Rozdział 2

24.3K 1.3K 1.3K
                                    

Alan
Cholera, pomyślałem otwierając drzwi wejściowe i wpuszczając merdającego ogonem psa do środka. Był on wyjątkowo wielkim labradorem, który nazywał się Hunter. Zatrzasnąłem szybko drzwi kopnięciem i minąłem go ze zniecierpliwieniem, prawie zapominając o odpięciu smyczy. Spojrzałem na niego z irytacją, mimo że to nie była jego wina i pochyliłem się do zapięcia. Jednak to, jak na złość, nie chciało nie otworzyć. Klnąc pod nosem, kucnąłem obok zwierzęcia, by się z tym uporać.
Wszystko wewnątrz mnie podrygiwało. Że też musiałem tracić na to potrzebne minuty. Przeklinałem się w duchu za to, że straciłem rachubę czasu podczas wyprowadzania psa. Nawet nie zauważyłem, kiedy prawie nadeszła godzina moich korepetycji.
Gdy w końcu upierdliwy zamek puścił, jak najszybciej wstałem i popędziłem na górę, nie mając czasu nawet spojrzeć na labradora. Biegnąc po schodach, wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni spodni. Na ekranie zobaczyłem godzinę 16:53, po czym schowałem komórkę. Nie było opcji, żebym zdążył.
Wpadłem do pokoju i zacząłem przeszukiwać biurko. Dopiero po chwili wyciągnąłem z szuflady książkę do biologii i od razu wrzuciłem ją do plecaka razem z zeszytem, chociaż nie było w nim za dużo zanotowane. Zarzuciłem nienaturalnie lekki plecak na ramię, po czym ruszyłem prawie biegiem w stronę wyjścia.
Jednak gdy przechodziłem przez próg pokoju, nie zauważyłem, że zaraz za nim rozłożył się mój kochany pies. Potknąłem się o niego, czując jak serce, podskakuje mi do gardła z zaskoczenia. Runąłem z łoskotem na podłogę jak długi i jednocześnie usłyszałem oburzone szczeknięcie. Dopiero po paru sekundach otrząsnąłem się z zaskoczenia i poczułem ból rozchodzący się z kolan oraz przedramion, którymi uderzyłem w podłoże.
Przekląłem głośno, mając ochotę czymś rzucić. Dlaczego akurat teraz musiał się rozłożyć w przejściu?
W tym samym czasie Hunter odbiegł, najwyraźniej obrażony. Nieważne, przejdzie mu, pomysłem z wściekłością, podnosząc się z lekkim trudem z podłogi.
Znowu ruszyłem biegiem na dół, ignorując kłucie w kolanach.
Teraz to na pewno się spóźnię, pomyślałem z irytacją i znużeniem. Nawet jeśli wczoraj okazało się, że nauczyciel mieszka całkiem blisko mnie, to musiałem tam jeszcze dotrzeć na piechotę, a nie było szans, żebym zdążył w pięć minut. Trudno, i tak jest w swoim domu, więc nie zaszkodzi jak poczeka, przemknęło mi przez głowę, kiedy przechodziłem przez salon już nieco wolniejszym krokiem.
Z tą właśnie myślą wyszedłem przez drzwi i szybko je za sobą zamknąłem.

Michael
Zakręciłem wodę i przetarłem twarz rękami, głośno wzdychając. Tego było mi trzeba po całym dniu siedzenia w pracy. Wyszedłem spod prysznica i zacząłem nieśpiesznie się wycierać. Moje myśli samowolnie popłynęły w stronę ilości kartkówek i sprawdzianów, jakie miałem do sprawdzenia. Jakim cudem aż tyle się ich nazbierało w przeciągu paru dni? Praca nauczyciela była zdecydowanie bardziej wymagająca, niż mi się kiedyś wydawało.
Moje rozmyślanie i użalanie się nad sobą przerwał nagły dzwonek do drzwi. Kto to był? Nie przypominałem sobie, żebym kogoś się spodziewał. Przyśpieszyłem swoje ruchy, po czym szybko wciągnąłem na siebie bokserki i spodnie. Wyszedłem z łazienki, wycierając ręcznikiem włosy i kierując się w stronę drzwi wejściowych. Dzwonek kolejny raz zadzwonił, a sekundę potem znowu. Kto się tak dobijał? Nie mógł chwilę zaczekać?
- No już idę! - krzyknąłem zirytowany i zacząłem przekręcać zamek. Potem chwyciłem klamkę i szybkim szarpnięciem otworzyłem drzwi.
- O co cho... - Urwałem, kiedy zobaczyłem kto przede mną stoi.
O cholera. To dzisiaj była środa?

Alan
Gdy tylko drzwi się otworzyły, w progu ujrzałem swojego nauczyciela. Patrzyłem, nie, może raczej wgapiałem się w niego przez chwilę w osłupieniu. Dlaczego on, do cholery, był bez koszulki? Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało. Mimo to trzeba było przyznać, że miał się czym pochwalić. Co prawda nie był jakoś bardzo umięśniony, ale od razu było widać, że coś ćwiczył, bo miał lekko zarysowane mięśnie na brzuchu.
Kiedy otrząsnąłem się ze zdumienia, podniosłem wzrok na jego twarz. Wydawał się całkowicie zaskoczony moim widokiem. W dodatku wycierał właśnie włosy ręcznikiem. Czyżby zapomniał o tym, że miałem przyjść?
- No, no, panie psorze, wszystkich swoich uczniów tak przyjmujesz na korepetycje, czy tylko ja dostąpiłem tego zaszczytu? - spytałem z uśmiechem, unosząc jedną brew i specjalnie naśladując to, co powiedział wczoraj na lekcji.

Niesforny uczeńWhere stories live. Discover now