Mutatio

810 54 70
                                    

*Kayn*

Obudziłem się otulony ciepłym ramieniem Zeda.Przy nim czułem się bezpiecznie.Nie obawiałem się powrotu darkina.A jednak Rhaast chodził mi po głowie...
Mruknąłem u objąłem delikatnym ruchem ręki klatkę piersiową Mistrza.Nadal spał.Minę miał niewzruszoną,spokojną.Jak zawsze...
Słońce jeszcze nie wzeszlo.Musiałem wstać bardzo wcześnie.Nie mam zamiaru budzić Zeda.Wygląda tak delikatnie,pogrążony we śnie.Czy zawsze wokół niego emanuje charakterystyczny spokój,niby opadające kwiaty wiśni?

Podniosłem głowę z poduszki i wtedy mnie zamurowało...
Lustro,ktore wisiało naprzeciwko wskazywało,ze na moim ramieniu znajduje się dziwny nalot.Wczoraj tego nie było...Dziwne.Dotknąłem tego miejsca.Skòra była zrogowaciała i szorstka.Zupełnie jak u jakiegoś gada...W dodatku była ogromnie ciepła.Jakby pod nią wrzał ogień...
Wstałem z łóżka i szybkim krokiem ruszyłem do łazienki.Obmyłem zmianę wodą ale nie chciała zniknąć.Trzymała się kurczowo mojego ramienia.Tarłem skórę wodą z mydłem ale nic nie pomogło.Przeciwnie,zaczęło mnie jeszcze bardziej piec.

Co powie Zed jak zobaczy to miejsce?

I gdzie Rhaast?

Czy to jego łapy maczały palce w tym bagnie?

Znalazłem mój stary naramiennik,ktory miałem na sobie gdy zamykałem stare życie.Gdy nie było w nim Zeda i zakonu...Gdy nie znałem swojego celu...

Założyłem ciemną stal na ramię.Idealne zarywał zmienione miejsce.Przy okazji w pełni się ubrałem,by nie budzić podejrzeń i wróciłem do sypialni Mistrza.

Zed nadal spał,wtulony w poduszkę.Wyglądał tak słodko...
Położyłem się obok i poczułem jak dłoń Mistrza zaciska się na naramienniku.

-Nigdy nie wstawałeś tak wczesnie.-Lekko się uśmiechnął.

-Nie mogłem spać...-Odparłem smutno,lekko wypłakać się w Zeda.

-Po co tak szybko włożyłeś pełny strój...Będzie Ci gorąco.

-Po prostu chciałem już się ubrać.-Dotknąłem mimowolnie stalowego naramiennika.

-Wcześniej go nie nosiłeś...Skąd ta zmiana?-Zed zmierzył moje ramię i zakrył się kołdrą.

-Pomyślałem,ze może zmienię coś w swoim ubiorze...-Nie chciałem mu pokazywać mojej zmiany.

-Rozumiem.Wspomnienia,tak?

-Coś w tym guście...

Siedzieliśmy moment w niezręcznej ciszy.Patrzyłem uważnie na ciało Zeda.Na idealnie wyrzeźbiony brzuch,delikatne wcięcia przy biodrach.Jest idealny...

-Coś Cię martwi?-Mistrz złapał mnie delikatnie za rękę.

-Nie odczuwałeś wczoraj pełnego spełnienia,gdy to robiliśmy...-Doskonale wiedziałem,że mam rację.

-Cóż...Kayn...-Zed najwyraźniej lekko się speszył,a ja dotknąłem jego policzka.

-Masz ochotę na coś miłego?-Na mojej twarzy wykwitl lekki uśmiech.Mimowolnie dotknąłem ręka jego krocza.

Mistrz także się uśmiechnął.Zacząłem pragnąć kontaktu,czułych gestów,pocałunków,drżącego uczucia podniecenia...
Jego męskość była jeszcze odrobinę twarda po naszym wieczorze.Musnąłem dłonią całą długość przyrodzenia Mistrza.Chcę dać mu to,co on daje mi przy naszych zbliżeniach...Ale czy potrafię?muszę dać sobie radę...

Skupiłem się i chwyciłem męskość Zeda.Zassał lekko powietrze i pozwolił mi działać i przysiąść między jego nogami.Zmniejszyliśmy dystans między nami.Jedno nachylenie dzieliło mnie od ust Mistrza.Tak strasznie mi się to podobało.
Spojrzałem w oczy Zeda,czekając na pozwolenie.

Zaufaj mi Kayn,cień zawsze wraca||Zed✖KaynOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz