Rozdział 15

18.4K 952 711
                                    

Z dedykacją dla wszystkich którzy czekali :D

Michael
Przysunąłem się bliżej lustra, krytycznie przyglądając się swojej szyi. Na szczęście malinka nie była duża, ale już teraz było ją bardzo wyraźnie widać. Po prostu nie dało się jej przeoczyć.
Wziąłem jeden z plastrów do ręki i nakleiłem go na ciemnym śladzie na skórze. Wcale nie wyglądało to podejrzanie. Ani trochę.
Najbardziej w tym momencie martwił mnie Ryan. Musiałby być naprawdę głupi, jeśli ten plaster nie pogłębiłby jego podejrzeń. Jednak w tej chwili nie miałem już siły o tym myśleć. Dopóki nie miał żadnych dowodów, nie mógł mi grozić, że powie to innym osobom, bo nie sądziłem, żeby ktokolwiek tak po prostu uwierzył jego słowom.

Alan
Kończyłem właśnie swoje "bardzo pożywne" śniadanie, czyli krakersy, bo miałem wrażenie, że w tym momencie nic innego bym nie przełknął, gdy do pokoju wszedł trochę naburmuszony Ryan. Podniosłem na niego wzrok, gdy usiadł na swoim łóżku naprzeciwko mnie i zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem, zupełnie jakby nad czymś się zastanawiał. Patrzyłem na niego obojętnie, przeżuwając kolejnego krakersa, aż w końcu, gdy go przełknąłem, Ryan przestał utrzymywać poważną minę i parsknął śmiechem.
- Słuchaj, spytam cię prosto z mostu - powiedział wciąż z rozbawieniem. - Czy jest coś między tobą z psorem Cravenem?
Teraz to ja się zaśmiałem, sam nie wiedząc co myśleć o jego zachowaniu.
Wydawało mi się, że nawet gdyby się dowiedział, to bardziej by go to bawiło, niż by się tym przejął. Wiedział też, że już wcześniej byłem z chłopakami, więc to nie byłaby dla niego żadna nowość. Mimo wszystko jednak wolałem mu tego nie mówić, o ile nie byłoby to konieczne lub sam się nie domyślił. Teraz jedynie mógł mieć podejrzenia.
- No co ty, ja i Craven? - spytałem, unosząc jedną brew. - Przecież on nawet mnie nie lubi, a na korepetycjach nie raz wyprowadzałem go z równowagi. Raz nawet praktycznie wyrzucił mnie z domu. - dodałem, na co Ryan znowu się zaśmiał.
- W sumie racja. Zresztą on raczej nie wygląda mi na kogoś, kto wydałby się w romans z uczniem - odpowiedział po chwili, a ja poczułem lekką ulgę. - Chociaż na pewno byłoby to zabawne.
Nawet nie wiesz jak bardzo - pomyślałem, słysząc jego słowa i akurat biorąc do ust ostatniego krakersa.
- Dobra, przydałoby się trochę ogarnąć skoro mamy iść na tę plażę. A tym razem nie możemy się spóźnić, bo umówiłem się z Ashley, że idziemy z nią i jej koleżanką - odezwał się po chwili, wstając z łóżka i szczerząc się do mnie.
Przewróciłem oczami też po chwili podnosząc się na nogi. Ryan w tym czasie zabrał koszulkę z krótkim rękawem i shorty do pływania, po czym poszedł się przebrać do łazienki.
Ja w tym czasie też przebrałem się w czarne spodnie do kolan i szary T-shirt, a na to założyłem czarną kamizelkę z kapturem. Nie miałem najmniejszego zamiaru ubierać nic do pływania, bo nie zamierzałem też wchodzić do wody. Nigdy jej nie lubiłem i nie zapowiadało się na to, żeby się to zmieniło. Mogłem siedzieć na plaży albo moczyć nogi w morzu, ale nic poza tym.
Gdy Ryan wyszedł z łazienki już przebrany, przewrócił tylko oczami, nie komentując mojego ubrania. Już nie raz wcześniej się ze mną o to kłócił, więc teraz po prostu dał spokój.
Sam miał założone czarno czerwone shorty i czarną koszulkę z nadrukiem, spod której był dobrze widoczny tatuaż ciągnący się przez całą długość jego ręki aż do nadgarstka, na którym znajdowała się czarna, skórzana bransoletka. Wszystko to, w połączeniu z jego wzrostem, którym prawie dorównywał Michaelowi sprawiało, że na pierwszy rzut oka wydawał się nieprzyjazny, mimo że wcale tak nie było.
Po chwili podniosłem rękę i zerknąłem na zegarek, na którym zbliżała się już godzina zbiórki.
- Za dziesięć minut mamy być na dole - rzuciłem, schylając się po swoje wysokie adidasy.
Ryan też szybko założył buty i stanął przy wyjściu, czekając aż skończę wrzucać do plecaka potrzebne rzeczy. Sam już najprawdopodobniej spakował się wcześniej, gdy szedł na poprzednią zbiórkę.
Już po chwili miałem wszystko, więc wyszliśmy razem z pokoju, zamykając drzwi. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna byliśmy gotowi na tyle wcześnie, żeby się nie spóźnić.

Niesforny uczeńDonde viven las historias. Descúbrelo ahora