De

962 59 243
                                    

*Zedo*

Zostawiłem chłopaka samego w moim łóżku.Spał zbyt spokojnie,bym mógł mu to przerwać.Okryłem go swoją częścią kołdry,ubrałem się i poszedłem zając pilnymi sprawami.Zaczął mi towarzyszyć dziwny,dość ironiczny głos.

-A dzień dobry...-Postać darkina stała oparta o drzwi mojego gabinetu.Odwróciłem wzrok i spojrzałem na nią chłodno.

-Dla kogo dobry,dla tego dobry...-Czułem się naprawdę rozzłoszczony,gdy na niego patrzyłem.Wyobrażałem sobie Kayna,który musiał przez niego cierpieć.Błękitne oczy pełne łez,usta skrzywione w grymasie...ale to już przeszłość.I ja o to zadbam.

-Co za chłodny ton.-Darkin zachichotał i zrobił krok do przody.-Słyszałem,że jesteś taki spokojny Mistrzu Zedzie...-Po pokoju rozległ się cichy śmiech.

-Nie kpij sobie ze mnie.-Rzuciłem ostrym i dyplomatycznym tonem.-Mam do Ciebie sprawę.

-Ależ oczywiście.Wiem.Wyczułem to.Dlatego tu jestem.-Machnął ręką,zakończoną ogromnymi,ostrymi szponami.Idealnie pokrywały się z ranami na twarzy Kayna.Drań.-No słucham...

-Powinieneś wiedzieć,że nie pozwolę Ci krzywdzić moich uczniów.-Czułem coraz większą niechęć do tego bytu.

-Doprawdy?-Darkin zrobił zaskoczoną minę.-W takim razie,może powinieneś wiedzeć,że kilku z nich zamordował dla mnie Kaynuś.

Poczułem jeszcze większe obrzydzenie do tego potwora.

-Za Twoją namową.-Zmierzyłem go zimno.-Nigdy by czegoś takiego nie dokonał sam.

-Oh.No masz rację.Ale znalazłem na to sposób.Ma taką słabiutką duszyczkę...to nic trudnego wślizgnąć się w takie ciałko...

-To co robisz jest obrzydliwe.-Skrzyżowałem ramiona,wyobrażając sobie wielokrotnie opętywanego chłopaka.Biedny Kayn.I to wszystko działo się pod moim nosem...

-Obrzydliwe?Powiedziałbym raczej...kreatywne.

-Nie masz prawa go krzywdzić!-Zacząłem czuć do darkina coraz większą nienawiść.

-Mam prawo robić z nim co zechcę...-Darkin machnął łapą.-A, i przy okazji powinieneś się bardziej postarać.Jest taki ciaśniutki...

Miałem ochotę teraz rzucić się do ataku ale ochłonąłem w ostatniej chwili.

-Zniszczę Cię...-Wysyczałem przez zęby.-Zarżnę jak psa,którym jesteś.

-Zniszczysz mnie?Zabawne...-Darkin zachichotał głośno.-Żebyś się nie przeliczył.-Podszedł do mnie i złapał za brodę.-Oby role się nie odwróciły...Chętnie zasmakuję Twojego ciałka...

-Nie pozwolę Ci na to.-Odepchnąłem jego dłoń dość brutalnie.-Nie pozwolę ci na krzywdzenie kogokolwiek.

-A co możesz zrobić?-Potwór zaśmiał się.-Jesteś nikim,Zed.Nie powstrzymasz mnie.To tylko kwestia czasu,aż opętam Twojego chłopaczka...

-Mylisz się.Mogę wiele.-Wyprostowałem się dumnie.-I wiedz o tym.Pozbędę się Ciebie,jak chwasta...

-Oj,Zedziu.-Darkin pogłaskał mnie po policzku,a ja momentalnie odsunałem głowę.-To chyba ja muszę się Ciebie pozbyć...A szkoda,masz naprawdę ciekawy charakter...Zapamiętaj Rhaasta.Tego,który zakończy tę bezsensowną farsę.

Chyba tragifarsę.

Zanim zdążyłem zareagować,darkin rozmył się w powietrzu.Trochę mnie to zaskoczyło ale poczułem się lepiej,bo już go tu nie było.Skończyłem pracę nad wszystkimi pilnymi rzeczami i wróciłem do sypialni,by sprawdzić co z Kaynem.Siedział skulony na łóżku,trzymając się za ramię.

Zaufaj mi Kayn,cień zawsze wraca||Zed✖KaynOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz