Quaestiones

1K 60 138
                                    

*Kayn*

Ocknąłem się,skulony na łóżku.Koc leżał na podłodze,a ja byłem cały zlany potem.Rozejrzałem się po pokoju.Kosa leżała pod moim łóżkiem...przesunęła się.Obawiałem się podniesienia ciała z łóżka.Bałem się,że ta cholerna kosa zareaguje...

-Rhaast...-Podniosłem głowę i obok pojawiła się twarz demona.

-Witaj słonko.-Miał doskonały humor.Ciekawe czemu...

-Jesteś jakiś wesoły...-Zmierzyłem go.

-Przecież mamy taki piękny dzień...-Zachichotał...-Jak miło zaspokoić uczucie głodu...

Spojrzałem na moje zakrwawione ramię.

-Co ty mi zrobiłeś?-Zabiłem go wzrokiem.

-Oh...Głód tak bardzo mi doskwierał,że wydałeś się po prostu przepyszny...-Machnął szponem.-Nie chciałem ci zrobić krzywdy,więc zasmakowałem odrobinkę twojej krwi.

-Pogłaskał mnie po głowie,a ja odepchnąłem jego rękę.

-Nie dotykaj.-Odparłem chłodno.

Nie wierzę,że ten wampir wysysa ze mnie krew,gdy śpię...

Rhaast przewrócił oczami,widząc mój wyraz twarzy.

-Teraz Tobie potrzebny jest posiłek.-Machnął ręką.-Musisz mieć siły na nasze dzisiejsze polowanie.-Wsadził mi w dłoń jabłko.-Smacznego,słonko.

-Rhaast już ci mówiłem.-Ugryzłem owoc.Mimo wszystko odczuwałem najzwyklejszy,ludzi głód.-Nie będę zabijał.

-Obiecałeś mi coś,chłopcze.-Złapał mnie za brodę,aż prawie zadławiłem się kawałkiem,który miałem w ustach.-A obietnic się dotrzymuje.Jedz.Nie mamy całego dnia.

-Teraz idę na trening.-Odparłem chłodno,trzymając w ręce nadgryzione jabłko.

-W takim razie widzimy się już po tych Twoich zabawach z waszym śmiesznym Mistrzem...

Prychnąłem i przygotowałem się na zajęcia.

Trening z Mistrzem był bardzo przyjemny i męczący.Zed wrócił już do formy i ćwiczyliśmy na poważnie.Dawałem z siebie wszystko przy każdym ćwiczeniu.Naprawdę czuję,że mam szansę stać się dobry w poznaniu tajników sztuki cienia.

-Dobrze ci idzie.-Mistrz pochwalił mnie,a ja poczułem się doceniony.Tylko on zawsze mnie chwali...

-Dziękuję.-Westchnąłem,ocierając mokre od potu czoło.

-To chyba koniec na dziś.Biegnij pod prysznic.-Mistrz uśmiechnął się lekko.-To ci dobrze zrobi.

Faktycznie,capiłem jak stare skarpety.

-Wspaniały pomysł.-Kiwnąłem głową i skłoniłem się do Zeda na zakończenie lekcji.

Postanowiłem,że się trochę polenię.Wtuliłem się w łóżko i wziąłem w dłoń książkę,którą pożyczyłem od Yi.Strasznie się nią zachwycał.

-Wstawaj Kaynuś.-Obok mnie pojawił się rozpromieniony Rhaast.-Idziemy na polowanie.-Wytrącił mi książkę z ręki.

Podniosłem powieść i spojrzałem na niego z zaskoczeniem.

-Co?

-Czas na coś dobrego-Demon zatarł łapy.-Już wybrałem ofiarę.-Pociągnął mnie za ramię,a ja nie mogłem się uwolnić.Wyglądało to jak pająk z muchą w bezlitosnej sieci.

-Zostaw mnie!Nie chcę zabijać!-Zacząłem się szarpać ale bez skutku.Rhaast praktycznie wlekł mnie za sobą.Kamienie raniły mi kolana.Walczyłem o wolność.Na moment mi się to udało ale po chwili poczułem drugą duszę,wypełniającą moje ciało.

Zaufaj mi Kayn,cień zawsze wraca||Zed✖KaynDonde viven las historias. Descúbrelo ahora