*Kayn*
Nie umiałem go tak zostawić...Wtoczyłem się z Lucasem,który broczył krwią do świątyni.Pod osłoną nocy nie było tu nikogo...
Powinienem go zostawić,czekać aż się wykrwawi...Ale coś mi nie pozwalało...
Położyłem go na łóżko i spojrzałem na jego ranę.Paskudna sprawa...-Trzeba będzie zszywać.-Oznajmiłem,a Lucas zrobił wielkie oczy i gest ręki jakby chciał się oslonić przede mną.
-Chyba żartujesz!?Sądzisz,że pozwolę Ci grzebać w moim brzuchu!?
-Mam dać Ci się wykrwawić?-Spojrzałem na niego chłodno.-Widzisz ile krwi tracisz?-Wskazałem na szkarłat skapujący powoli na ziemię.
Lucas zamilkł,zupełnie zdezorientowany...Nie ma wyjścia i musi mi zaufać.
Postarałem się oczyścić ranę i zatrzymać krwotok,co było dość ciężkie.Rhaast prawie przeciął mu naczynia krwionosne.
Lucas mierzył mnie,jakbym go torturował.-Teraz może Cię trochę mocniej zaboleć.-Zacząłem.-I błagam Cię nie wierzgaj jak dzika świnia,bo przed chwilą zatrzymałem Ci krwotok...
Pokiwał głową,a ja mogłem przystąpić do działania.Zwijał się z bólu ale ja byłem zbyt skupiony na zadaniu.-Kurwa!-Krzyknął,a ja zmierzyłem go.
-Skończyłem.-Rzuciłem,obwiązując ranę bandażem. Lucas zasłabł i stracił przytomność.
-Cholera...Że też musiał zemdleć...
Przynajmniej mogę wyjść i się trochę rozejrzeć...
************************************
Książka nie leżała mi w dłoni.Szczerze mówiąc to już nie wiedziałem co robić.-Cholera jasna!Ja nakopię tej kobiecie i tej powalonej mendzie w zbroi!-Usłyszałam zdenerwowany głos Yasuo i wyjrzalem na zewnątrz.Podnosił jakieś rzeczy.Wyglądał na wściekłego.
-Może Ci pomóc?-Zacząłem,a Yasuo podniósł wzrok.
-A możesz.-Pokiwał głową.-Zeda całkiem rozłożyło,a Irelka ma grypę...
I kto się nimi musi zajmować...-Ty.-Uśmiechnąłem się lekko.-A co z Zedem?
-Po prostu musi się wylizać.-Zaczął powoli.To pewnie przez tę ranę...
-Ach...-Wydałem z siebie zaskoczony okrzyk,a Yas wziął rzeczy i zniknął w pokoju.
Postanowiłem,że udam się do Zeda.Dawno go nie widziałem...I to mnie martwi...
W pokoju było zupełnie cichutko...Jakby pusto...
Zed leżał na łóżku.Aż zacząłem się bać czy on...nie...umarł...
Podszedłem.Na szczęście żył...Jeden strach mniej...Jego twarz pokrywała czerwona jeszcze szyna,zakończona na podbródku.Szpeciła jego idealne Jak u Dawida rysy...Męski acz delikatny policzek...-Zed...-Podszedłem do niego i dotknąłem jego włosów.Otworzył powoli oczy.Uśmiechnął się.Spojrzenie wyblakłe i słabe...
-Jak się czujesz?-Złapałem jego rękę.Miałem wrażenie,że ma gorączkę.
-Ujdzie.-Szepnął,a ja dotknąłem jego rannego policzka.
-Rhaast zaplaci za to,że Cię oszpecił...-Odparłem,dotykając jego włosów.-Zniszczę go,zobaczysz...
-Nie działaj pochopnie.-Dotknął mojej twarzy.
-Ale on Cię skrzywił...-Zadrzałem.-Zostanie Ci blizna...
-To nie ważne.-Westchnął.-Ważne,że żyję i jestem tu z Tobą,a on nic nie zrobi Tobie.
Wpatrywałem się w Zeda,trzymając jego dłoń.
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Zaufaj mi Kayn,cień zawsze wraca||Zed✖Kayn
Короткий рассказKayn,opuszczony i przydeptany ironią losu,myślał że tylko śmierć przyniesie mu ulgę.Ktoś postanowił jednak pokazać mu co skrywa się w jego sercu i wskazać drogę ku nowemu życiu.Czy ścieżka cienia jest jedyną słuszną drogą? ✖UWAGA YAOI✖ Razi cię?Odpu...