Rozdział 5

17.9K 1K 304
                                    

Alan
Po tym jak się odsunął, jakby nigdy nic wyciągnąłem podręcznik, a nauczyciel zaczął prowadzić dalej korepetycje, które wydawały się nie mieć końca. Przerobiliśmy dwa tematy, bo nie pozwolił mi iść do domu po pierwszym. Mimo że już po nim miałem wrażenie, że mózg mi wypłynie uszami. Zupełnie jakby się chciał zemścić za to, że zmusiłem go do tego pocałunku. 
Kiedy skończyliśmy, za oknem było już prawie ciemno, a mi się zupełnie nic nie chciało. Dlatego też, gdy tylko oznajmił, że mogę iść, prawie stamtąd wybiegłem. Jedynym plusem było to, że przestało padać i nie musiałem moknąć w drodze do domu. Chociaż i tak szedłem najszybciej, jak się dało, bojąc się, że w każdej sekundzie pogoda może się znowu zepsuć. 
Gdy tylko dotarłem do domu, szybko wszedłem, zrzuciłem z siebie kurtkę i nie zwracając w ogóle uwagi na rodziców, którzy siedzieli przed telewizorem, ruszyłem do swojego pokoju. Tam prawie od razu rzuciłem się na łóżko, nie mając siły na cokolwiek innego.

Michael
Patrzyłem z ponurą satysfakcją, jak Alan w pośpiechu zbiera się i prawie wybiega z mieszkania. Należało mu się, po tym co wcześniej kazał mi robić.
Mój telefon zaczął dzwonić prawie w tym samym momencie, kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Zaintrygowany wyjąłem go z kieszeni spodni i spojrzałem na ekran. Natan? Czego on ode mnie chciał o tej porze? Odebrałem połączenie i przyłożyłem telefon do ucha.
- Hej, Michael, będę z chłopakami po ciebie za dziesięć minut. - Usłyszałem wesoły głos.
- Będziecie? Ale po co? - Zdziwiłem się.
- No jak po co. Idziemy na piwo, zbieraj się - stwierdził tamten.
Wiedziałem, że pójście do baru z Nathanem w poniedziałkowy wieczór, nie było dobrym pomysłem, gdy jutro musiałem iść do pracy.
- A jeśli powiedziałbym, że nie chcę iść? - odparłem, mimowolnie lekko się uśmiechając.
- Stary, ja cię nie pytam o zdanie, za chwilę będziemy i cię zabieramy, czy tego chcesz czy nie - zaśmiał się i zaraz po tym zakończył połączenie.
Chyba nie mam wyboru - pomyślałem z rozbawieniem, wkładając telefon z powrotem do spodni. Szczerze mówiąc, miałem ochotę wreszcie się jakoś od tego wszystkiego oderwać, tym bardziej, że nie musiałem sprawdzać żadnych kartkówek na następny dzień. Znając mnie, to mogło się źle skończyć, ale postanowiłem zaryzykować. W końcu raz się żyje, co nie?

                                 ***
Alan
Obudziłem się nagle, gdy Hunter na mnie bezczelnie skoczył, wyrywając ze snu. Chciałem na niego spojrzeć, ale w sypialni było tak ciemno, że ledwo było widać jego jasne futro. Dyszał mi prawie do ucha i już po chwili polizał mnie po twarzy. Zaśmiałem się i odsunąłem go od siebie przedramieniem, drugą ręką sięgając do lampki nocnej. Od razu rozbłysnęło światło, na chwilę mnie lekko oślepiając. Podrapałem za uszami, merdającego ogonem labradora, który zaszczekał radośnie, po czym usiadł obok mnie, wciąż z językiem wywalonym na zewnątrz. Przeciągnąłem się leniwie, ziewając przy tym. Nie miałem pojęcia jak długo spałem. Sięgnąłem ręką na szafkę nocną, by sprawdzić godzinę na telefonie, ale ze zdziwieniem zauważyłem, że go tam nie ma. Czyżbym zostawił go w plecaku? 
Z niechęcią zwlokłem się z łóżka, przy okazji zerkając na zegarek. Nawet nie było tak późno, było dopiero po dwudziestej trzeciej. Sięgnęłam po plecak, leżący obok biurka i rozpiąłem go. Jednak, gdy go przeszukałem, z zaskoczeniem stwierdziłem, że tam również nie było mojej komórki. Została w kurtce? To było jedne miejsce, w którym mogła się jeszcze znajdować. 
Czując już lekką irytację, ruszyłem na dół. Za sobą usłyszałem lekkie kroki psa. Przechodząc obok salonu, który było widać nawet przy drzwiach, zauważyłem, że rodzice nadal siedzą razem przed telewizorem. Szybko oderwałem od nich wzrok i podszedłem do kurtki, od razu zabierając się do przeszukiwania kieszeni. 
Jednak już po chwili poczułem ścisk niepokoju w żołądku, gdy nie znalazłem go w żadanej z nich. Skoro nigdzie go nie było, to znaczyło, że musiał być...u nauczyciela biologii. Cholera, nie wyobrażałem sobie, jak miałbym przeżyć dwa dni bez telefonu, a nie sądziłem, żeby on był na tyle miły i mi go jutro przyniósł. Musiałem po niego pójść. Profesor biologii raczej jeszcze nie spał, więc nie powinno być problemu z odzyskaniem komórki. Przyklinając cicho pod nosem, ściągnąłem kurtkę z wieszaka i zacząłem ją ubierać. 
- Wybierasz się gdzieś? - Usłyszałem nagle za sobą głos matki.
Odwróciłem się w jej stronę. Siedziała, wpatrując się we mnie, a ojciec właśnie zatrzymał film, przez co nastała na chwilę głucha cisza, którą przerywało tylko dyszenie psa. 
- Tak - rzuciłem z ociąganiem, wkładając drugi rękaw. 
- O tej porze? Gdzie? - spytał zbity z tropu ojciec, poprawiając okulary na nosie.
Szczerze mówiąc w ogóle nie pomyślałem, że mogli mi nie pozwolić iść. 
- Po telefon, zostawiłem go u nauczyciela - odparłem i sięgnąłem w stronę klamki. 
- Zaraz wrócę - dodałem, zerkając na nich. 
- Nie możesz pójść po niego jutro? - spytała mama, marszcząc brwi.
O nie, nie było takiej możliwości. Bez komórki czułem się jak bez ręki. Przecież to nie było daleko, nie wiedziałem czemu mieli takie opory, przed puszczeniem mnie. Przecież nie miałem już dziesięciu lat.
- Nie wytrzymam całego dnia bez telefonu. Naprawdę zaraz wrócę. - Nadal patrzyli na mnie bez przekonania. Chyba musiałem zrobić coś co naprawdę rzadko mi się zdażało. - Proszę - powiedziałem z nutą błagania w głosie. 
Matka westchnęła ciężko i wymieniła spojrzenia z ojcem. Zacisnąłem mocniej rękę na klamce, czekając z napięciem na to co powie.
- No dobrze - powiedziała w końcu. Odetchnąłem cicho z ulgą - Zawieźlibyśmy cię, ale napiliśmy się trochę wina - dodała, po chwili zagryzając lekko dolną wargę.
Gdy to usłyszałem od razu przypomniało mi się, to, że sam nie mogłem pojechać, bo jakiś czas temu straciłem prawo jazdy podczas urodzin Ryan'a. Naprawdę nie powinienem był wtedy wsiadać do tamtego samochodu, a w szczególności go prowadzić. Przez to musiałem teraz wszędzie chodzić na piechotę. 
- Poradzę siebie, to jest naprawdę blisko - zapewniłem ich, przekręcając zamek w drzwiach i już po chwili nacisnąłem klamkę. 
- Za niedługo masz być spowrotem! - zawołała jeszcze za mną, gdy już wybiegłem na zewnątrz, a ja słysząc to przewróciłem tylko oczami. 

Niesforny uczeńKde žijí příběhy. Začni objevovat