4 XII - Nie umiesz jeździć, pierniku

109 9 0
                                    

Potarła swoje dłonie ubrane w czarne rękawiczki i przesunęła nimi po czerwonej barierce lodowiska.

- Dzięki. No to cześć - Aisha ucięła swoją rozmowę z blondynem, który wcześniej podawał łyżwy i oczekiwała, że chłopak sam odjedzie.

Nie potrafiła przecież sama odjechać, a sam ten fakt sprawiał, że się strasznie irytowała. Nie móc samodzielnie zakończyć rozmowy...

Ale blondyn ani drgnął. Stał prosto jak laska cukrowa, co przypominało Aishy, że musi kiedyś takie zakupić, żeby przyozdobić swoją wymarzoną choinkę. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i w końcu odjechał kawałek, by potem przyspieszyć i zacząć ścigać się z wiatrem chłodnego wieczoru.

Aisha odprowadziła go wzrokiem do przeciwległej strony lodowiska i naciągnęła swoją wełnianą czapkę niżej na głowę. Odwróciła się od lodowiska i popatrzyła za lód.

Wieczór dwudziestego grudnia był jednym z cieplejszych zimowych wieczorów. Wiał chłodny wiatr, który delikatnie muskał skupioną twarz Aishy, a wszędzie dookoła leżał biały śnieg, prawie tak biały jak lód. Wokół lodowiska rosły małe krzewy i niewielkie drzewa, teraz albo przysłonięte przez świeży śnieg, albo pozbawione swoich żywych liści. Całość grudniowego wieczoru przebiegała w akompaniamencie niekończącej się składanki pastorałek, które wydobywały się z dużych głośników lodowiska.

Właśnie te pastorałki, które Aisha uważała za świętość Bożego Narodzenia, podniosły ją na duchu i po chwili gotowa była na kolejne starcie z godnym jej przeciwnikiem - lodowiskiem.

- To nie jest na pewno takie trudne - powiedziała bardziej do siebie, wzdychając. Przez myśl przeszło jej, że tak naprawdę nie wie, dlaczego tu przyszła. Zawsze jej się wydawało, że jazda na łyżwach jest prosta, więc czemu by nie spróbować samemu? - Tylko jeden krok.

Aisha odepchnęła się od barierki tak lekko, jak tylko potrafiła, lecz, zwalając winę na jej tragiczne umiejętności, dziewczyna upadła natychmiast na zimny lód, a za sobą od razu usłyszała dźwięk skrobanego lodu.

- Nic ci nie jest? -  To znów blondyn w czerwonej koszuli w kratę zatrzymał się gwałtownie obok Aishy, widząc, że upadła.

- Nie, jest dobrze - odpowiedziała mu, spoglądając na niego nieśmiało. Bała się przyznać, że nie potrafi wstać z lodu.

- Czy... - zaczął chłopak, mrucząc coś pod nosem. - Czy ty... umiesz jeździć na łyżwach?

Jego niebieskie oczy przesunęły się z twarzy Aishy na wypożyczone łyżwy figurowe, które znajdowały się na jej nogach. Brunetka obrzuciła go wściekły spojrzeniem, jakby właśnie powiedział jej coś obraźliwego, ale on tylko dowiedział się prawdy.

- Umiem jeździć!

- Cóż... - odparł chłopak, rozmyślając nad doborem słów. - Nie umiesz jeździć, pierniku.

Aisha dziwnie na niego spojrzała, nie spodziewała się, że nazwie ją piernikiem. Rozumiała, gdyby nazwał ją skarbem albo powiedział do niej "złotko", ale piernik? Ten chłopak coraz bardziej przypominał jej świętego Mikołaja.

- Nie umiesz jeździć, ale ja cię mogę nauczyć - dokończył blondyn, wysuwając nieśmiało swoją dłoń w kierunku Aishy.

Przez głowę nie przemknęła jej nawet jedna myśl. Aisha potrafiła jedynie wsłuchiwać się w "Santa Baby" i patrzeć na wyciągnięta dłoń potomka świętego, którego oczy nigdy nie świeciły jaśniej niż w tamten grudniowy wieczór.

° ice rink ° | christmas story |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz