to nie trzyma się kupy...

-W takim razie przejdź się ze mną do pobliskiej wioski.W nocy została złupiona i zniszczona.Zaatakowali ją jak pod osłoną mroku.Jak tchórze.Może zrozumiesz,gdy zobaczysz prawdę.

-Zatem prowadź...-Miałem odmówić ale w sercu poczułem lekkie ukłucie,marę wspomnień i coś kazało mi nie być obojętnym.

✖✖✖

-

O cholera...-Zmierzyłem zgliszcza domów,pojedyncze ciała,jak i zbiorowe groby.Śladu masakry i przelanej krwi.To nie są widoki,które szybko odchodzą w niepamięć.Śmieszne.A mówią,że nie mam uczuć.

Zaufaj mi Kayn,cień zawsze wraca||Zed✖KaynOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz