7 XII - Chcę się nauczyć jeździć

67 9 0
                                    

Grudniowy wieczór powoli zamienił się w noc, a dwaj nowo poznani nastolatkowie sunęli rowerem przez ciemne ulice Oakland. Wiał lekki wiatr, który muskał delikatnie ich twarze zarumienione od zimna. Byli w drodze do mieszkania Aishy, które znajdowało się na przedmieściach tego malutkiego miasteczka.

- Aisha, skąd pomysł na łyżwy? W sensie, rozumiem, że chciałaś spróbować, ale dlaczego nie przyszłaś z kimś? - zagaił Benjamin, odwracając na chwilę wzrok od drogi i skupiając się na brunetce.

- To moja rodzina. Jestem... pochodzenia arabskiego i moja mama ma mały problem do mnie za to, że jestem tak ciekawa świata. Ona tylko chce, żebym znalazła porządnego Araba i już wyszła za mąż... Dlatego wolałam iść sama.

Benjamin potrząsnał głową i powrócił wzrokiem na ulicę. Nie potrafił zrozumieć takiego zachowania. Dlaczego ktoś miałby zabraniać komuś życia i bycia kimś, kim chce najbardziej być? Według niego, Aisha zasługiwała na coś lepszego niż arabski mąż. Czegoś milszego i bardziej delikatnego... Nie musiała przecież już wychodzić za mąż, a tym bardziej żyć tak, jak ktoś jej każe.

- Jestem chrześcijaninem, obchodzę Boże Narodzenie, ale stare nawyki nie dają się tak szybko wykorzenić. To jest też trochę nasza kultura, moich rodziców, a moim obowiązkiem jest tylko znaleźć sobie dobrego męża - Aisha westchnęła. Nienawidziła tego mówić. Odrzucała ją sama myśl, że będzie musiała wyjść za kogoś nieodpowiedniego dla niej, kogoś, kogo ona sama nie wybrała. Nie chciała tego zrobić, mogłaby nawet uciec z domu, żeby uniknąć tej sytuacji. Byłoby to dobre wyjście. - A ty? Przecież podawałeś łyżwy. Nie byłeś w pracy?

- Byłem - odpowiedział jej i skręcili rowerami w uliczkę prowadzącą do mieszkania Aishy. - Pracę kończę godzinę przed zamknięciem i zawsze mogę na tę godzinę wejść na lód.

Aisha mogła już stamtąd dojrzeć światło palące się w kuchni i poruszające się w oknie postacie. Odwróciła wzrok na Benjamina i cicho westchnęła. Gdyby tylko mogła nigdy nie wracać do domu, zostać z chłopakiem, jeszcze chwilę nacieszyć się tym zimnym wieczorem...

- Długo już jeździsz?

- Jeżdżę odkąd miałem około trzech lat. Ja... byłem mistrzem łyżwiarstwa juniorów USA, ale... - Benjamin wypuścił głośno powietrze. Zatrzymali się przed kamiennicą Aishy. - Ale doznałem kontuzji i musiałem zrezygnować z łyżwiarstwa.

Benjamin pamiętał ten moment dokładnie. Rozgrzewka przed układem dowolnym, skoczył potrójnego Toeloopa, upadł na lód na nogi. Uszkodzona kość nie pozwoliła mu na dalsze trenowanie, przez co został po prostu podawaczem łyżew. Ot, cała historia.

Aisha zeskoczyła z roweru i założyła ręce na biodrach. Wydawało jej się nieprawdopodobne ujrzeć Benjamina jako zawodowego łyżwiarza. Chłopak był muskularny i wysoki, spoglądał na nią nieśmiało, śmiał się za dwóch. Nie wyglądał na kogoś, kto stracił to, co kochał. Pomimo tego, jak krótko się znali, polubiła wesołego Benjamina. Może to przez jego charakter, może przez uśmiech, nie wiedziała sama.

Nagle przyszedł jej do głowy wspaniały pomysł.

- Wrócę za chwilę!

Pobiegła do góry po schodach kamiennicy aż do swojego mieszkania i wpadła tam zdyszana. Wkroczyła do swojej sypialni, złapała pierwszą karteczkę i długopis, i pobiegła z powrotem do Benjamina.

- Proszę - Wręczyła mu karteczkę, na której widniał jej numer telefonu. - Chcę się nauczyć jeździć na łyżwach.

Przez jego twarz przebiegł cień szczęścia, a usta Benjamina wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Wyglądał jak prawdziwy pomocnik Świętego, który wracając później do domu przez całą drogę śmiał się i pomrukiwał radośnie w rytm świątecznej piosenki.

° ice rink ° | christmas story |Where stories live. Discover now